Różański: Mam coś jeszcze do zrobienia
Rozmowa z Jarosławem Różańskim, który mimo 38 lat wcale nie zamierza kończyć hokejowej kariery. Kilka dni temu przedłużył o kolejny rok kontrakt z drużyną MMKS Podhale.
Dosyć długo trwały negocjacje z zarządem. Kontrakt podpisał pan jako jeden z ostatnich...
- Tak wyszło. Wcale jednak nie były to jakieś skomplikowane rozmowy. Spotkaliśmy się trzy razy i za trzecim razem już dopięliśmy wszystkie szczegóły.
Był moment zastanowienia, czy aby to nie czas powiedzieć sobie stop?
- Pewnie, że tak. Zdaję sobie bowiem doskonale sprawę, że czasu nie oszukam i własnego organizmu również. Stąd coraz poważniej myślę o sportowej emeryturze. Na razie jednak ją jeszcze odłożyłem na kolejny rok. Raz, że fizycznie wcale nie czuję się jeszcze wyczerpany, a dwa zarząd klubu, trener Marek Ziętara, a przede wszystkim koledzy z zespołu dali mi do zrozumienia, że jestem jeszcze tej drużynie potrzebny. Stąd zdecydowałem, się na jeszcze jeden sezon.
To będzie ten ostatni?
- Nie wiem. Nie myślę o tym. Zobaczymy co się przez ten rok wydarzy. Mam jeszcze takie dwa hokejowe marzenia, które też w dużym stopniu odwodzą mnie o decyzji o zakończeniu kariery.
Jakie one są?
- Pierwsze to jeszcze raz zdobyć z Podhalem Mistrzostwo Polski, a drugie to rozegrać tysięczne spotkanie w polskiej lidze.
Aby osiągnąć ten drugi cel potrzeba co najmniej dwóch sezonów. Obecnie ma pan bowiem 933 ligowe spotkania na koncie...
- Dlatego nie wybiegam w przyszłość. Jak Bóg da zdrowie, to może uda się ten cel zrealizować. Nie będę robił jednak nic na siłę. Jeżeli przez ten rok uznam, że hokej nie daje mi już takiej satysfakcji i nie wnoszę niczego wartościowego do zespołu, to na pewno powiem pass. Nie interesuje mnie gra za zasługi.
Jak pan reaguje na złośliwe docinki, że jest pan za stary i powinien ustąpić miejsca w drużynie innym, młodszym zawodnikom....
- Niech mi to ktoś powie w twarz, albo przyjdzie na trening i zobaczy czy odstaję od reszty chłopaków. Oczywiście moja forma fizyczna nie jest już taka jak 10-15 lat temu, ale przecież taka jest kolei rzeczy. Nie uważam też, że komuś blokuję miejsce w składzie. To trener decyduje o układzie poszczególnych formacji. Gram tam gdzie on mnie ustawi i staram się wykonywać jego polecenia jak najlepiej. Gdybym nic nie wnosił do zespołu, to nie sądzę, aby nalegał żebym został na kolejny sezon. A jestem jak najbardziej za tym, aby do drużyny dołączali kolejni młodzi wychowankowie. Chętnie ustąpię im miejsca. Nie widzę problemu w tym aby grać w trzeciej czy czwartej formacji. Moja rola z każdym kolejnym sezonem się zmienia. Ja już nie będę wiodącym zawodnikiem, na którym będzie spoczywał ciężar zdobywania bramek. Teraz mam inne zadania. Funkcja kapitana też zobowiązuje. Staram się jak najlepiej wykorzystywać swoje doświadczenie, motywować i mobilizować chłopaków. Patrząc na ubiegły sezon, myślę że nie można mi niczego złego w tej kwestii zarzucić.
Jaka jest recepta na sportową długowieczność?
- Nie wiem czy jest jakaś recepta. Po prostu staram się prowadzić zdrowy tryb życia. Sen odgrywa bardzo ważną rolę. Pozwala na regenerację organizmu co jest bardzo istotne, zwłaszcza jak jest się u schyłku kariery. Po za tym hokej cały czas sprawia mi frajdę. A nie ma nic lepszego w życiu jak robić to, co się kocha.
Jaromir Jagr udowadnia, że nawet po 40 można grać wciąż na bardzo wysokim poziomie. Jest wiodącą postacią reprezentacji Czech na trwających Mistrzostwach Świata Elity. Stawia sobie go pan za wzór?
- Takich przykładów jest dużo więcej. Popatrzmy chociażby na ligę NHL. Tam jest ich najwięcej. Tylko w Polsce jakoś się utarło że jak ktoś zbliża się do czterdziestki to już raczej mu nie wypada uprawiać sportu wyczynowo. Wielu jednak sportowców w różnych dyscyplinach temu zaprzecza. A jeżeli chodzi o wzór to oczywiście Jagr powinien być wzorem dla każdego młodego hokeisty, ale dla mnie osobiście był nim zawsze Ray Bourque, legendarny obrońca Boston Briuns. On zresztą też skończył z hokejem dopiero po czterdziestce.
Jakie najbardziej rażące błędy popełniają dzisiaj młodzi polscy hokeiści?
- To złożony problem. Wydaje mi się, że większość z nich idzie na łatwiznę, nie potrafią się poświęcić hokejowi w stu procentach, a bez tego nie ma mowy o tym aby zajść wysoko i odpowiednio się rozwijać. Oczywiście są wyjątki, ale jest ich zdecydowanie za mało, stąd ten polski hokej wygląda tak jak wygląda. Brakuje rywalizacji wśród młodych zawodników. Za moich czasów o 1-2 miejsca w składzie pierwszej drużyny walczyło 20 juniorów. Dziś za dużego wyboru nie ma.
Fakt, że będzie pan jednym z najstarszych zawodników w lidze deprymuje czy motywuje?
- Większych emocji to we mnie nie wzbudza. Nie myślę o tym. Po prostu staram się robić daje to co robiłem przez ostatnie 30 lata. Tak jak mówię, wcale nie czuję się wypalony. Są we mnie jeszcze spore pokłady energii.
Na 18 maja trener Marek Ziętara zaplanował start przygotowań do nowego sezonu. Z zespołu odeszły dwie istotne postacie: Damian Kapica i Krystian Dziubiński. Potencjał zespołu wydaje się być słabszy...
- Wstrzymajmy się jeszcze z oceną. Wiem, że zarząd intensywnie pracuje nad tym aby uzupełnić tą lukę jaka powstała po odejściu Krystiana i Damiana. Gdyby udało się pozyskać na ich miejsce wartościowych zawodników, to myślę, że nasz potencjał będzie co najmniej zbliżony do tego jakim dysponowaliśmy w zeszłym sezonie.
Wygląda na to, że w nowym sezonie faworyt do mistrzostwa będzie tylko jeden. Cracovia według słów prezesa Janusa Filipiaka buduje prawdziwy „Dream Team".
- Gdyby za nazwiska przyznawano medale, to faktycznie Cracovia już mogłaby się okrzyknąć mistrzem. Na szczęście tak nie jest. W sporcie nic z góry nie da się przewidzieć. Myślę, że wbrew opiniom, nowy sezon będzie bardzo ciekawy.
Rozmawiał Maciej Zubek
Komentarze