Nie udało się hokeistom GKS-u Tychy zwyciężyć w piątym meczu finałowej batalii. Tyszanie po porażce 1:3, muszą odłożyć szampany na bok i w kolejnym spotkaniu powalczyć o mistrzowskie trofeum. O ocenę wydarzeń na lodzie z piątego spotkania poprosiliśmy tyskiego defensora, Bartłomieja Pociechę.
HOKEJ.NET: – Nie udało się dziś Wam postawić ostatniego kroku. Podsumujmy proszę to spotkanie.
Bartłomiej Pociecha, obrońca GKS-u Tychy: – Początek był w naszym wykonaniu całkiem dobry, widać było, że obydwie drużyny grają dość bezpieczny hokej. Jako pierwsi, jednak strzeliliśmy gola i powinniśmy byli lepiej kontrolować przebieg meczu, lecz nasze błędy w drugiej tercji sprawiły, że wynik przechylił się na korzyść GKS-u Katowice. I tak niestety już zostało do końca.
Przy wyniku 1:0, zdaje się, że nieco stanęliście. Okazje na zdobycie bramki były, ale zabrakło wykończenia i pojawiły się z waszej strony, raczej niepotrzebne, faule.
– Dokładnie tak. Brakowało wykończenia, skuteczność nie była na tak wysokim poziomie jakiego byśmy sobie życzyli, no i kary – wiadomo, część wykluczeń da się obronić, ale w którymś momencie ten gol w końcu musiał paść i tak właśnie się stało. Nie poddajemy się, wierzymy w to, że w sobotę to my będziemy górą.
Rywale byli konsekwentni i w obronie i w destrukcji. Dodatkowo John Murray zagrał bardzo dobrze, bo w trzeciej tercji obronił, aż 24 strzały. Wyrwali to zwycięstwo.
– Johnny jest fachowcem, którego doskonale znamy od lat, więc jego dyspozycja w żaden sposób nas nie zaskoczyła. Musimy zrobić wszystko, by w sobotę pokonać go więcej razy.
Z trybun dziś poświęcenie i większe serce widać było bardziej u katowiczan. Blokowali sporo strzałów, nawiązywali walkę, też to tak odczuliście?
– Wiemy, że GieKSa miała dziś nóż na gardle, że ten mecz mógł być dla nich ostatnim w sezonie. Zagrali tak, że okazali się dzisiaj lepsi i jest w tym sporo nauka dla nas, że to my powinniśmy byli grać z taką werwą i wyszarpać u siebie to zwycięstwo.
Jest co analizować, macie nad czym myśleć. Co planujecie pozmieniać, żeby tą rywalizację zakończyć w sobotę?
– Bezpośrednio po meczu to ciężko jest cokolwiek analizować, pewnie jutro będziemy o tym rozmawiać. Trenerzy przygotują nas do kolejnego meczu i wierzę, że uda się poprawić te detale, które dziś zaważyły na przegranej.
Czy presja była większa z racji, że to mistrzostwo jest na wyciągnięcie ręki?
– Każdy mecz finałowy ma swoją presję, nam może zabrakło dziś zimnej głowy, żeby nie popełniać prostych błędów i to zaważyło w moim odczuciu.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Całość rozmowy można obejrzeć i posłuchać na poniższym materiale wideo:
Czytaj także: