Sawicki: Kibice zrobiliby większą różnicę

Jastrzębianie pokonując wczoraj po raz drugi Podhale Nowy Targ w trwającej rywalizacji play-off zrealizowali zakładany plan na pierwsze mecze domowe. Choć nie przyszło im to łatwo, to Radosław Sawicki przyznaje, że podobny cel przyświeca im w nadchodzących starciach wyjazdowych.

Wczorajsza rywalizacja miała o wiele mniej zdecydowanego zwycięzcę niż starcie numer 1. Jastrzębianie ostatecznie zapewnili sobie drugie zwycięstwo na niespełna trzy minuty przed końcem spotkania dzięki trafieniu Romana Ráca, który błyskawicznie odpowiedział na wyrównującą bramkę Adriana Gajora.

– Myślę, że od początku meczu można było zauważyć naszą przewagę; wiele niewykorzystanych sytuacji. Podhale dobrze się broniło, ciężko było znaleźć gdzieś tę drogę do bramki, ale udało nam się strzelić trzy gole – jednego więcej niż Nowy Targ i z tego się cieszymy – nie ukrywał Radosław Sawicki.

Hokeiści znad czeskiej granicy w stu procentach wywiązali się z założeń, jakimi były dla nich dwa zwycięstwa na samym starcie rywalizacji. Teraz mogą przygotowywać się do kolejnych pojedynków ze sporą przewagą psychologiczną.

– Dokładnie, od początku chcieliśmy wygrać te dwa mecze u siebie. Tak też się stało; idziemy dalej i musimy wygrać kolejne dwa spotkania w Nowym Targu – przyznał wychowanek STS-u Sanok.

Podopieczni Róberta Kalábera zareagowali w najlepszy możliwy sposób na dwie stracone bramki, a mianowicie natychmiast byli w stanie odpowiedzieć na trafienia rywali. Czy wobec wczorajszego shutoutu Patrika Nechvátala możemy mówić o sportowej złości?

– I tak, i nie. To są play-offy; na pewno nie możemy liczyć, że w żadnym meczu nie stracimy żadnej bramki, bo Podhale – tak samo jak my – chce wygrywać. Nam się to dzisiaj udało, co nas bardzo cieszy – wyjaśnił reprezentant Polski.

Sytuacja z drugiej części drugiej tercji przypominała nieco analogiczny okres z listopadowego starcia obydwu drużyn, kiedy to zawodnicy Podhala także mieli problem z utrzymywaniem się z dala od ławki kar. Wówczas jastrzębianie bezbłędnie wykorzystywali nadarzające się przewagi, gromiąc ostatecznie rywali 7:1. Wczoraj ten element jednak szwankował.

– Mieliśmy kilka tych przewag, w obydwu meczach nie wychodziły one nam najlepiej. Na pewno popracujemy nad tym elementem na następnych treningach – zapewnił Sawicki.

W niedzielę obydwaj pretendenci do awansu do półfinału skrzyżują ze sobą kije w Nowym Targu. Pozostaje zadać sobie pytanie, czy bez kibiców na trybunach wciąż można mówić o „atucie własnego lodowiska”.

– Na pewno ma to jakieś znaczenie, mimo wszystko trenujemy zawsze na swoim lodowisku, a nie u gości. Tak samo oni mają ten plus, że trenują u siebie, a ich własny lód i bandy im nieco pomagają. Wiadomo, z kibicami różnica byłaby jeszcze większa, ale w tym momencie nas to nie obchodzi: oni grali u nas, my zagramy u nich i chcemy wygrać każde spotkanie – przekonywał 25-latek.