Minuta, która wstrząsnęła Podhalem!
Kolejną porcję dobrego hokeja zobaczyli dziś widzowie zgromadzeni na Jantorze. Szybkie, składne akcje, walka o każdy centymetr lodu oraz niecodzienna dramaturgia w końcówce to główne atuty dzisiejszego widowiska, które z pewnością usatysfakcjonowało wytrawnych kibiców tej pięknej dyscypliny sportu.
Podhale od pierwszych sekund narzuciło ostre tempo gry. Już w pierwszej minucie Milan Baranyk dwukrotnie niepokoił Piotra Jakubowskiego. Jednak, kiedy na początku 3 min. na ławkę kar trafił Rafał Sroka Naprzódodzyskałwłaściwy rytm gry, który jak się okazało utrzymywany byłprawie do ostatnich sekund. Zawodnicy Janowa bombardowali bramkę Krzysztofa Zborowskiegopraktycznie z każdej pozycji jednak nie potrafili znaleźć recepty nadobrze dysponowanego w tym okresie meczu „Zborę”. Sposób na pokonaniegolkipera jako pierwsi znaleźli w 14 min. goście wykorzystując grę zprzewagą jednego zawodnika. Wynik otwarł Dmitri Suur po podaniu Frantiska Bakrlika. Obraz gry nie zmienił się – Naprzód atakował, a bramki strzelali goście. Wynik podwyższył Milan Baranyk, który dobrze ustawiony pod bramką Jakubowskiego skierował do siatki krążek zagrany precyzyjnie przez Bakrlika. Pierwszatercja nie była w naszym wykonaniu zbyt udana, goście wykorzystalisytuacje, które mieli – my mieliśmy ich więcej, mimo to bramka nie padła – powiedział po meczu trener janowian Jaroslav Lehocky. Widać było jednak, że janowianie schodzą na przerwę skoncentrowani i nie pozwolą łatwo wydrzeć sobiepunktów. Naprzódkontrolował przebieg gry, stwarzał sytuację, a bramki strzelaligoście... można powiedzieć, że nowotarżanie wykorzystali naszeindywidualne błędy, powiedzieliśmy sobie jednak, że trzeba się obudzići widocznie to poskutkowało – w odpowiedzi na pytanie redaktora wyjaśniał kapitan Naprzodu Janów Marcin Słodczyk.
Kolejna odsłona todalsza wymiana ciosów i nieustępliwość w walce o krążek. Sądząc zprzebiegu gry kibice na trybunach obawiali się powtórki scenariusza zpierwszej tercji. Jednak nadzieję na zmianę ostatecznego wyniku dałniedawny jeszcze gracz Podhala Nowy Targ Marian Kacir, który po dwójkowej akcji z Markiem Pohlem „przełamał” w końcu Krzysztofa Zborowskiego.W połowie drugiej tercji janowianie ponad minutę mieli okazję grać zprzewagą dwóch zawodników, jednak mimo usilnych prób wynik nie uległzmianie. W 34 min. krążek po uderzeniu w słupek upadł za plecamizdezorientowanego Jakubowskiego. Sędzia obejrzał zapis video, którypotwierdził jednoznacznie, iż bramki nie było.
Minutę później doszłodo kuriozalnej sytuacji, kiedy to po szybkiej akcji gości Baranykpołożył na lodzie Jakubowskiego, oddał krążek nadjeżdżającemu przedpustą bramką Dariuszowi Gruszce, ten z odległościmetra strzelił, po czym uniósł ręce w triumfalnym geście. Jakież byłozdziwienie zawodnika, kiedy krążek odbity od poprzeczki wyskoczył przedpole bramkowe. Kiedy zawodnicy gości myślami byli już w szatni szybkąakcję przeprowadził najlepszy atak Naprzodu w dzisiejszym spotkaniu. Pohl – Słodczyk – Kacir i na 6 sekund przed końcem drugiej tercji na tablicy świetlnej ujrzeliśmy wynik remisowy. Dobrze rozegraliśmy pierwszą tercję szkoda tej bramki na 6 sekund przed końcem drugiej tercji. Decydująca była niewykorzystana akcja przy stanie 2:1 do pustej bramki – podsumował trener gości Milan Jancuska.
Trzecia tercja to okres, którego goście chyba długo nie zapomną. Najpierw w 45 min. do tercji gości wdarł się Marcin Słodczyk, który kątem oka dostrzegł nadjeżdżającego Marka Pohla.Ten sprytnym zwodem oszukał Zborowskiego i skierował gumę w światłobramki tuż pod golkiperem gości. Minęło niespełna 50 sekund, a swemożliwości zademonstrował debiutujący w barwach Naprzodu, kolejny byłygracz Podhala Viktor Kubenko. Napastnik markującakcję za bramką przeciwnika posłał z tyłu krążek wprost nałyżwy„Zbory”, który sam skierował go we właściwe miejsce. Bramkarz Podhalabył w takim szoku, że nie bardzo wiedział jak ma się zachować 14 sekundpóźniej, kiedy to Andrzej Gretka wykorzystując dekoncentrację „Zbory” silnym strzałem z kilku metrów podwyższył wynik na 5:2 dla gospodarzy. Cieszymysię bardzo gdyż ostatnio strzelaliśmy bardzo mało bramek, w końcu tenworek się rozwiązał i to w meczu z naprawdę trudnym przeciwnikiem,dziękuje chłopakom – podsumował kapitan janowian. Goście jednaknie odpuszczali do ostatniego gwizdka. Na 5 min. przed końcem trzeciąbramkę strzelił nieobliczalny Milan Baranyk, któryminął obrońców, oszukał bramkarza i posłał krążek do siatki. Jak to naJantorze bywa kibice przyzwyczajeni są jużdo horroru w ostatnichminutach meczu. Nie inaczej było i tym razem. Kiedy na niespełna 2 min.przed końcem na ławkę kar trafił Pawlak, a 30 sekund później Kacir,nowotarżanie wycofali bramkarza grając przez chwilę6 na 3. Przyniosłoto rezultat w postaci bramki autorstwa Suura,lecz dopiero na 9 sekundprzed końcową syreną, tak więc nic już nie było w stanie wydrzećjanowianom radości ze zwycięstwa. W końcówce niepotrzebna byłanerwówka, te kary naszych zawodników, ale na szczęście wszystko dobrzesię skończyło. Trzeba pochwalić wszystkich zawodników. – dodał po meczu trener Lehocky.
Ze zrozumiałychwzględów w ostatnich sekundach napięcie sięgało zenitu. Martwi jedyniefakt, że niektórzy czołowi zawodnicy Podhala Nowy Targ nie potrafilipogodzić się z porażką i pokazali swe inne, toniekoniecznie sportoweoblicze. Po końcowej syrenie Frantisek Bakrlik niedość, że prowokował do bójki to jeszcze zjeżdżając z lodu demonstrowałobsceniczne gesty w kierunku publiczności. Jakby tego było małozawodnik dając upust swej wściekłości zniszczył drzwi na korytarzumiędzy szatniami. Szkoda, że w ekstralidze jesteśmy świadkami podobnychekscesów. Można być liderem drużyny ale przegrywać również trzebaumieć!
Komentarze