Za reprezentacją Polski dwa spotkania w turnieju kwalifikacyjnym do Zimowych Igrzysk Olimpijskich, który rozgrywany jest w Bratysławie. Polacy wczoraj przegrali ze Słowacja 1:5. – Na zbyt dużo pozwalaliśmy rywalom – podkreślił Mateusz Bryk obrońca biało-czerwonych.
– Na przestrzeni ostatnich lat to był zdecydowanie najtrudniejszy przeciwnik. Przede wszystkim zgubiło nas to, że tempo tego spotkania było troszeczkę inne niż z Białorusią i zostawialiśmy im za dużo miejsca. Przez to Słowacy mogli rozwinąć w zupełności swoje skrzydła. Nie przeszkadzaliśmy im na tyle, żeby nie mogli prowadzić swojej gry i robić tego, co sobie założyli - mówił gorąco po meczu Mateusz Bryk.
Słowacy zaprezentowali inny hokej niż reprezentacja Białorusi. Często niepokoili Johna Murray, a naszemu zespołowi było trudno stworzyć jakiekolwiek akcje ofensywne.
–Gdzieś rozmawialiśmy o tym, że będą jeździć szybciej niż Białorusini, co było też momentami widać, ale nie do końca przełożyliśmy to, o czym między sobą rozmawialiśmy na to, co się działo w trakcie gry. Zwyczajnie w świecie trzeba było zrobić może jeden krok do tyłu, gdzieś wcześniej zareagować i zupełnie inaczej by to z naszej strony wyglądało– wyjaśnił Bryk.
Polacy do 8. minuty bezbramkowo remisowali ze Słowacją, po stracie bramki rywale przy dopingu własnej publiczności rzucili się do ponownych ataków.
–Ta pierwsza bramka podcięła nam skrzydła, oczywiście nie kontrolowaliśmy przebiegu spotkania, ale mieliśmy cały czas wynik bezbramkowy, czyli de facto na naszą korzyć. Do momentu, kiedy kontrolowaliśmy ten stan to wszystko było w porządku, a ta bramka trochę nas złamała. Później przestało to momentami funkcjonować tak jak sobie zaplanowaliśmy - zakończył Bryk.
Czytaj także: