Dronia: Trzeba uszanować decyzję trenera
- Byliśmy dobrze poukładaną i dobrze przygotowaną drużyną. Przez play-offy przeszliśmy jak burza. Skoro trener podjął taką decyzję, to trzeba ją uszanować - stwierdza filar defensywy Mistrzów Polski, Paweł Dronia. - Mojżisz to najlepszy obrońca z jakim dotychczas przyszło mi grać - dodał.
Hokej.Net: - W poprzednim sezonie, przed dołączeniem do oświęcimskiego klubu, w jednym z wywiadów powiedziałeś, że prześladuje cię pech, bo na razie nie zdobyłeś żadnego trofeum. Z Unią był brąz, ale to właśnie z Sanokiem pechowa karta całkowicie się od ciebie odwróciła?
Paweł Dronia: - Dokładnie. Z Zagłębiem Sosnowiec, w którym grałem trzy sezony dwukrotnie skończyłem sezon na czwartym miejscu, najbardziej pechowym dla każdego sportowca. Z Unią przegraliśmy finał Pucharu Polski, ale udało nam się zdobyć brązowy medal. Z Sanokiem w jednym sezonie wygraliśmy wszystko, jestem z tego bardzo zadowolony.
Twoje odejście z Oświęcimia wywołało burzę. Co zdecydowało, że zdecydowałeś się ostatecznie opuścić drużynę biało-niebieskich?
- Do Oświęcimia zostałem wypożyczony na jeden sezon z Orlika Opole. Wypożyczenie po sezonie się skończyło i na następny sezon zdecydowałem się na przenosiny do Sanoka. Czynników było kilka, ale nie chciałbym o nich teraz rozmawiać.
Przez lata grałeś z numerem "9", czemu "12"?
- Nie przywiązuje większego znaczenia do numeru z jakim występuje. "12" wybrał mi kierownik Zagłębia Sosnowiec Andrzej Twardy, którego chciałbym serdecznie pozdrowić. W przyszłym sezonie być może zagram z innym...
Początek sezonu w twoim wykonaniu był ciężki. We wrześniu przytrafiła ci się nieprzyjemna kontuzja, ale wróciłeś do gry
- Kontuzja była poważna. Tomasz Jakesz podczas meczu przejechał mi łyżwą po łydce. Przecięcie było głębokie, ale na szczęście nerwy nie został uszkodzone. Założono mi 21 szwów wewnątrz i 19 na zewnątrz. Przez miesiąc nie mogłem stawać na nodze i chodziłem o kulach. Po 6 tygodniach wróciłem do treningów, na początku było bardzo ciężko z kondycją, ale z biegiem czasu wszystko wróciło do normy. Bardzo chciałem być w 100% przygotowany na finał Pucharu Polski i myślę, że mi się to udało.
Praktycznie cały swój sezon rozegrałeś w pierwszej formacji, w parze z Pavlem Mojżiszem. Dużo nauczyłeś się od tak doświadczonego zawodnika?
- Bardzo dużo! Jest to najlepszy obrońca z jakim dotychczas przyszło mi grać.
Wcześniej występowałeś w Unii Oświęcim i Zagłębiu Sosnowiec, a w parze grałeś z takich Miroslavem Zatko i Aleszem Holikiem. Jak ci się z nimi współpracowało?
- Z Alesem Holikiem grałem w moim pierwszym sezonie w ekstraklasie. Alesz tylko przy bulikach stawał na obronie, tak grał w ataku (śmiech). Miał straszny ciąg na bramkę i zdobył dla Zagłębia wiele bramek. Z Mirkiem grałem przez połowę sezonu w Oświęcimiu i rozumieliśmy się naprawdę bardzo dobrze.
Z zespołu odszedł trener Marek Ziętara, jednak trzon drużyny pozostał nienaruszony. Czy nie zaskoczyła cię ta informacja o tym, że przyjdzie ci pracować z zupełnie nowym trenerem, prawdopodobnie zagranicznym?
- Szczerze? Bardzo mnie ta informacja zaskoczyła... Świetnie nam się współpracowało z trenerem Markiem. Byliśmy dobrze poukładaną i dobrze przygotowaną drużyną. Przez play-offy przeszliśmy jak burza. Skoro trener podjął taką decyzję, to trzeba ją uszanować.
Przed nami trudne pojedynki towarzyskie ze Słowenią i Węgrami. Takie spotkania, to doskonała okazja, by przygotować się do zbliżających się Mistrzostw Świata? Przy tak wymagających rywalach można sprawdzić swoją siłę...
- Zdecydowanie tak, Słoweńcy i Węgrzy teoretycznie są drużynami lepszymi niż zespoły, z którymi przyjdzie nam walczyć o awans na Mistrzostwach Świata. Dlatego będzie to doskonała okazja, by przypomnieć sobie system gry oraz przećwiczyć warianty gry w przewagach i w osłabieniu.
Już 15 kwietnia początek Mistrzostw Świata w Krynicy, Polska ma jeden cel - awans. Jednak nie można lekceważyć innych przeciwników. Czy coś wiesz o nich, kto będzie najtrudniejszym rywalem w walce o awans?
- Ciężko powiedzieć... Moim zdaniem najtrudniejszym przeciwnikiem będzie Rumunia, a wielką niewiadomą Australia.
Za nami sezon PLH. Kto cię osobiście rozczarował, a kto zaskoczył? Czy ten sezon był najbardziej wyrównany w twojej karierze?
- O rozczarowaniu nie chciałbym mówić, za to najbardziej zaskoczył mnie Marek Strzyżowski. Idealnie wkomponował się do ataku z Jozefem Vitkiem i Sławkiem Krzakiem. Zdobył w play-offach kilka ważnych bramek i wypracował też sytuacje po których do siatki trafiali jego koledzy.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze