To się nazywa debiut w narodowych barwach! Bramkarz najpierw wywiązał się ze swoich podstawowych obowiązków znakomicie broniąc, a na koniec uczcił pierwszy mecz w reprezentacji... strzelając gola.
Frans Tuohimaa długo musiał czekać na debiut w seniorskiej reprezentacji Finlandii. Co prawda grał w jej juniorskich kategoriach wiekowych, a 8 lat temu został nawet wybrany w drafcie NHL przez Edmonton Oilers, ale ani do seniorskiej kadry, ani do najlepszej ligi świata dotąd nie mógł się przebić. Spędził za to trochę czasu nawet w drugich ligach Finlandii i Szwecji. Tym razem wreszcie został powołany do reprezentacji na rozgrywany w Moskwie i Petersburgu tradycyjny turniej o Puchar Pierwszego Kanału, choć tylko awaryjnie dzień przed startem imprezy.
Dziś dostał szansę debiutu w zawsze prestiżowym dla Finów meczu ze Szwecją. Na lodzie był zdecydowanie najlepszy. Obronił 34 z 35 strzałów rywali i pomógł drużynie pokonać rywali, którzy w kontekście hokejowym lubią sami siebie nazywać "starszym bratem" Finlandii. Ale na skutecznych obronach jego pomoc się nie skończyła.
Szwedzi przy stanie 1:3, starając się odrobić straty, wycofali z bramki Adama Reideborna i stracili gola na 1:4. Ale Reideborn zjechał z bramki po raz kolejny i wtedy przyszedł czas na wydarzenie dnia. Tuohimaa zatrzymał krążek przed swoją bramką i oddał strzał przez całą taflę. "Guma" poleciała tak jak chciał i w ten sposób 28-latek ustalił wynik meczu na 5:1 w swoim reprezentacyjnym debiucie.
- Widziałem krążek lecący w moją stronę środkiem tafli i wiedziałem, że mam sporo czasu - opowiadał bohater meczu chwilę po zejściu z lodu. - Nie można nie wykorzystać takiej okazji. Przez chwilę było nerwowo, bo krążek leciał trochę w bok i bałem się, że jednak nie trafię. Ale to uczucie, kiedy wpadł, było niesamowite.
Warto dodać, że i na tym turnieju miało bramkarza IFK Helsinki nie być. Został dowołany dopiero w środę, gdy na treningu kontuzji doznał Jussi Olkinuora. Finowie w czwartek zaczynali Puchar Pierwszego Kanału meczem z Czechami w Pilznie, a za naszą południową granicę Tuohimaa nie mógł nawet bezpośrednio dolecieć, bo lot do Czech był już wyprzedany. - Wylatywałem dopiero w czwartek rano z przesiadką w Rydze. Na szczęście zdążyłem - opowiadał. W Czechach był jeszcze zmiennikiem Eeru Laurikainena, ale dziś zagrał i pewnie nigdy tego nie zapomni. - Właściwie nie wiem, co mówić, bo mam tyle myśli w głowie. Ten debiut prawdopodobnie nie mógł mi wyjść lepiej. Wspaniałe uczucie - skomentował.
Czytaj także: