"Złota" Kanada ! Igrzyska w Vancouver zakończone sukcesem gospodarzy !
Wypełniona po brzegi Canadian Hockey Place wybuchnęła radością, dumą i zachwytem. Kanadyjczycy sięgnieli po najważniejsze dla nich złoto na igrzyskach olimpijskich. Finał był dramatyczny i niezwykle ciekawy.
Wypełniona po brzegi Canadian Hockey Place wybuchnęła radością, dumą i zachwytem. Kanadyjczycy sięgnęli po najważniejsze dla nich złoto na igrzyskach olimpijskich. Finał był dramatyczny i niezwykle ciekawy.
Mecz finałowy, tak długo oczekiwany przez kibiców hokeja na całym świecie, rozpoczął się pod dyktando Kanadyjczyków. Mieli oni zapewne w pamięci grupowy mecz przeciwko reprezentacji USA, w którym to ich rywale zaczęli od mocnego uderzenia co w dużym stopniu ustawiło mecz. Tym razem to podopieczni Mike'a Babcocka zaczęli spotkanie z większym animuszem, od początku na lodzie widoczna była głównie walka - tu już przed meczem wiadomo było że nikt nie odpuści i że wszyscy widzowie tego sportowego spektaklu będą obserwować bój o każdy centymetr lodowiska.
Duży pressing Kanady przyniósł rezultaty w 12 minucie kiedy po błędzie obrońców USA bramkę zdobył Toews. Obraz gry nie zmienił się za bardzo w kolejnych minutach, wciąż to Kanada pozostawała nieznacznie aktywniejszym zespołem, a Amerykanie jakby szukali sposobu na zneutralizowanie dobrze grających rywali.
Następny gol również padł łupem grających w biało-czerwonych strojach gospodarzy turnieju. Ryan Getzlaf rozpoczął akcję, którą wykończył skutecznie gracz Anaheim, Corey Perry. Dwubramkowa przewaga Kanady wprowadziła w jeszcze lepszy humor widownie głośno skandującą "Let's Go Canada".
"Jankesi" obudzili się mniej więcej na 8 minut przed końcem drugiej tercji, coraz odważniejsze ataki spowodowane z pewnością sugestiami Rona Willsona wnosiły sporo zamieszania w tercji defensywnej Kanadyjczyków. Bramka kontaktowa, którą zdobył Duncan Keith, jest w dużej mierze zasługą obrońcy Dustin Brown, który zwiódł swojego klubowego kolegę z Los Angeles - Drew Dought'ego i strzelił w parkany Roberto Luongo, krążek do bramki ostatecznie wepchnął Keith.
Na trzecią tercje drużyny walczące o złoto wychodziły przy stanie 2-1 dla zespołu narodowego Kanady. Z każdą upływającą minutą kibicom w Vancouver wydawało się, że Kanada gra coraz pewniej i praktycznie nie możliwym jest wydarcie im tego zwycięstwa w tym momencie gry. Na 25 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry, prawie 20 tysięcy ludzi doznało kompletnego szoku. O czas przed wznowieniem naprzeciwko bramki Roberto Luongo poprosił Ron Willson, faceoff wygrali Amerykanie a strzał z prawej strony lodowiska oddał Patrick Kane. Krążek odbił się jeszcze od próbującego zmienić jego lot Jamie Langenbrunnera a ułamek sekundy później został uderzony przez Zacha Parise i wpadł do Kanadyjskiej bramki.
20 minutowa dogrywka była perspektywą niezwykle stresującą i wymagającą nie lada opanowania dla obu teamów. Głównym aktorem rozgrywanej w jeszcze szybszym tempie dodatkowej części gry okazał się być ten o którym zawsze jest głośno za oceanem - "Sid The Kid" Sidney Crosby. Przywódca Pittsburgh Penguins dostał z pod bandy podanie od Jarome Iginli i nie zastanawiając się długo strzelił na bramkę Millera, jak się okazało skutecznie. Odważne komentarze Kanadyjskich ekspertów mówiły nawet o tym że trafienie Crosbiego było najważniejszym golem w historii występów reprezentacji "Klonowego Liścia" na międzynarodowej arenie.
Kanada 3 - 2 USA (1-0, 1-1, 0-1, 1-0)
1-0 Toews (Richards) 12:50
2-0 Perry (Getzlaf, Keith) 27:13
2-1 Kesler (Kane) 32:44
2-2 Parise (Langenbrunner, Kane) 59:35
3-2 Crosby (Iginla) 67:40
Kanada : Luongo - Weber, Niedermayer, Iginla, Staal, Crosby - Keith, Seabrook, Marleau, Heatley, Thorton - Doughty, Pronger, Toews, Richards, Nash - Boyle, Morrow, Perry, Begeron, Getzlaf
USA : Miller - Suter, Rafalski, Parise, Langenbruner, Statsny - Gleason, Johnson, Malone, Pavelski, Kessel - Johnson, Orpik, Kesler, Brown, Kane - Whitney, Drury, Callahan, Backes, Ryan
Kary: 4 - 4 min.
Strzały: 39:36 (10:8, 15:15, 7:9, 9-4)
Widzów: 20 000
Mecz o trzecie miejsce, a równocześnie o brązowy medal jak zwykle odbierany był trochę jako nagroda pocieszenia dla jednych i smak goryczy dla tych którzy zajmą to "najgorsze" czwarte miejsce. Zarówno Finowie jak i Słowacy byli już przed spotkaniem zadowoleni z tego że udało im się zajść tak daleko w igrzyskach, w których nie byli głównymi faworytami do medali.
Kluczem do zwycięstwa w tej batalii okazała się umiejętność wykorzystywania gier w przewadze, Suomi trzykrotnie zdobywali bramki gdy mieli na lodzie o jednego hokeistę więcej, dołożyli do tego jedną bramkę grając w wyrównanych siłach i jedną stawiającą kropkę nad "i" na pustą bramkę Słowaków.
Pierwsza tercja zapowiadała bardzo wyrównany mecz, który w istocie był zacięty jednak podzielony równie jak tercje na trzy części. W dwudziestu początkowych minutach to Słowacy mieli większą kontrolę, ale mimo to zakończyli je z jednobramkową stratą bo dla Finlandii strzelił Sami Salo. Kolejna część spotkania pokazała Słowacką waleczność i mentalność wojowników drzemiącą w Słowackich zawodnikach.
Gaborik, Chara i spółka szczelnej obronie Skandynawów w drugich dwudziestu minutach strzelili trzy gole w tym dwa po power play'ach i jednego grając w przewadze. Po takim popisie, losy meczu wydawały się przesądzone zwłaszcza że Finowie już raz spalili się psychicznie przyciśnięci do muru (mowa oczywiście o półfinałowym meczu z USA).
Biało-Niebiescy odpowiedzieli w trzeciej tercji w imponujący sposób, wykorzystując każdy nawet najdrobniejszy błąd rywali stwarzali zagrożenie pod bramką strzeżoną przez Halaka. W najodpowiedniejszym momencie przebudził się Oli Jokinen, napastnik New York Rangers dla którego obecny sezon jest jednym ze słabszych w jego karierze dwukrotnie pokonał Słowackiego goalie, a po jednej bramce dołożyli Filppula i Hagman.
"To coś wyjątkowego" - opowiadał dziennikarzom tuż po meczu jeden z głównych bohaterów sukcesu Suomi - Oli Jokinen "Połowa z tych facetów nie założy już nigdy więcej koszulki Finlandii, ten sukces jest wspaniałym podsumowaniem ich kariery"
Finlandia była najstarszym wiekowo zespołem w Vancouver. Słowacy jak chyba w każdym meczu schodzili z lodu z podniesionymi głowami, zdobyli w tym turnieju serca kibiców swoją postawą na lodzie a czwarte miejsce jeszcze przed igrzyskami brali by w ciemno.
Słowacja 3 - 5 Finlandia (0-1, 3-0, 0-4)
0-1 Salo (Unassisted) 18:50 (PPG)
1-1 Gaborik (Demitra, Chara) 29:56 (PPG)
2-1 Marian Hossa (Handzus, Demitra) 35:38 (PPG)
3-1 Demitra (Marian Hossa) 38:45 (SHG)
3-2 Hagman (Timonen) 45:06 (PPG)
3-3 Jokinen (J. Ruutu) 46:41
3-4 Jokinen (Pitkanen, Kiprusoff) 48:41 (PPG)
3-5 Filppula (Timonen) 59:49 (ENG)
Słowacja : Halak - Meszaros, Chara, Demitra, Hossa, Kopecki - Visnovski, Strbak, Gaborik, Stumpel, Palffy - Sekera, Jurcina, Satan, Zednik, Handzus - Baranka, Cibak, Bartecko, Hossa, Radivojevic
Finlandia : Kiprusoff - Timmonen, Salo, Sellane, Koivu, Lehtinen - Lepisto, Pitkanen, Koivu, Ruutu, Filppula - Kukkonen, Lydman, Hagman, Miettinen, Kapanen - Niskala, Jokinen, Peltonen, Ruutu, Immonen
Kary: 18 - 14 min.
Strzały: 22:33 (5:12, 9:9, 8:12)
Widzów: 16 000
Komentarze