Dokładnie 100 dni mija dzisiaj od ostatniej bramki zdobytej przez reprezentację Polski podczas gry w przewadze. Czy „Orłom” uda się przełamać ten impas na tym turnieju? Wszyscy na to liczymy.
Ostatni raz biało-czerwoni przewagę liczebną wykorzystali 5 lutego 2024 roku w Sosnowcu, kiedy to mierzyli się w sparingu z Koreą Południową przed prekwalifikacjami do Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Wówczas wygrali to starcie 6:0. Gola w 43. minucie zdobył Bartosz Fraszko.
Od tamtej pory rozegraliśmy trzy mecze w ramach prekwalifikacji, osiem sparingów oraz trzy starcia w ramach Mistrzostw Świata Elity. Biało-czerwoni nie zdołali w tym aspekcie pokonać bramkarzy Estonii, Ukrainy, Korei Południowej, Węgier, Słowenii, Wielkiej Brytanii, Słowacji, Danii oraz Łotwy, Szwecji i Francji.
W tym czasie aż 41 razy przyszło nam grać w liczebnych przewagach, ale żadnego z tych okresów gry nie zamieniliśmy na zdobycz bramkową. Łączy czas niewykorzystanych przewag wyniósł 78 minut i 51 sekund.
Doskonale wiemy, ile przewagi znaczą w nowoczesnym hokeju. Mogą też przecież przesądzić o losach utrzymania się w najlepszej szesnastce globu. Jeśli tego elementu zawodnicy nie zdołają przełamać, to ciężko będzie o pozostanie w Elicie.
Po pierwszym meczu na turnieju w Ostrawie zapytaliśmy selekcjonera o grę w przewadze.
– Nie jest to takie proste, brakuje nam więcej zawodników, którzy grają w polskiej lidze w przewadze. Szczególnie brakuje obrońców, którzy by te przewagi stale rozgrywali – mówił Róbert Kaláber, po meczu z Łotwą.
Czytaj także: