Anton Svensson: Przyjazd do Polski był dla mnie jak zderzenie kultur
Bramkarz KH Energi Toruń Anton Svensson opowiedział w wywiadzie o swoich wrażeniach z pobytu w Polsce i różnicach organizacyjnych między hokejem w naszym kraju oraz w niższych ligach szwedzkich, w których występował.
Svensson udzielił wywiadu szwedzkiemu portalowi hockeysverige.se. Opowiedział między innymi o tym, jak to się stało, że po dwóch latach występów w trzecioligowym zespole IF Troja-Ljungby trafił do PHL, gdzie Szwedzi pojawiają się rzadko.
- Troja opóźniała swoją decyzję, bo ze względu na koronawirusa nie wiedzieli, jakie będą mieli przychody. Agent zapytał mnie czy byłbym zainteresowany Polską. Pomyślałem, że takie przejście byłoby fajne z punktu widzenia mojego osobistego rozwoju, a już wiem, jak wyglądają hale w trzeciej lidze szwedzkiej - powiedział.
Zderzenie kultur
Bramkarz toruńskiej drużyny opowiada o swoich wrażeniach z pobytu w Polsce i wskazuje na różnice między tutejszą rzeczywistością, a tym, co zna z niższych lig w Szwecji. - Przyjazd do Polski był dla mnie jak zderzenie kultur - mówi. - Tu skupiają się bardziej na biznesie, a nie na człowieku. Bardziej interesowało ich to, jak gram niż to, jak się czuję. Myśleli, że człowiek od razu wie wszystko - jak dojechać do hali czy jeśli chodzi o wyżywienie. W Szwecji zawodnik jest trochę bardziej rozpieszczony. Zwłaszcza, kiedy przychodzi z drużyny Troja, gdzie większość rzeczy ma za darmo. Tu muszę nawet sam prać swoje rzeczy, a w Szwecji skończyłem to robić w juniorach młodszych.
Svensson od samego początku z dobrej strony pokazał się w PHL, co zaowocowało wybraniem go przez nasz portal na najlepszego zawodnika września. Ale w Toruniu zdarzyło mu się już - jak pisze szwedzki portal - "sporo incydentów, które nie są szczególnie powszechne w Szwecji".
- Kiedy przyszedłem na pierwszy trening, w szatni nie było dla mnie miejsca. Kierownik musiał zabrać miejsce drugiemu bramkarzowi, żeby je dla mnie zrobić. Chyba nie był to dla mnie najlepszy początek w drużynie - mówi ze śmiechem Svensson. - A w hali malowali linię bramkową w dniu meczu, więc można było ją zdrapać ostrzem łyżwy. To trochę chore.
Anton Svensson w barwach KH Energi Toruń / Fot. Jarosław Fiedor
Kwarantanna bez internetu
31-letni bramkarz ma bardzo dobrą opinię o Toruniu jako mieście. - Samo miasto jest piękne, jedno z tych, które nie zostały doszczętnie zniszczone w czasie II wojny światowej. Trenujemy tylko do południa, więc mam czas, żeby popołudniami trochę pochodzić. Lubię oglądać nowe rzeczy. Tak się powinno korzystać z życia w nowym kraju - mówi. - Można tu żyć w zupełnie inny sposób, za pensję stać człowieka na więcej. Ale kawa jest droga, a to dla mnie niedobrze.
Szwed mieszka razem z Rosjanami występującymi w toruńskiej drużynie. - Myślałem, że będzie gorzej - mówi. - Tylko jeden z nich zna angielski, ale to fajne chłopaki. Mieszkali już tak wcześniej przez rok, więc dobrze się w tym odnajdują.
Jako że Szwecja przez dłuższy czas stosowała łagodniejsze podejście do koronawirusowych restrykcji niż m.in. Polska, także sposób przechodzenia kwarantanny w naszym kraju może być dla Szwedów nieco zaskakujący. Portal hockeysverige.se na tytuł swojego artykułu o życiu Svenssona w naszym kraju wybił zdanie o tym, że podczas kwarantanny toruńskiej drużyny policja przychodziła sprawdzać czy zawodnicy stosują się do zasad izolacji.
- W ogóle nie mogliśmy wychodzić, trzeba było siedzieć w domu. To było trudne, bo nie mieliśmy wi-fi. Całe szczęście, że miałem ze sobą kilka książek - mówi Svensson. - Policja przychodziła sprawdzać czy siedzimy w kwarantannie, czy nie.
Szwed opowiada także, że w Polsce musiał przyzwyczaić się do podawania rąk, od czego podczas pandemii zdążył odwyknąć w swojej ojczyźnie. - To jest pewna różnica - mówi. - Przyzwyczaiłem się, żeby się nie witać i nie podawać ręki, a tu trzeba każdemu podać rękę codziennie, gdy się z kimś człowiek pierwszy raz widzi. A na lodowisku jest tylko płyn dezynfekujący. Mydła nie ma, więc noszę ze sobą.
Zaufanie kluczem do dobrej gry
Po 11 meczach ligowych gracz KH Energi ma skuteczność obron 94,3 %, a średnio wpuszcza 1,36 gola na mecz. W obu tych statystykach jest najlepszy w lidze wśród bramkarzy, którzy pojawili się na lodzie więcej niż 2 razy. Jego dobre występy zostały zauważone w ojczyźnie, bo - jak pisze szwedzki portal - zawodnik opowiada o tym, że kontaktowały się z nim tamtejsze kluby, choć nie oznacza to, że prowadzi rozmowy o transferze.
- Hokej jest powodem, dla którego tu jestem i jest mi łatwiej dzięki temu, że dobrze mi idzie. To podnosi moją motywację, żeby dalej grać dobrze - mówi. - Nadal chcę grać w hokeja. Być może powinienem wyjechać ze Szwecji trochę wcześniej, bo pokazuję, że ciągle mi się chce. Mam 31 lat i walczę o to, by na przyszły sezon dostać lepszy kontrakt.
W rozmowie ze szwedzkim portalem przyznaje, że w dobrej grze bardzo pomaga mu to, że w Toruniu obdarzono go zaufaniem. - Dostałem dużo zaufania, którego dawno nie miałem. W Troja-Ljungby grałem maksymalnie dwa mecze z rzędu, a wtedy trudno jest wejść na najwyższy poziom. Tu mogę bronić, ile chcę i nawet nie muszę odpoczywać, jeśli nie chcę - tłumaczy.
Zapytany o poziom polskiego hokeja odpowiada, że najlepsze drużyny PHL byłyby w czołówce trzeciej ligi szwedzkiej. - Są tu bardzo dobrzy hokeiści, ale największą różnicę robi ustawienie. Zawodnicy (na lodzie - red.) niekoniecznie są w tych miejscach, gdzie jestem przyzwyczajony - tłumaczy Szwed. - Ale w dłuższej perspektywie myślę, że to jest dla mnie fajniejsze i bardziej rozwijające.
Artykuł został edytowany na prośbę Antona Svenssona ze względu na użycie przez autora w pierwotnej wersji wyrażenia, że zawodnik jest "krytyczny" wobec organizacji w klubie z Torunia. - Wcale nie jestem krytyczny, po prostu mówię o różnicach między Polską a Szwecją. Cieszę się, że tu gram i jestem bardzo wdzięczny za tę możliwość - wyjaśnił Svensson na Twitterze. Żaden cytat z zawodnika w artykule nie został edytowany w stosunku do pierwotnej wersji. Wszystkie stanowią tłumaczenie jego słów przytoczonych przez portal hockeysverige.se.
Komentarze