O problemie dopingu w polskim hokeju
W świetle ostatnich doniesień o dopingu w świecie sportu, poruszyliśmy tę kwestię w rozmowie z trenerami czołowych polskich drużyn. Co o problemie sądzą polscy szkoleniowcy, którzy zetknęli się z tym u swoich podopiecznych?
W świecie sportów zimowych w ostatnim czasie szok wywołała informacja o wykrytym dopingu w organizmie Therese Johaug, norweskiej sportsmenki, uprawiającej biegi narciarskie. W organizmie zawodniczki wykryto obecność sterydu anabolicznego, znajdującego się na liście zakazanych substancji. Sama Johaug próbuje tłumaczyć, iż specyfik znalazł się w jej organizmie przypadkowo za sprawą maści przeciw oparzeniom. Norweżka zapowiada walkę o oczyszczenie z zarzutów, jednak mimo wszystko utalentowanej gwieździe skandynawskiego sportu grozić może aż kilka lat zawieszenia.
A jak to jest w naszym polskim hokeju? Kilka lat temu równie szokująca wiadomość obiegła rodzime środowisko, kiedy to ówczesny kapitan Comarch Cracovii Daniel Laszkiewicz został zawieszony przez Wydział Gier i Dyscypliny PZHL za stosowanie dopingu, wykrytego podczas badania po jednym ze spotkań ligowych. W efekcie hokeista został zdyskwalifikowany na dziewięć miesięcy, jednak do końca walczył o swoje dobre imię i zaprzeczał jakoby brał środki wspomagające. Na swoje tłumaczenie stwierdził, iż niedozwolony środek mógł znaleźć się w jednej z powszechnie dostępnych odżywek. Przykład starszego z braci Laszkiewiczów dobitnie pokazuje na jakie niebezpieczeństwa narażony może być każdy z zawodników. Czy w związku z pojawiającymi się ostatnimi czasy informacjami o wykrytym dopingu w świecie sportu, w klubach PHL poruszane jest to zagadnienie? Czy w polskim hokeju zauważono zwiększoną ilość kontroli antydopingowych? O odpowiedź poprosiliśmy dwóch uznanych szkoleniowców, znających sprawę z autopsji.
- Póki co nic takiego nie miało miejsca. Kontrole są przeprowadzane standardowo - mówi Marek Rączka, drugi trener TatrySki Podhala Nowy Targ, a w przeszłości zawodnik m.in. Comarch Cracovii. W drużynie Podhala nie jest to odrealniony problem, bowiem przed startem obecnego sezonu w organizmie Filipa Wielkiewicza wykryto THC (tetrahydrokannabinol). Zawodnik został zawieszony na dwa lata, a następnie po złożeniu wyjaśnień kara została złagodzona do pół roku.
- Odnośnie dopingu mieliśmy niedawno zebranie z drużyną. Wszystkie leki czy odżywki są ustalane z lekarzem na bieżąco i cały czas kontrolowane. Nikt bez opinii lekarza niczego nie bierze - wyjaśnia Rączka. - Każdy ma jednak swój rozum, musi uważać i myśleć, bo może narazić zarówno siebie, jak i drużynę. Po ostatnich akcjach jakie mieliśmy w drużynie, jestem przekonany, że każdy jeszcze bardziej się pilnuje i bierze stuprocentową odpowiedzialność - dodaje szkoleniowiec. Wtóruje mu Rudolf Roháček: - Hokeiści to dorośli ludzie. Każdemu grozi nawet dwuletnie zawieszenie, więc łatwo policzyć ile pieniędzy mogą stracić. Wszystko muszą konsultować z lekarzem - twierdzi trener Comarch Cracovii, którego wypowiedź można uznać za clou problemu.
Jest to istotne w kontekście pojawiających się ostatnio informacji o zaostrzeniu przepisów antydopingowych, w myśl których zawodnik przyłapany na dopingu może zostać zawieszony aż na cztery lata! W przypadku zawodowców oznacza to praktycznie zakończenie profesjonalnej kariery. Niech więc to będzie zarówno przestrogą, jak i ostrzeżeniem dla wszystkich sportowców, którzy sztucznie chcą "poprawiać" swój organizm.
Komentarze