Hokejowa Liga Mistrzów: Frölunda bliżej finału, 0:0 w Monachium (WIDEO)
Frölunda Göteborg jest bliżej finału Hokejowej Ligi Mistrzów po pierwszym meczu półfinałowych tych rozgrywek. Tymczasem w Monachium "derby" Red Bulla zakończyły się zupełnie nietypowym w hokeju bezbramkowym remisem.
W Göteborgu zmierzyły się w pierwszym półfinałowym spotkaniu dwie ekipy nazywane "Indianami". Do drugiego największego miasta w Szwecji przyjechał jedyny niepokonany w tej edycji Hokejowej Ligi Mistrzów zespół HC Pilzno. Ale Czesi nie sprostali najlepszej drużynie w historii tych rozgrywek i przegrali 3:6, co stawia ich w trudnej sytuacji przed rewanżem, który rozegrają za tydzień u siebie.
Gospodarze w 12. minucie prowadzili już 2:0. Najpierw zamknęli rywali w ich tercji grając... w osłabieniu, a Joel Mustonen otworzył wynik. A później w przewadze przy dość biernej postawie obrońców na 2:0 podwyższył mający irańskie korzenie Amerykanin Rhett Rakhshani. Ale "Indianie" z Pilzna wtedy jeszcze zdołali się podnieść, głównie dzięki swojemu najlepszemu dziś graczowi Conorowi Allenowi. Amerykański obrońca po indywidualnej kontrze odpowiedział gospodarzom na gola Mustonena i sam trafił w osłabieniu. Jego pierwszy strzał obronił Johan Gustafsson, ale dobitka była już skuteczna. A w 25. minucie Allen trafił po raz drugi i zrobiło się 2:2.
Amerykanin kończył ten mecz z hat trickiem, bo w 51. minucie strzelił kolejnego gola, tyle że wtedy już tylko zmniejszał straty, bo gospodarze w międzyczasie aż czterokrotnie trafili do bramki gości. W 28. minucie na 3:2 bramkę zdobył najskuteczniejszy zawodnik tej edycji i całej historii Hokejowej Ligi Mistrzów Ryan Lasch. Kandydujący do tytułu MVP rozgrywek filigranowy amerykański napastnik wrócił dziś do gry po zabiegu kolana i strzelił gola oraz dwukrotnie asystował, a po 11 meczach w tym sezonie ma na koncie już 20 punktów. Ogółem w 45 występach w HLM uzbierał ich 67. Niespełna dwie minuty po jego trafieniu na 4:2 podwyższył uderzeniem z dystansu Andreas Grönlund. Ten gol zakończył mecz dla białoruskiego bramkarza gości z Pilzna Źmiciera Miłczakaua.
Jego miejsce między słupkami zajął Dominik Frodl, który jednak szybko został "przywitany" golem Simona Hjalmarssona. Po tym trafieniu trener HC Pilzno Ladislav Čihák poprosił o czas i dopiero wtedy jego podopieczni się uspokoili. Byli bowiem dziś bardzo często niezadowoleni z decyzji sędziów i regularnie mieli o coś do arbitrów pretensje, co nie przekładało się pozytywnie na grę. A w 48. minucie po kolejnej karze, tym razem dla Petra Straki, Frölunda dorzuciła szóstego gola po zaledwie 4 sekundach gry w przewadze. Drugi raz trafił Rakhshani, który z ostrego kąta przy bliższym słupku pokonał źle ustawionego Frodla.
Szwedzki zespół grał w trzech z czterech dotychczasowych finałów Hokejowej Ligi Mistrzów i dwukrotnie ją wygrał. Tylko w ubiegłym roku zabrakło go w rywalizacji decydującej o trofeum. Dziś przed własną publicznością zrobił krok w kierunku kolejnego finału. Frölunda we własnej hali ma w historii tych europejskich rozgrywek 25 zwycięstw w 28 meczach. Za tydzień jednak będzie musiała swojej przewagi bronić w Pilznie. - To był dla nas ważny mecz i chcieliśmy wyjść oraz zagrać właśnie tak, jak to zrobiliśmy - skomentował po meczu Ryan Lasch. - Cieszymy się, że się udało, ale też pamiętamy, że w tym półfinale pozostały nam jeszcze 3 tercje.
Czeski zespół ma znacznie mniejsze doświadczenie w Lidze Mistrzów, bo walczy o swój pierwszy finał w historii. Conor Allen docenia klasę rywala, ale zapowiada, że on i jego koledzy zrobią w rewanżu wszystko, by odrobić straty. - Na własnej skórze przekonaliśmy się, jak są dobrzy. Ale jeśli w rewanżu będziemy potrafili zagrać z nimi naprawdę twardo, to mamy szansę na zwycięstwo - powiedział Allen. - Myślę, że z ich gry w tym meczu wyciągniemy odpowiednie wnioski, żeby przygotować się na ciężki rewanż przed naszymi kibicami.
Frölunda Göteborg - HC Pilzno 6:3 (2:1, 3:1, 1:1)
1:0 Mustonen - Ekbom 05:45 (w osłabieniu)
2:0 Rakhshani - Lasch - Genoway 11:43 (w przewadze)
2:1 Allen 18:48 (w osłabieniu)
2:2 Allen - Straka - Jones 24:31
3:2 Lasch - Carlsson - Fagemo 27:54
4:2 Grönlund - Rakhshani - Friberg 29:49
5:2 Hjalmarsson - Stålberg - Sigalet 31:06
6:2 Rakhshani - Lasch - Lundqvist 47:57 (w przewadze)
6:3 Allen - Gulaš - Kovář 50:56
Strzały: 26-27.
Minuty kar: 12-14.
Widzów: 2 975.
Znacznie mniej działo się dziś w pierwszym meczu drugiej półfinałowej pary, w której rywalizują ekipy należące do koncernu Red Bulla - ta z Monachium i ta z Salzburga. Komplet 6 142 widzów w hali w stolicy Bawarii obejrzał mało interesujące spotkanie, w którym... nie padł ani jeden gol. Bliżsi zwycięstwa byli gospodarze, którzy oddali 31 strzałów na bramkę najlepszego bramkarza tej edycji Hokejowej Ligi Mistrzów Steve'a Michalka. Amerykanin, który został nominowany do nagrody MVP rozgrywek, po raz kolejny był bohaterem mistrzów Austrii i obronił 31 strzałów. W dwóch ostatnich spotkaniach HLM Michalek zatrzymał aż 75 z 76 uderzeń. 44 razy interweniował bowiem skutecznie w rewanżowym spotkaniu 1/4 finału z Kärpät Oulu, dając swojej drużynie remis 1:1, który przesądził o awansie do półfinału.
W przyszłą środę obie ekipy spod znaku "Czerwonego Byka" spotkają się w rewanżowym meczu półfinału, by rozstrzygnąć, która z nich zagra w lutowym finale rozgrywek. Red Bull Salzburg jest w o tyle dobrej sytuacji, że jego hala jest w tych rozgrywkach prawdziwą twierdzą. Podopieczni Grega Possa wygrali w niej wszystkie 5 meczów tej edycji HLM.
Dzisiejszy mecz był drugim bezbramkowym w pięcioletniej historii Hokejowej Ligi Mistrzów. W pierwszym spotkaniu ćwierćfinału rozgrywek 2016-17 w Zurychu miejscowe "Lwy" zremisowały 0:0 z Växjö Lakers. W rewanżu szwedzki zespół wygrał u siebie 3:2 i awansował do półfinału.
Red Bull Monachium - Red Bull Salzburg 0:0 (0:0, 0:0, 0:0)
Strzały: 31-27.
Minuty kar: 18-12.
Widzów: 6 142.
Rewanże:
15 stycznia (wtorek):
HC Pilzno - Frölunda
16 stycznia (środa):
Red Bull Salzburg - Red Bull Monachium
Komentarze