Były gracz NHL zmarł w wieku 31 lat
W wieku 31 lat zmarł Jimmy Hayes, który spędził 7 lat na taflach NHL.
Hayes zmarł w poniedziałek w swoim domu w mieście Milton w amerykańskim stanie Massachusetts. Po przybyciu na miejsce ratowników medycznych i policji, stwierdzono, że były hokeista nie żyje. Jak podał dziennik "The Boston Globe", choć przyczyny śmierci nie są znane, to nie jest ona uważana za podejrzaną.
Hayes został do NHL wybrany w 2008 roku z numerem 60 draftu przez Toronto Maple Leafs. Nigdy jednak w tym zespole nie zagrał. Na taflach najlepszej ligi świata reprezentował barwy Chicago Blackhawks, Florida Panthers, Boston Bruins i New Jersey Devils. Łącznie wystąpił w 334 meczach sezonów zasadniczych, strzelił 54 gole i zaliczył 55 asyst. Grał także dwukrotnie w fazie play-off. Występował w NHL przez 7 lat, część sezonów dzieląc między tę ligę a AHL.
Przed rozpoczęciem zawodowej kariery był graczem drużyny Boston College Eagles, która w 2010 roku sięgnęła po uniwersyteckie mistrzostwo Stanów Zjednoczonych. Z reprezentacją USA był z kolei wicemistrzem świata do lat 18.
Po raz ostatni zawodowo w hokeja grał w 2019 roku. Cały sezon spędził wówczas w drużynie Wilkes-Barre/Scranton Penguins w lidze AHL. Od tego czasu zdarzało mu się jednak latem trenować razem z mieszkającymi w okolicy zawodowymi hokeistami.
Hayes był członkiem bardzo hokejowej rodziny. Jego młodszy brat Kevin jest zawodnikiem Philadelphia Flyers, kuzyni Matthew i Brady Tkachukowie grają - odpowiednio - w Calgary Flames i Ottawa Senators, a jego wujem był ich ojciec, były świetny gracz NHL Keith Tkachuk.
Zmarły były zawodnik grał w Boston Bruins tylko przez 2 sezony, ale był mocno związany z Bostonem i stanem Massachusetts. Urodził się w znajdującym się w okolicy mieście Dorchester, mieszkał w Milton i reprezentował Boston College w rozgrywkach uczelnianych.
- Jestem zdruzgotany informacją o odejściu mojego przyjaciela Jimmy'ego Hayesa - powiedział w oświadczeniu opublikowanym przez klub kapitan Bruins Patrice Bergeron. - Znajomość z nim była przyjemnością i zawsze było miło być obok niego zarówno na lodzie, jak i poza nim. Zawsze będę pamiętał jego szeroki uśmiech - był bardzo pozytywną i pełną życia osobą. Będzie mi tego brakowało. Straciliśmy wspaniałego człowieka.
Hayes miał żonę Kristen i dwóch małych synów - dwuletniego Beau oraz 3-miesięcznego Maca.
- Ze wszystkich dzieciaków, które trenowałem, na pewno byłby w mojej pierwszej piątce ulubionych, jeśli chodzi o przyjemność prowadzenia ich i wspólnego przebywania w szatni - powiedział trener drużyny Boston College Jerry York. - Zawsze podziwiałem jego wpływ na drużynę poza lodem. To był naprawdę dobry hokeista. Zdobywał tytuły u nas, grał w NHL. Ale jako młody facet po prostu fajny człowiek. Świetny dzieciak z tego miasta.
Komentarze