Drzewiecki: Hokej jest piękny i nieprzewidywalny
Dwudziesta edycja Pucharu Polski była wyjątkowa. To, co stało się w finałowym starciu przeszło oczekiwania wielu kibiców. Ostatecznie trofeum po raz ósmy trafiło w ręce hokeistów GKS-u Tychy, którzy po dogrywce pokonali Comarch Cracovię 6:5.
– Było dużo bramek i dużo okazji strzeleckich. Cóż, kibice powinni być zadowoleni. Mam nadzieję, że fajnie się to oglądało w telewizji i tych meczów będzie pokazywanych coraz więcej. To jest tak piękna dyscyplina, że zasługuje na jedną transmisję w tygodniu – zaznaczył Filip Drzewiecki, skrzydłowy „Pasów”.
Jego zespół prowadził już z tyszanami 2:0 i 3:1, ale rywale nie poddawali się. W ciągu pięciu minut zdobyli trzy bramki i prowadzili 4:3. Chwilę później szala zwycięstwa ponownie przechyliła się na stronę krakowian i spory w tym udział Petra Šinágla i właśnie Drzewieckiego, który na niespełna trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu gry zdobył gola na 5:4 dla Cracovii.
– Po cichu liczyłem, że będzie to decydująca bramka. Ale taki właśnie jest hokej, tu w każdej sekundzie może zdarzyć się coś niespodziewanego – przyznał Drzewiecki.
Zespół z piwnego miasta doprowadził do dogrywki po pięknym uderzeniu Bartłomieja Pociechy. Z kolei w dodatkowym czasie gry złotego gola zdobył Michael Cichy. Puchar Polski pojechał więc do Tychów.
– Mogliśmy zakończyć ten rok zdobyciem kolejnego trofeum, jednak nie udało się. Trzeba wziąć się do kupy i jak najlepiej przygotować się do fazy play-off – zaznaczył 33-letni skrzydłowy.
Komentarze