Przerwa reprezentacyjna z nowymi trenerami
Już w ten weekend pierwsza w obecnym sezonie poważna próba sił narodowych reprezentacji hokejowych. W kilku krajach kibice będą się turniejom towarzyskim przyglądać ze szczególnym zainteresowaniem, bo zadebiutują w nich nowi selekcjonerzy.
Nieudane występy reprezentacji na ostatnich Mistrzostwach Świata na Słowacji sprawiły, że kilku selekcjonerów musiało pożegnać się z posadami. Choć obecna przerwa międzynarodowa jest już drugą w tym sezonie, to tak naprawdę dopiero teraz nowi trenerzy będą prowadzić swoje kadry po raz pierwszy, bo poza polską żadna reprezentacja nie ma ochoty grać latem.
Z tego punktu widzenia najciekawiej powinno być w ten weekend w Monachium, gdzie z udziałem Niemiec, Słowacji, Szwajcarii i drużyny USA złożonej z graczy klubów europejskich odbędzie się kolejna edycja Deutschland Cup. W stolicy Bawarii w roli selekcjonera reprezentacji Słowacji zadebiutuje Vladimír Vůjtek, który zastąpił Glena Hanlona po tym, jak Kanadyjczykowi nie udało się ze słowacką kadrą awansować nawet do ćwierćfinału "domowych" Mistrzostw Świata.
Przed Vůjtkiem niełatwe zadanie, bo Słowacy w ćwierćfinale nie grali już od 4 lat, a awans do niego będzie na przyszłorocznych Mistrzostwach Świata w Finlandii i Szwecji absolutnym minimum, jeśli nasi południowi sąsiedzi chcą wrócić do pierwszej "dziewiątki" światowego rankingu, co daje bezpośredni awans na Igrzyska Olimpijskie w Soczi.
Rywalem Słowaków tak w Deutschland Cup, jak w walce o kwalifikację olimpijską będą Niemcy, także pod wodzą nowego trenera. Tu jednak zmiana nie była spowodowana słąbymi wynikami. Wręcz przeciwnie - na ostatnich dwóch turniejach z cyklu MŚ "Orły" zajmowały niezłe miejsca 4. i 7., Deutschland Cup dwa razy z rzędu wygrały, a w rankingu IIHF zespół zza Odry nie był tak wysoko (na 8. miejscu) od 2004 roku.
Uwe Krupp od dawna zapowiadał jednak, że pożegna się z posadą selekcjonera i tak zrobił. Zastąpił go Szwajcar Jakob Kölliker. Traf chciał, że w roli trenera reprezentacji Niemiec zadebiutuje on w piątek właśnie meczem ze Szwajcarią, w której kadrze przez 11 lat był asystentem Ralpha Kruegera. Przez ponad dekadę gdy ktoś mówił o hokejowej reprezentacji Szwajcarii, myślał o Kruegerze. Od ponad roku "Helwetów" prowadzi Sean Simpson, a Krueger był numerem 1 na liście życzeń Niemieckiego Związku Hokeja na Lodzie (DEB), ale skoro nie udało się zatrudnić jego, to niemieccy działacze postawili na jego wiernego asystenta.
Najważniejszy w ten weekend będzie jednak tradycyjnie turniej z cyklu Euro Hockey Tour z udziałem europejskiej "wielkiej czwórki" - Czech, Finlandii, Rosji i Szwecji. Tym razem są to także cztery najlepsze drużyny ostatniego światowego czempionatu. Dla reprezentacji Rosji inaugurujący cykl EHT Karjala-turnaus to początek ery po Wiaczesławie Bykowie, który poprowadził "Sborną" do dwóch tytułów mistrza świata. Czwarte miejsce w ostatnich MŚ nie zadowoliło jednak rosyjskich działaczy, więc Bykowa zastąpił Zinietuła Bilaletdinow i to on w ten weekend zaczyna w nowej roli drogę, na końcu której ma być złoty medal Igrzysk Olimpijskich w Soczi.
Turniej, który poza meczem Szwecja - Czechy odbywa się w Helsinkach to także wielkie wydarzenie dla fińskich kibiców, którzy zobaczą drużynę narodową po raz pierwszy od maja, gdy gracze "Suomi" po 16 latach znów zostali mistrzami świata. Przed rokiem Finlandia wygrała Karjala-turnaus po raz pierwszy od 5 lat. Teraz sezon zaczyna turniejem w Hartwall Areena, w której 20 maja przyszłego roku zostanie rozegrany finał Mistrzostw Świata. Fińscy fani nie wyobrażają sobie, by ich ulubieńców mogło w nim zabraknąć.
Obok zawodów w Sanoku w ten weekend odbędą się także dwa mocniej obsadzone turnieje EIHC. W białoruskim mieście Homel stawką będzie Puchar Polesia, a powalczą o niego oprócz gospodarzy także Dania, druga reprezentacja Rosji oraz Słowenia. Białorusini wygrali pierwsze cztery edycje imprezy, ale przed rokiem musieli uznać wyższość Duńczyków. Zadanie odzyskania trofeum otrzymał Fin Kari Heikkilä, który po fatalnym, omal nie zakończonym spadkiem do I Dywizji występie kadry na ostatnich Mistrzostwach Świata zastąpił Eduarda Zankowca.
Heikkilä zasiadł na jednym z najgorętszych stołków światowego hokeja, bo nie jest tajemnicą, że na obsadę stanowiska selekcjonera duży wpływ ma na Białorusi opinia samego dyktatora, Alaksandra Łukaszenki. W Homlu może być gorąco także ze względu na trenera drugiej reprezentacji Rosji, Andrieja Nazarowa. Tego samego, który w trakcie niedzielnego meczu ligowego Witiaza Czechow z Dynamem Mińsk pobił się z białoruskimi kibicami.
Rosyjskie media podały nawet, że obawiając się złego przyjęcia w Homlu Nazarow wystąpił do białoruskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych o przydzielenie mu osobistej ochrony podczas pobytu na Białorusi, ale trener temu zaprzecza. - Pytałem tylko o ogólne kwestie bezpieczeństwa w hali, w której będziemy grać. Nie jedziemy do wrogiego państwa, żebym musiał prosić o ochronę - powiedział Nazarow.
Turniej z cyklu EIHC, Négy Nemzet Torna odbędzie się także w węgierskim Miszkolcu. Reprezentację "Madziarów" poprowadzi w nim Kevin Primeau, który zastąpił w roli selekcjonera Teda Satora po tym, jak ten ostatni nie wykorzystał dwóch szans awansu do światowej elity. Węgrzy przed własną publicznością będą mieli okazję zrewanżować się Włochom, z którymi przegrali w kwietniu rywalizację o awans po dogrywce.
Z nowym trenerem do turnieju w Miszkolcu przystąpią także Austriacy, którzy od 6 lat regularnie kursują między elitą, a jej zapleczem. Przedostatnie miejsce i spadek podczas ostatnich MŚ elity oznaczało pożegnanie z pracą dla Billa Gilligana, którego zastąpił dotychczasowy asystent, Manny Viveiros. Stawkę uczestników turnieju na Węgrzech uzupełniają Japończycy, których nie było na ostatnich Mistrzostwach Świata Dywizji I, a którzy w kwietniu w Lublanie będą musieli się przede wszystkim obronić przed spadkiem z nowej Dywizji IA.
Dwa ciekawie zapowiadające się mecze towaryskie rozegrają w piątek i sobotę występujące w elicie MŚ reprezentacje Francji i Norwegii. Spotkania odbędą się w Grenoble i Lyonie z udziałem zawodników polskich klubów - Nicolasa Bescha (Cracovia Kraków) oraz Teddy'ego Da Costy (GKS Tychy), a historia w pewnym sensie zatoczy w nich koło dla bramkarza Francuzów, Fabrice'a Lhenry'ego. W przyszłym tygodniu minie bowiem 20 lat od jego debiutu w narodowych barwach. Urodzony w Lyonie gracz Dragons de Rouen przygodę z reprezentacją rozpoczął dokładnie 16 listopada 1991 roku właśnie w norweskim Trondheim, meczem przeciwko... Polsce. "Biało-czerwoni" przegrali wówczas 2:3.
Komentarze