„Rozmowa tygodnia”. Victor Carlsson: Chcę wygrać puchar i mistrzostwo. Po to tutaj jestem
Do naszej cotygodniowej rozmowy zaprosiliśmy napastnika Re-Plast Unii Oświęcim, Victora Rollina Carlssona. Szwed opowiedział nam o powodach dobrej dyspozycji ekipy Toma Coolena, wyjeździe Johana Skinnarsa i… zadaniach domowych, które odrabia kosztem wyjść z kolegami z drużyny.
HOKEJ.NET: – Zaczynaliście ten sezon jako drużyna dysponująca hokejowym gwiazdozbiorem, ale dobre wyniki pojawiły się, kiedy nastały problemy kadrowe. Możesz to jakoś wytłumaczyć?
Victor Rollin Carlsson: – Mieliśmy kiepski start. Nie graliśmy dobrze. Główną przyczyną naszej lepszej gry i lepszych rezultatów jest zespołowość. W końcu funkcjonujemy jako grupa, która zrozumiała, jak chce i powinna grać. Dzięki temu wygrywamy mecze.
Jakiego hokeja wymaga Tom Coolen?
– Hokeja opartego na ciężkiej pracy. Tom zauważył, że musimy grać nieco bardziej defensywnie, z mniejszymi odległościami między sobą, w kompakcie. W trakcie przygotowań i na początku sezonu graliśmy nieźle w ofensywie, stwarzaliśmy wiele sytuacji, ale nie wygrywaliśmy tylu spotkań, ile byśmy sobie życzyli. Wtedy Tom i sztab zadecydowali, by zmienić system. Teraz gramy bliżej siebie, z dobrą organizacją w tercji neutralnej i nie jesteśmy już tak rozpierzchnięci jak wcześniej.
Z Johanem Skinnarsem łączyła cię bliska relacja. Jesteście rodakami i rówieśnikami. Jego wyjazd był zapewne trudnym momentem.
– Pewnie, że tak. To nie była dla mnie dobra wiadomość. Przyjechaliśmy tu razem i mieliśmy przeżyć przygodę. To niełatwe, gdy najlepszy kumpel decyduje się wyjechać. Byliśmy sąsiadami i spędzaliśmy dużo czasu razem, ale to jego decyzja. Muszę ją uszanować. To olbrzymia strata dla Unii, bo Johan jest znakomitym zawodnikiem i ważnym charakterem w szatni.
Znasz powód tej decyzji? Miała ona coś wspólnego z poziomem ligi lub sytuacją w klubie?
– Nie wiem, czy powinienem o tym mówić w jego imieniu. Wiem natomiast, że jego wyjazd nie miał nic wspólnego z hokejem. Nie chodziło o żadną z tych kwestii, które wymieniłeś. Johan był zadowolony z sytuacji w klubie, ciągle to powtarzał chłopakom w szatni i zarządowi. To nie miało nic wspólnego ze sportem. O główną przyczynę musisz zapytać Johana.
Też miałeś oferty ze Skandynawii i plany, by wyjechać?
– W trakcie sezonu ciągle się coś pojawia. Zawodnicy odnoszą kontuzje, kluby poszukują zastępstw i jeśli grasz dobry hokej, nieustannie pojawiają się różne możliwości.
Możesz zapewnić kibiców, że zostaniesz w Polsce do końca sezonu?
– Jestem szczęśliwy, że tu jestem. Daję z siebie 100 procent. Zostawiam wszystko, co mam na lodzie, by drużyna odniosła zwycięstwo. Chcę, byśmy zdobyli puchar i mistrzostwo. Po to tu jestem. Żeby klub zdobył trofeum. Naprawdę cieszę się z okazji gry dla Unii i dobrze czuję się w szatni. Wszystko jest takie, jakie powinno być.
Wiem, że twoi bracia uprawiali czy uprawiają hokej. To rodzinna tradycja z pokolenia na pokolenie?
– Mam dwóch braci: starszego i młodszego. Razem ze starszym miałem okazję grać na poziomie profesjonalnym w rodzinnym mieście. Od młodszego brata dzieli mnie dziewięć lat, więc zagraliśmy razem tylko w jednym profesjonalnym meczu. On występuje obecnie w 3. lidze szwedzkiej. Hokej zawsze był dla nas wszystkim. Od najmłodszych lat nie ruszaliśmy się nigdzie bez kijów. Mój tata nigdy nie grał na profesjonalnym poziomie, ale był trenerem i instruktorem trenerów. Świetnie rozumie grę, szczególnie zawiłości taktyczne. Wiele rozmawiamy o hokejowych strategiach. Więcej niż o umiejętnościach indywidualnych.
Ogląda twoje mecze i dzwoni ze wskazówkami?
– Ogląda tyle, ile może. Był już w Polsce dwa razy, by obserwować mecz na żywo. Często wymieniamy poglądy, rozmawiamy o taktyce, analizujemy mecze. To główny temat naszych rozmów i spora frajda, że możemy dyskutować o naszej wspólnej pasji.
Słyszałem, że jesteś pilnym studentem. Możesz opowiedzieć nieco więcej o twojej edukacji i tym, czym zajmujesz się poza lodowiskiem?
– Studiuję inżynierię energetyczną na szwedzkiej uczelni. Zajęcia realizuję online. Egzaminy zdaję na katowickim AWF-ie, dzięki pomocy Ani Bieniec, naszej trenerki od motoryki. Niekiedy trudno pogodzić studia z hokejem. Szczególnie, kiedy w tygodniu wypada nam wiele spotkań. Bywa, że muszę zrezygnować z drużynowego wyjścia, by zostać w domu i wykonać zadania z uczelni. Ale wiem, że to ważne, bo prędzej czy później, będę musiał zakończyć profesjonalną karierę i chciałbym wtedy mieć dobry start dzięki solidnemu wykształceniu.
To na koniec o szwedzkim hokeju. Na ostatnich mistrzostwach świata elity „Trzy Korony” nie awansowały do ćwierćfinału. Czy Szwecja już wie, co było główną przyczyną tego rozczarowania?
– To był gorący temat. Jesteśmy hokejowym narodem i chcemy z każdej imprezy przywozić medale. Wielu ekspertów twierdziło, że w naszej grze brakowało fizyczności. Może i mógłbym się z nimi zgodzić. Trudno jednak wskazać jasną przyczynę. Moim zdaniem inne zespoły poczyniły duże postępy. Amerykanie byli lepsi, niż można się było spodziewać. Norwegowie i Duńczycy są coraz bardziej wymagającymi przeciwnikami. Hokej kontynentalny także się rozwinął. Musimy także te czynniki brać pod uwagę.
Rozmawiał: Dominik Kania
Komentarze