Szczęście przeniosło się na Szarotki
Stoczniowcowi zabrakło dziś ostatniego zwycięstwa z MMKS Podhale, żeby zakończyć rywalizację i walczyć dalej o 5 miejsce. Konferencja po meczu skupiła się jednak na wyjaśnieniach dotyczących piątkowej awantury.
W pomeczowej konferencji prasowej uczestniczyli tradycyjnie trenerzy obu drużyn oraz wyjątkowo Jarosław Różański. Choć znany już temat piątkowej bijatyki pomiędzy zawodnikami obu drużyn jest nadal drażliwy to należy przyznać, że konferencja przebiegła spokojnie i rzeczowo. W celu uniknięcia zarzutów o stronniczość prezentujemy poniżej pełen jej zapis:
Jacek Szopiński: Przed tym meczem byłem przekonany, że wygramy, bo przy tak dwóch wyrównanych drużynach nie może być ciągle szczęście tylko przy jednej z nich i tak się właśnie dziś stało. Mecz był wyrównany, odskoczyliśmy jednak w trzeciej tercji i później tylko kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń. Przeciwnik mocno się miotał więc praktycznie strzelaliśmy do pustej bramki. To są PO wynik meczu nie ma znaczenia czy jest to przewaga jednej bramki czy ośmiu. Nadal jesteśmy w grze i obie drużyny mają równe szanse na zwycięstwo w całej tej rywalizacji i wejście do gry o 5 miejsce. Zawodnikiem meczu wybieram: Kaspra Bryniczkę – dziś był jeden z lepszych jego meczów w tym sezonie.
Tadeusz Obłój: Na początku gratuluję zwycięzcom tak dobrego dzisiejszego meczu. Zgadzam się z przedmówcą w ocenie tego spotkania. My chcieliśmy grać dokładnie to, co zagrało Podhale. Nie mam jakichś pretensji personalnych do któregoś z poszczególnych zawodników, nie ściągnąłem również Odrobnego dlatego, że byłem niezadowolony z jego gry. Chciałem, żeby jednak odpoczął, a z drugiej strony, żeby Soliński mógł się pokazać przed własną publicznością – bo jak wielokrotnie powtarzałem nie jest on dla mnie drugim bramkarzem, ja mam dwóch równorzędnych bramkarzy. Dziś w trzeciej tercji Podhale to była drużyna o klasę lepsza - i jak zawsze podkreślam to nadal jest aktualna drużyna Mistrza Polski. Wszystko jest jednak dalej możliwe, tak jak już powiedział Jacek są to dwie bardzo wyrównane drużyny, a my planujemy dalszą walkę. Dziś musieliśmy uznać wyższość Podhala, przyznać, ze popełniliśmy zbyt dużo błędów i zacząć przygotowania do piątkowego meczu. Trudno po takim meczu wskazać zawodnika meczu, ale dobre spotkanie rozegrał dziś Mateusz Rompkowski.
Jarosław Różański:Przyszedłem tu dzisiaj, ponieważ muszę wyjaśnić zajścia po piątkowym meczu w imieniu własnym jak i drużyny MMKSu.Sytuacja zaczęła się od wyrzucenia przeze mnie krążka do boksu Stoczniowca – za co bardzo przepraszam – emocje wzięły górę nad rozsądkiem. Jednak nie mogę przemilczeć nieścisłości, które pojawiły się w oświadczeniu Wojtka Jankowskiego. Nie rzuciłem się z rękami na Chmielewskiego, podjechał do mnie chyba Wróbel dostałem „crossa” i na tym ta sytuacja się skończyła. Zaprzeczam również wersji Wojtka, dotyczącej zajść poza lodowiskiem. Z naszej wspólnej wersji wydarzeń wynika, że schodzący z lodu Petr Janeczka wykonywał obsceniczne gesty w kierunku kibiców. Podszedł do niego nasz kierownik techniczny i zwrócił mu uwagę na jego zachowanie - rozpoczęła się szarpanina, do której dołączył chyba Smeja i Wróbel, a Rafał Dutka stanął w obronie naszego kierownika (to jest Pan po 60 roku życia). Ja tego nie widziałem i dziwię się, że Wojtek mówi, że widział, bo staliśmy razem na lodzie w tym czasie i rozmawialiśmy. Przyznaję, że nie powinno było dojść do całej tej sytuacji, przyznaję, że to ja rozpocząłem całą tę sytuację i biję się w pierś. Gram jednak od lat hokeja i nie mogę pozwolić, żeby szargano moim imieniem w taki sposób.
Tadeusz Obłój: Pierwszy raz byłem świadkiem czy uczestnikiem czegoś takiego. Widziałem, że chłopak bije Wróbla, złapałem go i chciałem ich rozłączyć, wtedy on zaczął się szarpać ze mną - później okazało się, ze to Dutka, ale ja niestety nie znam obecnych zawodników Podhala tak dobrze. Odciągnąłem go od Wróbla i w tym czasie dostałem kijem w głowę. Jak już mówiłem po meczu w Nowym Targu – takie zachowanie nie ma nic wspólnego ze sportem to zwykłe chuligaństwo. Jak długo żyję i gam w hokeja nie widziałem, żeby zawodnik rzucił się z rękami na trenera. Bardzo mi przykro, że stało się to akurat w Nowym Targu – zawsze podkreślałem, że cenię ten Klub, który jest wielką kuźnią talentów. Wezwaliśmy policję, która spisała nasze zeznania, mamy również obdukcję lekarską. Dutka chciał przeprosić Marka po meczu, ale Wróbel nie chciał wyjść, był bardzo potłuczony i zły i nie chciał z Rafałem Dutką rozmawiać.
Jarosław Różański: Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że Rafał Dutka stanął w obronie naszego kierownika, którego napadło trzech zawodników Stoczniowca. Rafał też ma przestawioną przegrodę nosowa i opinię lekarską na ten temat. Proszę nie mówić, że ktoś kopał leżącego Wróbla. Widziałem po zajściu ich obu obaj mieli rozwalone nosy. Czy trener Obłój widział atak swoich zawodników na naszego kierownika?
Jacek Szopiński: Za całą tę sytuację odpowiada Janeczka. Jeśli zawodnik do mężczyzny starszego od siebie wykonuje jakieś obsceniczne gesty, a po zwróceniu mu uwagi zaczyna się z nim szarpać. Po co wracał się Marek Wróbel? Ja też tego zajścia nie widziałem, ale tak relacjonuje je nasz kierownik.
Tadeusz Obłój: Nie widziałem kierownika. Doszedłem jak już Dutka rzucił się na Wróbla nie widziałem początku tej sytuacji znam ją z relacji Marka. Ja próbowałem ich rozłączyć. Do dzisiejszego dnia nikt z naszej strony nie miał informacji o zachowaniu Janeczki. Trener Podhala powiedział mi o tym dziś przed meczem.
Jarosław Różański: Zrobiono z nas wandali, a my chcielibyśmy, żeby ta sytuacja była jednak oceniana jako zajście w ferworze walki. Nikt nikogo nie napadł. Nie wiadomo czy nosa nie złamał Wróblowi Bryniczka jeszcze na lodzie. Chciałbym, żeby nastawienie kibiców uległo zmianie i było bardziej obiektywne, nie było nam dziś miło grac w Gdańsku i nie zależy nam takiej atmosferze.
Tadeusz Obłoj: Jarku wybacz, ale nie mogę uznać, ze wystrzeliłeś krążkiem przypadkowo w stronę Arona. Szczęśliwie trafiłeś w zawodnika w kasku, ale obok na ławce siedział zawodnik bez kasku i taki strzał mógłby go nawet zabić - a to już jest kryminał. Nie wierzę, że zawodnik Twojej klasy i z Twoim doświadczeniem przypadkiem strzela z 10 metrów z klepy do boksu. Przepraszałeś za to, ale uważam, że Twoje uderzeni było celowe. Hokej to sport, a nie gra w której jeden drugiemu ma krzywdę zrobić. Doceniam to, że tu dziś przyszedłeś i przeprosiłeś to tylko potwierdza twoja wielkość jako zawodnika, ale nie uwierzę w przypadek.
Jarosław Różański: Przepraszam, ale powtórzę - nie strzelałem w Arona i proszę, żeby Pan tego nie powtarzał. Gram w hokej mniej niż Pan, ale nigdy nie zrobiłem czegoś takiego celowo. Wierze, że Pan też zrobił w życiu kilka głupstw, ja również i przyznaję się do jednego z nich. Przeprosiłem wiem, że z tego zajścia wyniknęła cała późniejsza awantura, ale podkreślam jeszcze raz nie celowałem krążkiem w Arona, sam byłem zdziwiony jego lotem.
Jacek Szopiński: Chciałbym również zaprzeczyć informacjom, że przegrywające Podhale rozpoczyna bijatyki na lodzie. W Polsce robimy sobie „zaciąg czecho-słowacki” ściągamy zawodników, którzy chcą grać delikatnie, a do tego zarabiać dużo pieniądze i to prowadzi do znacznego obniżenia jakości hokeja w Polsce. Na lodzie musi być walka i determinacja, tak żebyśmy mogli równać się na arenie międzynarodowej z drużynami, grającymi twardo, ale zarazem czysto. Jeśli PLH nie pójdzie w tym kierunku, to zniszczymy sobie hokej w Polsce. Oczywiście nie powinno dochodzić do takich awantur poza lodowiskiem, ale w czasie gry nie oszukujmy się kibice lubią jak zawodnicy się biją.
Tadeusz Obłój: Za moich czasów to nie była norma. Osobiście uważam, że to przychodzi do nas ze Stanów i Kanady i my niepotrzebnie przejmuje tego typu ich wzory. Czemu nie uczymy się zachowania od Szwedów czy Szwajcarów. Na lodzie jest walka, ale po meczu podajemy sobie ręce i jest po sprawie. Podajemy rękę dziś byliście lepsi i gramy dalej.
Jacek Szopiński: Zgadzam się nie powinno dochodzić do takich incydentów po meczach. Jestem pewien, ze już nigdy więcej nie dojdzie. Uważam jednak, ze obie strony zajścia są winne. Żadne z tych zachowań nie wzięło się z nikąd. Górale mają taki charakter, że nie patrzą jak im jednego z kumpli biją.
Dla pełniejszej jasności sytuacji zapytaliśmy raz jeszcze Wojtka Jankowskiego czy chciałby zmienić coś w swojej wypowiedzi, poniżej odpowiedź kapitana Stoczniowca:
Wojciech Jankowski: Niczego nie dementuje i nie zmieniam w swojej wypowiedzi. Tę wersję wydarzeń potwierdzają moi koledzy. Jeśli MMKS chce dokładnie wyjaśnić sprawę to niech przekaże do WGiD płytę z nagraniem meczu, to przecież rozwieje wszelkie wątpliwości.
Zapraszamy również do przeczytania relacji live z przebiegu dzisiejszego spotkania
Komentarze