Baranyk z urazem oka. "Każdy zawodnik powinien być odpowiedzialny za swój kij"
Starcie z MH Automatyką Gdańsk okazało się pechowe dla Milana Baranyka. Czeski skrzydłowy nie dokończył spotkania z powodu urazu oka.
Była 57. minuta spotkania. Tuż po buliku Filip Pesta zbyt wysoko uniósł łopatkę kija i uderzył nią Milana Baranyka. Sędzia główny Włodzimierz Marczuk i jego asystenci Artur Hyliński i Grzegorz Cudek nie zareagowali, a po meczu wraz z obserwatorem Grzegorzem Dzięciołowskim przyznali, że nie widzieli tej sytuacji.
– Na oko widzę, ale nie jest idealnie. Został mi założony jeden szew, a lekarze wyciągali mi w szpitalu drzazgi, które zostały po uderzeniu kijem. Mam coś "potargane" w środku, ale powinno być dobrze. Nie wiadomo tylko, jak długo będę pauzował. Rano mam wizytę u lekarza specjalisty w Czechach – mówi Milan Baranyk, napastnik PGE Orlika Opole.
– Zawodnik jest odpowiedzialny za swój kij w każdym momencie meczu, nawet jeśli uderzenie jest przypadkowe. Pamiętam, że ja za podobną sytuację w Anglii dostałem karę meczu i następne trzy spotkania musiałem pauzować. Najważniejsze, że mam oko całe. Szkoda tylko, że zawodnik, który mi to zrobił nawet nie przeprosił – zaznacza doświadczony Czech.
Komentarze