MŚ Elity 2019: Brytyjczycy świętują utrzymanie. Russell chwali Polaków
Dzięki poniedziałkowej wygranej Wielkiej Brytanii z Francją 4:3 po dogrywce podopieczni Petera Russella utrzymali się w elicie, do której awansowali po 25 latach. Szkocki trener wypowiedział się również o polskiej reprezentacji, którą uważa za dobry i waleczny zespół.
Russell awansował z Wyspiarzami w ciągu trzech lat z dywizji IB do światowej elity, a nasza kadra w tym czasie zdążyła opuścić dywizję IA i utknąć na dłużej „w trzeciej lidze.” Oto co powiedział na ten temat nasz rozmówca:
Faktycznie przeskoczyliśmy w światowej hierarchii Polskę, ale jeszcze dwa lata temu byliśmy przecież w dywizji IB, czyli tam gdzie teraz są biało-czerwoni. W ubiegłym roku w Budapeszcie udało nam się zająć drugie miejsce i wywalczyć awans do grona najlepszych. Być może ta zamiana miejsc z Polakami to kwestia charakteru, uporu i wiary w swoje umiejętności ?
Polska to bardzo dobra drużyna. Znamy tego rywala . Przecież przez dwa ostatnie lata rozgrywaliśmy przed mistrzostwami mecze towarzyskie. Kojarzę wielu zawodników waszej drużyny. Kojarzę ten zespół jako bardzo waleczny z wieloma ciekawymi chłopakami. Poza tym styczność z polskim hokejem miałem w Belfaście przy okazji Pucharu Kontynentalnego, gdzie drużyna z waszego kraju pokazała się bardzo dobrej strony. Wydaje mi się, że powinniście się dźwignąć z tego miejsca, w którym znajdujecie się obecnie.
Mistrzowskim posunięciem 44-letniego trenera okazało się wzięcie czasu w decydującym o pozostaniu w elicie meczu z Francją przy stanie 0:3. Od tego momentu Brytyjczycy pokazali nowe oblicze i strzelili 4 gole z rzędu, w tym decydującego w dogrywce.
Kiedy wziąłem czas przy stanie 0:3, przypomniałem chłopakom historię z ubiegłorocznego meczu z Węgrami. Wtedy na 10 minut przed końcem przegrywaliśmy 0:2. Na trybunach trwało szaleństwo kibiców gospodarzy, atmosfera była gorąca. Powiedziałem moim zawodnikom, czy pamiętają, że wtedy oddaliśmy dwa strzały i wpadły dwie bramki. Dogoniliśmy Węgrów, a sprawa awansu znów była otwarta. Dałem im pozytywnego kopa. Nie pozwoliłem im się załamać, ale powiedziałem, że dzisiaj może być tak samo, że jeszcze nic straconego.
Uważam, że dzisiaj zagraliśmy dobrze. Na początku może coś nie szło, ale wzięliśmy czas porozmawialiśmy ze sobą i poprzez walkę do końca zachowaliśmy miejsce wśród najlepszych drużyn świata.
Przydał nam się ten dzień przerwy między naszym przedostatnim meczem, czyli ze Słowacją, a spotkaniem o wszystko z Francuzami. Dobrze, że mogliśmy trochę zregenerować się na ten najważniejszy pojedynek turnieju. Jak było widać, te siły zachowane na końcówkę okazały się bardzo ważne.
Na tych mistrzostwach było kilka drużyn, które tak jak my przegrały swoje pierwsze cztery mecze i poddały się. To co nas odróżnia, to właśnie to, że my nigdy się nie poddajemy i nie tracimy wiary.
Hokej musi przynosić radość. To powinno być dla zawodników dobrą zabawą, że mogą założyć reprezentacyjną bluzę i dać z siebie „maksa”. Powalczyć, zrobić coś fajnego dla siebie, dla drużyny i dla ojczyzny. Naprawdę był to miły widok dzisiaj, kiedy widziałem ile nasi zawodnicy mają frajdy z tej rywalizacji.
Największym bohaterem dogrywki meczu z Francją okazał się Ben Bowns, który ratował swój zespół kilkukrotnie w doskonałych sytuacjach strzeleckich Francuzów. Gdyby nie jego wyczyny na linii bramkowej, to mecz zakończyłyby się przegraną Brytyjczyków. Russell porównał golkipera Cardiff Devils do Przemysława Odrobnego, którego prowadził w czasach, gdy trenował Milton Keynes Lightning.
Bowns odwalił kawał dobrej roboty w dogrywce, ale nie tylko, ponieważ wcześniej wielokrotnie równie dobrze bronił. Bowns to pewny punkt naszej drużyny, tak jak dla Polski „Shemmy” (Przemysław Odrobny – przyp.red.). Absolutnie jeden błąd nie może przekreślać dorobku tego golkipera i tego co zrobił dobrego dla reprezentacji. Jeżeli chodzi o Bownsa, to wiadomo jak ciężko jest bronić po 50 strzałów Amerykanów, czy Kanadyjczyków. Trudno oczekiwać, żeby nic nie wpadło przy takiej nawałnicy, to wręcz niemożliwe. To jeden z najlepszych bramkarzy w naszej lidze. Myślę, że śmiało można go zaliczyć do czołówki europejskiej.
Zwycięskie spotkanie z „Trójkolorowymi” podsumował również Ben O’Connor, jeden z najbardziej doświadczonych zawodników kadry Russella, etatowy jej reprezentant.
Ten mecz miał dwa oblicza. Rozpoczęło się dla nas fatalnie, ponieważ daliśmy strzelić sobie 3 bramki, ale potem trener wziął czas. Zostało jeszcze 12 minut drugiej tercji, a to w hokeju mnóstwo czasu. Wzięliśmy się do roboty i jeszcze przed przerwą odrobiliśmy dwa gole. Wiedzieliśmy, że nie wolno nam się załamać. Trzeba walczyć. Zresztą my nigdy się nie poddajemy. To, że jesteśmy w elicie, to nic innego jak wynik naszego niezłomnego charakteru i tego, że nigdy nie składamy broni.
To co stało się dzisiaj, to jak jakiś wspaniały sen. Od 0:3 poprzez jedną bramkę, drugą i świadomość, że mamy ich, że to jest ta chwila i trzeba ją wykorzystać. Wspaniałe uczucie. Zmęczenie było ogromne, ale nikt o tym nie myślał. Cel był tylko jeden dogonić Francuzów, a potem strzelić tę decydującą bramkę.
Russell dał nam złapać oddech tym, że poprosił o czas, gdy przegrywaliśmy 0:3. Poza tym zebrał nas i natchnął do walki. Powiedział „zobaczcie, oni oddali 5 strzałów i zdobyli 3 bramki, po prostu zróbcie to samo” i tak się stało. Posłuchaliśmy go. Stopniowo zbliżaliśmy się do Francuzów. Szala zaczęła przechylać się na naszą stronę, a potem była ta niesamowita dogrywka, w której wytrzymaliśmy ciśnienie.
O’Connor w czasie turnieju w Koszycach uzbierał zaledwie 3 punkty. Wszystkie w ostatnim meczu, asystując przy pierwszych trzech golach Brytyjczyków.
Dla mnie osobiście na tym turnieju działo się bardzo dużo. W czasie jego trwania zdążyłem złapać drobną kontuzję i wrócić, a dziś faktycznie mogę być bardzo zadowolony, bo choć nie strzeliłem gola, to brałem udział w trzech z czterech akcji bramkowych. Ale pamiętajmy, że to naprawdę nie ma znaczenia, czy ktoś zdobył 3 asysty, czy żadnej. Liczy się tylko dobro drużyny i końcowy wynik, a ten był jak najbardziej w porządku dla nas.
Cieszymy się ogromnie, bo nikt nie stawiał na drużynę Wielkiej Brytanii. Dla wielu wydawaliśmy się typowymi chłopcami do bicia, jakąś egzotyczną drużyną, która wdarła się do grona najlepszych i szybko spadnie. W tej sytuacji uśmiechy na naszych twarzach muszą być szerokie, bowiem udowodniliśmy wszystkim, że to nie tak. Potrafimy grać w hokeja i to jeszcze nie jest dla nas czas, żeby wygrywać z Niemcami, czy Finlandią, ale pokazaliśmy tym drużynom, że potrafimy walczyć i nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa.
30-letni defensor wraz z kolegami nie ukrywał tego, że nadszedł czas radości, a dla brytyjskiego związku hokejowego, czas wytężonej pracy, aby nie zmarnować wysiłku włożonego przez Russella oraz jego chłopaków.
Co przed nami? Myślę, że tylko jedna rzecz… jak najszybciej dostać się do pubu (śmiech). Jest w nas tyle emocji, radości, przemyśleń. Gdzieś trzeba to zostawić i zresetować głowy. Ale odpowiadając na poważnie, przed naszą krajową federacją nie lada wyzwanie. Trzeba jeszcze większy nacisk położyć na popularyzację hokeja, na szkolenie dzieciaków i rozwój hokeja amatorskiego. Wszystko po to, żeby Wielka Brytania jak najdłużej utrzymała się na najwyższym poziomie.
Po przeciwnej stronie barykady znaleźli się Francuzi. Opuszczają szeregi najlepszych po 12 latach gry wśród najlepszych. Alexandre Texier, ich największa hokejowa nadzieja zapowiada walkę o szybki powrót do elity. Oto co powiedział 19-letni napastnik Columbus Blue Jackets:
Na pewno stać nas na grę w elicie. Czujemy się bardzo rozczarowani. Staraliśmy się bardzo, ale jak widać nie udało się. Wszystko co możemy teraz zrobić, to przeanalizować błędy, przygotować się na przyszłoroczne mistrzostwa dywizji IA i po prostu je wygrać. To pozwoli wrócić do miejsca, które jest nam przeznaczone. Nie utrzymaliśmy się na własne życzenie.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Komentarze