Sawicki: Przekładanie spotkań nie jest powodem do niepokoju
Radosław Sawicki opuścił pierwsze dwa mecze JKH, lecz po powrocie z miejsca stał się ważną postacią zespołu, wpisując się na listę strzelców pięciokrotnie. Ostatni przegrany pojedynek z Podhalem Nowym Targu, w którym zanotował dwa trafienia, okupił jednak kontuzją.
Sawicki doznał bowiem złamania dużego palca u stopy, co wykluczyłoby jego niedzielny występ z Comarch Cracovią, który został jednak przełożony. 25-latek zaciska jednak zęby i rozpoczyna wyścig z czasem o jak najszybszy powrót na lód.
– Na początku trzeciej tercji w Nowym Targu doznałem złamania dużego palca u nogi. Było to efektem gry przy bandzie. Odczułem ból, ale sądziłem, że to tylko naruszony paznokieć. Dopiero po prześwietleniu okazało się, że doszło do złamania palca. Cóż, nie jest to jakaś bardzo ciężka kontuzja i można z nią zagrać, choć zapewne nie obejdzie się bez środków przeciwbólowych. Jednak o moim występie w najbliższych spotkaniach zadecyduje nasz sztab szkoleniowy – mówi napastnik JKH.
W ostatnim spotkaniu w Nowym Targu zdobył dwa gole, nie uchroniły one jednak jego ekipy przed porażką.
– Zauważyłem lukę w obronie Podhala i ruszyłem z krążkiem do przodu. Udało mi się przedrzeć, a następnie pokonać Przemysława Odrobnego. To na pewno powód do radości – komentuje pierwsze trafienie.
– Widziałem, bo akurat byłem w fazie upadania (śmiech). Mateusz Bryk uderzył z dystansu, a następnie ja dobijałem kilka razy. Mogę zapewnić, że obejrzałem tego gola na żywo – tak natomiast wypowiada się o drugim trafieniu zdobytym w dość niecodzienny sposób. Gdy krążek przekraczał linię bramkową, to hokeista brązowych medalistów PHL znajdował się w powietrzu.
O porażce jastrzębian przesądził fatalny początek spotkania. Po niespełna czterech minutach gry na tablicy świetlnej widniał już wynik 2:0 dla gospodarzy.
– Generalnie bardzo źle rozpoczęliśmy te zawody, tracąc dwie bramki na samym początku. Następnym razem musimy być maksymalnie skoncentrowani od samego startu. Niemniej, cały ten mecz nam nie wyszedł i nie jesteśmy zadowoleni z jego przebiegu oraz wyniku. Trzeba jednak wyciągnąć z niego wnioski i iść dalej. Przed nami kolejne pojedynki – analizuje drugi najlepszy strzelec JKH w bieżących rozgrywkach.
4 października doszło do sytuacji, której wszyscy się obawiali od początku sezonu. Z powodu podejrzeń zarażenia koronawirusem przełożono trzy mecze ósmej kolejki.
– Podchodzimy do tego na spokojnie i cieszymy się, że w ogóle możemy grać. Wiele rozgrywek na całym świecie zostało zawieszonych lub nie wystartowało, a my mimo wszystko rywalizujemy i możemy liczyć na obecność kibiców na trybunach. Natomiast samo przekładanie spotkań na razie nie powinno budzić powodów do niepokoju. Terminarz został tak ułożony, że mamy sporo wolnych wtorków, więc będzie czas na nadrobienie zaległości – ocenia Sawicki.
Przed sezonem szeregi JKH zasiliły dwa nazwiska, które rozbudziły spore apetyty wśród kibiców z Jastoru. Mowa tu rzecz jasna o Zackarym Phillipsie i Marku Hovorce, którzy nie rozczarowują i znajdują się w czołówce wewnątrzklubowej klasyfikacji kanadyjskiej.
– Obaj są bardzo doświadczonymi zawodnikami i naprawdę fajnie jest mieć ich w drużynie. Jednak w zespole, zarówno na tafli, jak i w szatni, wszyscy jesteśmy równi i uzupełniamy się wzajemnie. Jesteśmy kolegami z ekipy i podążamy w tym samym kierunku – mówi o swoich kolegach.
Już w najbliższy czwartek hokeistów z Jastrzębia-Zdroju czeka długi wyjazd do Torunia, w którym zmierzą się z rewelacją tego sezonu, KH Energą.
– Torunianie bardzo dobrze rozpoczęli sezon, choć trzeba pamiętać, że trochę sprzyjał im terminarz. Niezależnie jednak od tego, czeka nas niełatwe spotkanie. Myślę jednak, że to my będziemy faworytami piątkowego meczu. Chcemy przywieźć z Torunia trzy punkty i taki jest nasz cel – dodaje na zakończenie.
Komentarze