GKS Tychy pokonał po rzutach karnych JKH GKS Jastrzębie 3:2 i awansował do finału Lotto Pucharu Polski. W nim zmierzy się ze zwycięzcą pary Comarch Cracovia - Tauron KH GKS Katowice.
Zaczęło się jak u Hitchcocka, czyli od trzęsienia ziemi. Najpierw mocno dyskusyjną karę za nadmierną ilość graczy na lodzie zarobili tyszanie, a już 23 sekundy później jastrzębianie objęli prowadzenie. Leszek Laszkiewicz znakomicie wypatrzył Richarda Bordowkiego, a ten z okolicy bulika zaskoczył Johna Murraya strzałem w krótki róg.
Tyszanie próbowali szybko odpowiedzieć, ale na ich drodze stał dobrze dysponowany Tomáš Fučík. Czeski golkiper w świetnym stylu obronił kąśliwe uderzenia Krysa Kolanosa i Michaela Cichego.
A jastrzębianie czyhali na okazje do kontr. W 12. minucie wicemistrzowie Polski zostawili sporo wolnego miejsca Martinowi Vozdecký'emu, który błyskawicznie wjechał do tercji rywala i uderzeniem w długi róg zaskoczył Johna Murraya. Było 2:0 dla JKH i w krakowskiej hali zaczęło pachnieć sensacją.
Tyszanie rzucili się w pogoń za wynikiem, jednak do końca pierwszej odsłony nic nie wskórali. Dopiero po zmianie stron przełamali strzelecki impas. Kontaktowego gola zdobyli w 29. minucie, wykorzystując okres gry w przewadze po faulu Krzysztofa Bryka. Uderzenie Ilji Kaznadzieja skutecznie poprawił Jakub Witecki i ucieszył sporą grupkę kibiców GKS-u Tychy.
Chwilę później wicemistrzowie Polski mieli znakomitą okazję, aby wyrównać. W jednej zmianie dwuminutowe kary zarobiło dwóch jastrzębian: Martin Vozdecký i Ivana Jankovič. Jednak ekipa z piwnego miasta nie zdołała wykorzystać tej szansy, bo dobrze dysponowany był Tomáš Fučík.
Co się odwlecze się, to nie uciecze. Napór tyszan nie słabł, a ich starania zostały w końcu nagrodzone. Znów w głównej roli wystąpił Jakub Witecki, który znów znalazł się w odpowiednim miejscu i dobił uderzenie swojego kolegi z zespołu. Tym razem Kamila Kalinowskiego.
Do końca regulaminowego czasu gry wynik już się nie zmienił, więc sędziowie zarządzili dziesięciominutową dogrywkę, która rozgrywana była systemem 4 na 4. W niej nie poznaliśmy zwycięzcy, choć na 20 sekund przed jej końcem znakomitą okazję miał Leszek Laszkiewicz. 39-letni skrzydłowy posłał gumę nad poprzeczką.
Pierwszego finalistę wyłoniła więc seria rzutów karnych. W niej lepsi okazali się tyszanie, a rzuty karne skutecznie egzekwowali Michael Cichy i Jarosław Rzeszutko.
Tyszanie jutro zagrają w finale Pucharu Polski ze zwycięzcą pary Comarch Cracovia-Tauron KH GKS Katowice. Początek tego meczu jutro o godzinie 17:30.
GKS Tychy – JKH GKS Jastrzębie 3:2 k. (0:2, 1:0, 1:0, d. 0:0, k. 2:0)
0:1 - Richard Bordowski - Leszek Laszkiewicz (01:21, 5/4),
0:2 - Martin Vozdecký (11:47),
1:2 - Jakub Witecki - Ilja Kaznadziej, Radosław Galant (28:05, 5/4),
2:2 - Jakub Witecki - Kamil Kalinowski, Radosław Galant (47:48)
3:2 – Michael Cichy – decydujący rzut karny.
Rzuty karne:
GKS: Cichy (+), Kalinowski (-), Witecki (-), Rzeszutko (+)
JKH GKS: Bordowski (-), Kubeš (-), Laszkiewicz (-), Vozdecký (-).
Sędziowali: Przemysław Kępa, Tomasz Radzik (główny) – Paweł Kosidło, Rafał Noworyta (liniowi).
Minuty karne: 8 (w tym 2 minuty kary technicznej) – 22 (w tym 10 minut za niesportowe zachowanie dla Ivana Jankoviča).
Strzały: 37-32.
Widzów: ok. 1200.
GKS: Murray – Pociecha, Ciura; Galant, K. Kalinowski (4), Witecki – M. Bryk, Górny; Gościński, Rzeszutko, Bagiński – Kolarz, Kaznadziej (2); Kolanos, Cichy, Szczechura – Kotlorz, Gazda; Jeziorski, Komorski, Kogut.
Trener: Andrej Husau.
JKH: Fučík – Kubeš, I. Jankovič (12); L. Laszkiewicz, Paś, Vozdecký (2) – Lukáčik, Homer; K. Bryk (2), Kulas, Bordowski – Bigos (2), Gimiński; Ł. Nalewajka, Wróbel, R. Nalewajka – Michałowski, Matusik; Świerski (4), Jarosz, Pelaczyk.
Trener: Robert Kalaber.
Czytaj także: