Tomek Valtonen wyrzucony z boksu. "Shit happens"
To był przykry powrót do ligowej rzeczywistości dla Tomka Valtonena. Jego drużyna straciła rekordową liczbę goli, a on sam został przez sędziów wyrzucony na trybuny. - Uznali, że tak będzie dla mnie lepiej - mówi selekcjoner reprezentacji Polski.
W 3 dni trener Valtonen przeżył dwa zupełnie różne stany emocjonalne. W niedzielę cieszył się w Nur-Sułtanie z sensacyjnego zwycięstwa reprezentacji Polski z Kazachstanem na turnieju prekwalifikacyjnym do Zimowych Igrzysk Olimpijskich, a dziś wrócił do rzeczywistości ligowej i nie był to powrót przyjemny. Jego zespół Mora IK w drugiej lidze szwedzkiej przegrał na wyjeździe aż 2:9 z Kristianstads IK. Znany szwedzki statystyk Thomas Videkling napisał na Twitterze, że drużyna z Mory straciła w jednym meczu na zapleczu ekstraklasy 9 goli po raz pierwszy od sezonu od wprowadzenia w 1999 roku obecnej struktury rozgrywek w szwedzkim systemie ligowym i powstania HockeyAllsvenskan jako drugiej klasy rozgrywkowej.
Ale to nie wszystko... Valtonen prowadził drużynę z boksu tylko do 33. minuty, bo na więcej nie pozwolili mu sędziowie. Po strzelonym w przewadze 5. golu dla rywali wdał się w dyskusję z arbitrami, którzy uznali, że przekroczył dopuszczalne granice i nałożyli na niego karę meczu za obrażenie sędziego.
- Nie chcę tego komentować. Czasem człowiek myśli co innego niż sędziowie i tutaj byliśmy po dwóch różnych stronach - powiedział po spotkaniu w rozmowie z lokalnym portalem dt.se. - Ale to oni decydują, również o tym, kto może zostać w boksie. Tym razem uznali, że będzie dla mnie lepiej, jeśli w nim nie zostanę. Zdarza się. To już jest historia. "Shit happens".
40-letni trener w ubiegłym tygodniu na czas zgrupowania reprezentacji Polski zostawił drużynę klubową, którą prowadzili w lidze jego asystenci. Zespół wygrał oba rozegrane pod jego nieobecność spotkania i awansował na 8. miejsce w tabeli, które daje prawo dalszej walki o awans do SHL. Łącznie miał na koncie 4 zwycięstwa z rzędu i do meczu w Kristianstad przystępował jako lider ligowej tabeli formy obejmującej wyniki z 5 ostatnich kolejek. Tym bardziej zaskakujące było to, że ekipa selekcjonera reprezentacji Polski przegrała tak wysoko.
W środowy wieczór wszystko poszło jej źle od samego początku do końca. Pierwszego gola straciła już w 10. sekundzie, a po 12 minutach przegrywała 0:3. Niesamowita była jednak zwłaszcza druga odsłona, w której goście z Mory nie oddali ani jednego celnego strzału, podczas gdy rywale uderzali na ich bramkę 13 razy. Gospodarze mieli w tej części gry prawie 65 % posiadania krążka w tercji ataku.
Valtonen powiedział po meczu, że również ta fatalna gra podopiecznych przyczyniła się do jego frustracji, która spowodowała odesłanie go na trybuny. - Jasne, tak bywa. Kiedy ciągle nic nam się nie udaje, to włączają się emocje - skomentował. - Ale to dobrze, że są emocje. To dlatego hokej jest takim świetnym sportem. Mamy wzloty i upadki. To jest najlepszy sport na świecie. Najłatwiej jest zawsze czegoś żałować, ale cóż... zdarzyło się. Ja muszę z tym żyć i sędziowie muszą z tym żyć. A jutro jest nowy dzień.
Niezależnie od wysokiej porażki w Kristianstad drużyna z Mory zrobiła duży postęp w tabeli od kiedy w listopadzie objął ją Valtonen. Wtedy zajmowała przedostatnie, 13. miejsce w lidze i mówiło się tylko o walce o utrzymanie, a zatrudnienie selekcjonera reprezentacji Polski nie spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem szwedzkich ekspertów. Dziś ekipa z regionu Dalarna jest na 8. pozycji, premiowanej grą w kolejnej fazie walki o awans do SHL. Od początku tego roku więcej punktów od Mory zdobył tylko lider Björklöven Umeå.
- Jestem bardzo dumny z tej drużyny. Walczyliśmy przez 24 mecze bez tego typu wpadki. To zawsze jest kwestia czasu, kiedy taki mecz przyjdzie i niestety przyszedł dziś - mówi trener. - Można to porównać do gry w lotto. Możesz grać przez 10 lat i niczego nie wygrać, aż w końcu trafisz. Nam się coś takiego zdarzyło, tylko że odwrotnie. Pracowaliśmy ciężko, ale tym razem szczęście się od nas odwróciło.
Polsko-fiński szkoleniowiec, mimo porażki, woli widzieć pozytywne strony życia. - Musimy podchodzić do tego raczej po szwedzku niż po fińsku. Gdybyśmy myśleli po fińsku, to powinniśmy po tym meczu przebiec całą drogę powrotną do Mory zamiast jechać autokarem - mówi. - Teraz o tym zapominamy i przygotowujemy się do piątkowego meczu. W piątek podopieczni Valtonena podejmą zespół Vita Hästen, który znajduje się w tabeli tuż przed nimi na 7. miejscu.
Komentarze