Były bramkarz KH Energi Toruń Anton Svensson po roku gry w naszym kraju wrócił do Szwecji. W wywiadzie opowiada m.in. o tym, jak wspomina pobyt w Polsce, o niedoszłym transferze do innego klubu PHL i o tym, co zrobi, gdy... strzeli gola.
Szwedzki bramkarz w poprzednim sezonie rozegrał w naszej ekstraklasie 33 mecze, w których bronił z czwartą najwyższą skutecznością interwencji w PHL - 92,6 %. Średnio wpuszczał 1,97 gola na mecz.
Z Polski zachował zarówno pozytywne, jak i negatywne wspomnienia, ale ogólnie jest zadowolony z pobytu w naszym kraju. - Było fantastycznie. Poradziłem sobie najlepiej jak mogłem sportowo i też prywatnie - mówi w rozmowie ze szwedzkim portalem hockeysverige.se. - Dałem sobie radę z byciem w nowym kraju i z pewnymi przeciwnościami na początku, a jednocześnie grałem dobrze w hokeja.
Nie wszystko jednak układało się idealnie. Zapytany o gorsze strony pobytu w Polsce 32-letni bramkarz odpowiada: - Nie do końca byliśmy na tym samym poziomie. Było trochę spraw, które powinny być załatwione, a nie były załatwione i rzeczy, do których powinno dojść, a nie doszło. To takie rzeczy, które mogłyby niektórych złamać.
Szwed nie sprecyzował, o co konkretnie chodzi, ale dodał, że mimo pewnych niedogodności mógłby w Polsce grać dalej. - Właściwie mógłbym tam zostać, ale tak się nie stało - powiedział.
Jego dobre występy w Toruniu wywołały zainteresowanie ze strony innych zespołów. Sam przyznaje, że przed podpisaniem nowej umowy w ojczyźnie rozmawiał z jednym z czołowych klubów w Polsce. Nie chce ujawnić nazwy, ale łatwo z jego słów wywnioskować, że chodzi o GKS Katowice.
- To była jedna z najlepszych drużyn w lidze. Tam są mniej więcej cztery kluby, które dobrze stoją ekonomicznie i jeśli chodzi o wszystko dookoła. Chciał mnie sprowadzić dyrektor sportowy, ale ściągnęli polskiego trenera, który mnie nie chciał - wspomina. - Niczego nie podpisaliśmy. Prowadziliśmy tylko rozmowy na temat kontraktu, który musiałby być podpisany też przez trenera, ale on chciał mieć bramkarza reprezentacji Polski, a nie mnie.
Gdyby ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, że chodzi o "GieKSę", Svensson dodał, że klub, z którym rozmawiał miał już w przeszłości dwóch bramkarzy ze Szwecji.
Ostatecznie jednak były bramkarz KH Energi w Polsce nie został i trafił do ekipy IF Troja/Ljungby na zapleczu szwedzkiej ekstraklasy. Kontrakt podpisał w pewnym sensie awaryjnie, bo tylko na czas zawieszenia za udział w zakładach bukmacherskich miejscowego bramkarza Wictora Ragnewalla. Svensson jest więc związany umową do 15 listopada.
Wrócił do klubu, którego zawodnikiem był przed przyjazdem do Polski, ale w wieku 32 lat po raz pierwszy dostał szansę gry w drugiej klasie rozgrywkowej w swojej ojczyźnie. Wcześniej grał tylko w trzeciej i czwartej lidze. Co więcej, latem dość niespodziewanie wystąpił nawet w barwach ekstraklasowej ekipy Malmö Redhawks. Zespół z południa Szwecji miał kłopoty personalne, w tym związane z urazami bramkarzy, więc wypożyczył dwóch zawodników z ekipy Troja/Ljungby na turniej towarzyski Skoda Trophy. Jednym z nich był właśnie Svensson. Wystąpił w dwóch meczach "Czerwonych Jastrzębi" podczas tej imprezy.
W ostatnią środę doczekał się z kolei debiutu na drugim poziomie ligowym w swoim kraju. I był to debiut udany w wygranym wyjazdowym meczu z jednym z faworytów ligi IF Björklöven. Nie tylko obronił 20 z 21 strzałów, ale także zaliczył asystę pięknym, długim podaniem na linię niebieską rywali do Jespera Emanuelssona przy zwycięskim golu (wideo poniżej).
Nie codziennie zdobywam punkt w meczu, ale już mi się to zdarzyło. Nie strzeliłem jeszcze gola i powiedziałem sam sobie, że jak to zrobię, to zakończę karierę. Mam nadzieję, że to będzie niedługo
Czytaj także: