Zawsze mówię, że chętnie słucham i zbliżam się do kibiców polskiej ligi. Dziś spokojnie mogę powiedzieć, że jestem bliżej niż kiedykolwiek, choć nie w sposób, w jaki bym tego chciał. Wraz z resztą „Watahy”, jak nazywamy siebie samych, my, kibice Arizona Coyotes, będziemy mierzyć się ze stratą drużyny. Z tym lękiem mierzyliśmy się od ponad 10 lat, ale nikt nie był gotowy. Reakcji dorosłych ludzi – wśród nich biznesmenów, lekarzy, prawników, żołnierzy nie dało się przewidzieć. Ja też nie poznaję samego siebie. Tracimy dom i przychodzi nam patrzeć, jak wielcy tej ligi wynoszą meble i gaszą światło.