Narkotyki - moja największa głupota - przyznaje Lukáš Říha
Są hokeiści, których kibice przeciwnika nienawidzą, ale miejscowi kibice uwielbiają. Oprócz niekwestionowanego hokejowego kunsztu mają w sobie dar wywoływania emocji.
Tych pozytywnych i negatywnych. Trzymają się zasady, że hokej to nie tylko gra, ale widowisko dla kibiców. Były gracz Martina i Oświęcimia Lukáš Říha, jest takim właśnie zawodnikiem. Hokejowy geniusz z wyjątkowym charakterem. Obecnie "odsiaduje" karę dyskwalifikacji za doping w Polsce. Podzielił się wrażeniami, jak zmieniło się jego życie.
14 marca 2012 roku, po meczu o trzecie miejsce z Jastrzębiem, w próbce jego moczu znaleziono ślady amfetaminy i jej pochodnych. Unia ten mecz przegrała 2:3 po dogrywce, a Říha w 7. minucie strzelił gola. Komisja dyscyplinarna nałożyła na niego karę dwóch lat zakazu gry. Zakaz gry nadal obowiązuje, choć zawodnik miał nadzieję, że po upływie połowy czasu kara zostanie anulowana. Do dziś Říha milczał w tej sprawie, ale teraz zdecydował się o tym opowiedzieć.
Lukášu, jak wspominasz marzec 2012?
„Nie jest to dla mnie przyjemny temat. Wspomnienia są i dobre, i bardzo złe. W marcu mam urodziny, ale również właśnie w marcu miała miejsce ta nieprzyjemna sprawa. Komisja antydopingowa wylosowała mnie do kontroli i stwierdzono obecność zakazanych substancji w moim organizmie.“
Jak przyjąłeś tę dyskwalifikację?
„Kiedy robisz coś od wielu lat i nagle cię tego pozbawiają, to jakby zabrać małemu chłopcu jego zabawkę. Wtedy byłem bardzo zły na siebie. To, co mi się przydarzyło... wiesz, gdybym wziął jakieś sterydy, EPO, efedrynę, czy cokolwiek innego, co miałoby mi pomóc w grze, ale to nie miało z tym nic wspólnego. W życiu osobistym zrobiłem wielki błąd, a wyszło to na testach antydopingowych. Zostały mi jakieś resztki w organizmie i kontrola właśnie to odkryła."
10 punktów w 11 meczach play-off to niezły wynik.
„Tylko powtórzę, że to z hokejem nie miało nic wspólnego. Byłem na dyskotece i bawiłem się tam po narkotykach, nie po alkoholu. Była to moja największa głupota, która z hokejem nie miała związku. Chodziło o zabawę. Na moje wyniki hokejowe to nie mogło mieć wpływu.“
Myślałeś, że następnego dnia będzie normalnie?
„Drugiego, trzeciego... po kilku dniach już było wszystko w porządku. To nie były środki, które miałyby mi pomóc w hokeju. Było to dla zabawy no i ta zabawa tej nocy się skończyła. Wiedziałem, że to jeszcze przez kilka dni będzie do wykrycia w organizmie, ale nie myślałem, że na koniec sezonu będzie jeszcze jakaś kontrola antydopingowa.“
Kiedy szedłeś na kontrolę miałeś wrażenie, że będą problemy?
„Oczywiście. W tej chwili wiedziałem, że klamka zapadła.“
Myślisz, że dwa lata zawieszenia to zbyt surowa kara?
„Wiem, jak to jest z dopingiem i ile lat za to grozi. Dwa lata to długi czas, ale z drugiej strony wiadomo, ile za to grozi. Nie zostało mi nic innego, jak się z tym pogodzić. Wyjaśniono mi, co znaleziono w moim organizmie i że są gorsze środki - sterydy, EPO albo inne środki do poprawienia wyników organizmu. Wiedziałem, co przyjąłem do organizmu i nie było to dla sportu. Myślę, że na lodzie jestem głównie z powodu sportu i zabawy kibiców na trybunach. Oczywiście popełniłem duży błąd i nie chcę tego usprawiedliwiać tym, że inni biorą EPO czy inne środki, żeby być lepszym na lodzie. To nie jest mój przypadek. Chciałem być lepszy na dyskotece, a nie na tafli.“
Czy Lukáš Říha zmienił się po tych doświadczeniach?
„Zmienił. I to bardzo, bardzo zmieniło moje życie. Dostałem porządnie po łapach, naprawdę porządnie. Osobiście inaczej patrzę na życie, wewnętrznie się uspokoiłem. Ale na tafli to będzie ten sam Říha, co kiedyś. Takiego mnie ludzie poznali i takiego mnie kibice, dla których grałem, najbardziej lubili. Coś się musiało zmienić, ale na pewno nie ten Lukáš Říha, który grał w hokeja.“
Jaka była Polska od tej hokejowej strony? Wiemy, że podobnie jak w Martinie Oświęcim oszalał na twoim punkcie.
„Nie mogę powiedzieć nic złego na Polaków. Błąd popełniłem ja. Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko hokej, było tam super. Nie było się na co skarżyć, wszystko działało tak, jak miało działać. Z pewnością zawiodłem w Polsce wielu kibiców, ale grało mi się tam wybornie. Jeśli chodzi o poziom meczów, był trochę niższy niż na Słowacji. Z Martina odszedłem, bo musiałem odejść. Odszedłem, ponieważ... Zastanawiam się, jak to wyjaśnić.“
A Francja?
„Acha. W tym przypadku nie szło tylko o pieniądze. Mówi się, że o pieniądze zawsze chodzi (z uśmiechem). Ale w tym przypadku odejścia naprawdę nie szło o pieniądze. Zainteresowani wiedzą, dlaczego tak się stało. Nie chce mi się nad tym rozwodzić.“
OK, wróćmy do twojego polskiego kontraktu.
„Dostawaliśmy pieniądze na czas. Dzięki temu w szatni i u mnie osobiście był dobry nastrój. Wracając do poziomu hokeja w Polsce, to trudno to tak jednoznacznie określić. Pięć drużyn prezentowało wyborną formę, ale dla pozostałych zwycięstwo było wyjątkowym przypadkiem. Jak grały drużyny z czołówki tabeli, to te mecze można porównać ze słowacką extraligą.“
Wiemy, że trenujesz z pierwszoligową Prievidzą. Jest jakaś szansa, że tu zagrasz?
„Najpierw muszę powiedzieć, że jestem bardzo wdzięczny, że otrzymałem taką szansę. Szefom prievidzkiego hokeja chcę za to bardzo podziękować. Również trenerom, którzy mnie tutaj muszą znosić. Bardzo sobie cenię, że mogę tutaj chociaż trenować. Z drugiej strony myślałem, że już w tym czasie będę mógł występować w Prievidzy. Przed dwoma miesiącami wydawało się, że będę mógł grać w I lidze. Rok kary mi się skończył i mogłem wnieść o odpuszczenie reszty kary. Odpowiedni wniosek złożyłem. Z polskiej strony przyszła odpowiedź, że jeśli zapłacę karę 3.000 złotych, będę mógł grać. Więc i to zapłaciłem. Następnie w Polsce obradowała jakaś komisja i zaczęli się z tego wycofywać. Odpowiedź była taka, że muszę wnieść o zatrzymanie kary, a nie o jej odpuszczenie, że o tym będzie decydować WADA (World Anti-Doping Agency - Światowa Agencja Antydopingowa) i IIHF. Wydaje mi się to jakieś głupie, bo karę otrzymałem od PZHL i od nikogo innego. Teraz to wszystko jest w martwym punkcie. Oczywiście do Polski posłaliśmy kolejny wniosek, w którym własnoręcznie napisałem jak do tego doszło oraz moje wytłumaczenie. Teraz już tylko czekamy, co z tego wyniknie.“
Wierzysz, że to się ułoży po twojej myśli?
„Już nie jestem optymistą. Moje szanse oceniam na jakieś 10 procent. Tych szans grania było już tyle, że człowiek przestaje wierzyć. Oczywiście nadzieja umiera ostatnia. Mówię, że jak tyle wytrzymałem, to do końca sezonu też wytrzymam. Dlatego jestem wyjątkowo wdzięczny Prievidzy za możliwość trenowania. Jeśli jeszcze zagram w hokeja w przyszłym sezonie, to nie będzie to takie zupełnie bez hokeja.“
Jak się czujesz na lodzie?
„Teraz już super. Właściwie byłem już rok odstawiony od hokeja zupełnie. Było mi przyjemnie stwierdzić po dłuższym czasie, że ciągle potrafię grać. Trudno jest tylko trenować bez grania meczów. Nawet kiedy widzę chłopaków jak grają, gdy jeżdżę z nimi na mecze wyjazdowe i oglądam z trybun, jest mi z tym ciężko. Czasami najchętniej to bym tam wskoczył na taflę i pomógł. Myślę, że od strony hokejowej, jestem stary, dobry - Lukáš, ale dopiero mecz byłby dla mnie prawdziwym testem.“
Rok bez hokeja był rokiem bez sportu?
„Ubiegły rok trenowałem dzieci w Martine. W lutym byłem na nartach i miałem wypadek, którego skutkiem było wstrząśnienie mózgu. Przywieźli mnie do mamy, do Czeskiej Republiki, bo wyglądało to naprawdę źle. Miałem problemy z prawą nogą i ręką. Wykryto zmiany w mózgu i dłużej trwał mój powrót do zdrowia. Był to bardzo trudny czas dla mnie. Kiedy już mogłem się poruszać, zacząłem jeździć na rolkach. Na początku nie potrafiłem prawej nogi dosunąć tak, jak byłem do tego przyzwyczajony. Musiałem nad tym pracować. Kiedy już zacząłem normalnie się poruszać, codziennie przejeżdżałem po 20 kilometrów. Fizycznie myślę, że jestem już w formie, psychicznie też. Z wszystkimi się już pogodziłem i bardzo się cieszę, kiedy będę mógł już wystąpić w meczu. Zobaczymy kiedy to będzie możliwe.“
Potrafisz dobie wyobrazić powrót do klubu w Martinie?
„Byłem w kontakcie z kierownictwem, kiedy pan Kalnický zastąpił pana Nauša. Ale jeśli chodzi o powrót do Martina, to w pierwszym rzędzie chcę się usprawiedliwić kibicom, bo wiem, że ich zawiodłem, choć oni mi kibicowali i we mnie wierzyli. Chciałbym zdobyć ich zaufanie, ale to chyba będzie trudne. Jak to się mówi popełniać błędy to rzecz ludzka, ale odpuszczać to rzecz boska. Dlatego wierzę, że to co zrobiłem dla MHC Martin pozwoli mi na zdobycie kredytu zaufania u kibiców. Mam nadzieję, że dadzą mi szansę i udowodnię, że to był z mojej strony błąd, który się nie powtórzy. Może i bym wrócił do Martina, ale to nie zależy tylko ode mnie. Oczywiście potrafię się wyobrazić w Martinie, zwłaszcza kiedy widzę jakie miejsce mają w tabeli (Martin jest przedostatni w tabeli przed słowacką U20). Nie patrzy się na to z przyjemnością. Jeśli masz w sercu jakąś drużynę, to chcesz ją widzieć na czele tabeli. Nie twierdzę, że wystarczy, że Ríha przyjdzie do Martina i od razu skoczymy do pierwszej czwórki. Tak to nie działa.“
Jeśli się nie uda w Martinie to zagrasz w Prievidzy?
„Oczywiście. Chcę się odwdzięczyć za to, jak mi teraz pomagają. O innych wariantach rozmawiać w tych okolicznościach jest przedwcześnie. Jedyny klub, w którym jestem pewien, że będę gra,ł to oczywiście Prievidza.“
Gdzie teraz mieszkasz?
„Aktualnie w Prievidzy w hotelu i jestem zadowolony.“
Komentarze