Hokej.net Logo

Trener od przygotowania duchowo-psychologicznego

Trener od przygotowania duchowo-psychologicznego

Nie tylko Paweł Łukaszka zrzucił bramkarski sprzęt i poświęcił się pracy duszpasterskiej. W jego ślady poszedł także Piotr Marszałkiewicz, który wstąpił do zakonu franciszkanów konwentualnych i w ostatnią niedzielę obchodził 25-lecie swojego kapłaństwa.


Niezwykle lubiany zarówno przez kibiców, jak i przez samych zawodników. Pierwszy kapelan drużyny hokejowej w Polsce, trener od przygotowania duchowo-psychologicznego. Do hokeja trafił w wieku 9 lat, rezygnując... z gry na skrzypcach.


Tata pochodził z Wielkopolski, więc nie przepadał za hokejem. Zapisał mnie do szkoły muzycznej, która mieściła się obok lodowiska. Jednak zamiast na zajęcia, chodziłem na treningi hokeja na lodzie. Oczywiście wszystko robiłem w tajemnicy przed nim – wspominał ojciec Piotr Marszałkiewicz.


W końcu spostrzegł, że nie robię postępów muzycznych. Aż w końcu wyśledził mnie i trafił na mój trening. Zobaczyłem go w korytarzu i trochę się przestraszyłem. Bałem się, ale postawiłem się rodzicom, by nie zmuszali mnie do gry na skrzypcach. Mama, rodowita nowotarżanka, cieszyła się, że jej syn został hokeistą. I tak to wszystko się zaczęło – wyjaśnił.


W szkole uczył się przeciętnie. Nie był też grzecznym chłopcem, ale w odpowiednim momencie trafił pod skrzydła Jana Kudasika, wybitnego trenera Podhala. To właśnie on wychował wiele pokoleń wspaniałych hokeistów, którzy sięgali po mistrzowskie korony i reprezentowali kraj w mistrzostwach świata.


Trafiłem do technikum weterynaryjnego, bo ojciec jednego z kolegów, również grającego w hokeja, był tam dyrektorem. Liczyliśmy, że będzie lżej, ale było całkowicie inaczej, bo nasze postępy w szkole na bieżąco monitorował trener Kudasik. Po jednym z treningów wyczytał kilka nazwisk, w tym moje i zaprosił nas do kantorka. Dostaliśmy solidną burę za oceny i nieobecności – uśmiechnął się franciszkanin.


Od tamtej pory zrozumiałem, że zależy mu na tym, abyśmy zostali przede wszystkim dobrymi ludźmi. Do dziś ta zasada mi przyświeca, staram się ją przekazać każdemu sportowcowi – dodał.


W Podhalu nie miał większych szans na regularną grę. Jego konkurentami byli olimpijczycy Gabriel Samolej i Paweł Łukaszka. Ten drugi był dla niego przykładem.


Paweł imponował mi swoją głęboką wiarą, kulturą. Gdy wybrał seminarium, dało mi to wiele do myślenia. Jednak muszę od razu zaznaczyć, że nie przypuszczałem, że pójdę w jego ślady. Pan Bóg po swojemu poukładał te „klocki” – zaznaczył Piotr Marszałkiewicz.


fot: Tomasz Sowa


Urodzony w 1962 roku duchowny w wieku 24 lat wstąpił do zakonu franciszkanów konwentualnych, a w 1993 roku przyjął święcenia kapłańskie. Był duszpasterzem w kilku klasztorach franciszkańskich w Polsce i na Słowacji. W 2006 roku rozpoczął pracę duszpasterską w Sanoku. Na prośbę Andrzeja Słowakiewicza, ówczesnego trenera KH Sanok, objął funkcję kapelana miejscowego klubu.


Znaliśmy się z Nowego Targu. Porozmawialiśmy, pan Andrzej poprosił mnie o pomoc i zgodziłem się. To były trudne czasy sanockiego hokeja, bo drużyna broniła się przed spadkiem – przypomniał franciszkanin.


Przy STS-ie był zarówno w najtrudniejszych, ale i najpiękniejszych chwilach. Stał w boksie, tuż obok zawodników i trenerów podczas pamiętnego barażu o utrzymanie w ekstraklasie w sezonie 2006/2007 z KTH Krynicą, ale również podczas dwukrotnego zdobywania przez Sanok mistrzostwa Polski (2012 i 2014) oraz dwukrotnego sięgania po Puchar Polski (2010, 2011).


Ponadto uczestniczył w treningach z pierwszą drużyną, a także brał udział w wielu imprezach charytatywnych. Wiesław Jobczyk zaproponował mu nawet, aby wzmocnił drużynę Hokejowej Reprezentacji Artystów Polski.


Ale nie wszystkim w Sanoku jego osoba odpowiadała. Wspólnego języka nie potrafił z nim znaleźć choćby Kari Rauhanen. Fiński trener wyprosił go z szatni, a zawodnikom zalecił, by po wsparcie duchowe udawali się do kościoła. Prywatnie.


Zrozumiałem to. Trener Rauhanen pochodził ze Skandynawii, więc obecność kapelana pracującego przy drużynie była dla niego nowością. Ale nie ma już sensu tego rozpamiętywać – uciął temat.


Ale jego obecność doceniali inni zawodnicy, nawet obcokrajowcy. Często rozmawiał z nim zwłaszcza Peter Bartoš, wielokrotny reprezentant Słowacji, który reprezentował barwy sanockiego klubu w sezonie 2012/2013.


Mieliśmy fajny kontakt – zaznaczył ojciec Piotr, po czym dodał: – Pamiętam, że Peter nie miał najlepszego początku w klubie. Długo nie mógł strzelić bramki i dać drużynie tyle, ile sam by chciał. Miał też problemy rodzinne, więc było mu jeszcze ciężej. Ale nie tracił wiary i dobrego humoru. Sam mówił mi, żebym „omodlił” i poświęcił jego kije, bo może wtedy zacznie mu iść znacznie lepiej.


Obecnie Piotr Marszałkiewicz pełni posługę duszpasterską w Legnicy. Ale dalej ma styczność z hokejem i zawodnikami.


– Najlepsze kontakty mam z zawodnikami z Sanoka i Nowego Targu. To chyba oczywiste – uśmiechnął się.


A co o ojcu Piotrze sądzą sami zawodnicy?


Ojciec Marszałkiewicz jest ważnym elementem naszej drużyny. Obecnie pełni posługę kapłańską w Legnicy lecz mimo to jest częstym gościem w Nowym Targu – to słowa Krzysztofa Zapały, środkowy „Szarotek” i reprezentacji Polski.


Dla zawodników jest wsparciem duchowym, a jego ogromna wiedza hokejowa, którą zdobył jako zawodnik stanowi pomoc merytoryczną. Jest dobrym, wspaniałym człowiekiem, dla którego hokej jest pasją – dodał.


To chyba najlepsza rekomendacja...


Zdjęcie użytkownika Szymon Pyzowski.

fot: Szymon Pyzowski


Galeria z mszy --- >>



Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe