Bronił jak w transie
Michal Fikrt był bohaterem wczorajszego starcia z GKS Tychy (3:2 k.). Czeski bramkarz Unii Oświęcim zatrzymał napór tyszan, broniąc 41 uderzeń rywali. – Przez całe spotkanie graliśmy fantastycznie. Zwycięstwo bardzo nas cieszy – promieniał po wygranej.
Biało-niebiescy dobrze rozpoczęli starcie z trójkolorowymi i po dziewięciu minutach prowadzili 2:0, bo na listę strzelców wpisali się Jiří Zdeněk i Jerzy Gabryś.
Te dwa trafienia mocno rozsierdziły gości, którzy za wszelką cenę szukali kontaktowego trafienia. Mieli jednak problem, bo Michal Fikrt momentami bronił jak w transie. Jeszcze w pierwszej tercji kapitalnie interweniował przy kąśliwej dobitce Jarosława Rzeszutki i uderzeniu Radosława Galanta, który starał się wykorzystać kapitalne dogranie wzdłuż bramki Jakuba Witeckiego. W drugiej odsłonie ulubieniec oświęcimskiej publiczności zatrzymał trzy uderzenia Kacpra Guzika.
Czeski golkiper skapitulował dopiero w 53. minucie po precyzyjnym uderzeniu Michała Woźnicy. Goście niczym wygłodniały rekin poczuli krew i doprowadzili do wyrównania, a w objęciach swoich kolegów utonął Kacper Guzik. – Przy tym trafieniu popełniłem błąd – bił się w piersi popularny „Fiki”.
Rozstrzygnięcie nie padło ani w regulaminowym czasie gry, ani w dogrywce. Dlatego o losach spotkania miały przesądzić rzuty karne. Przed serią najazdów Josef Doboš zdecydował się na zmianę golkipera. Między słupki wszedł Przemysław Witek, który chwilę później obronił siedem z ośmiu rzutów karnych.
– Przemek stanął na wysokości zadania i znakomicie interweniował. Możemy mu tylko serdecznie podziękować – tymi słowami Michal Fikrt ocenił grę swojego kolegi z zespołu.
– Pokonaliśmy jedną z najlepszych, o ile nie najlepszą drużynę w Polsce, co bardzo nas cieszy. Cały nasz zespół nie odpuścił i grał ze ogromnym poświęceniem. Nie chcieliśmy zakończyć tego sezonu porażką na własnym lodzie i przed własnymi kibicami. Dziękujemy im za wsparcie, a zarazem mamy nadzieje, że będą z nami także za 24 godziny – przyznał „Fiki”.
Komentarze