Bucenko: Sytuacja jest katastrofalna. Toczą się ciągłe walki
Były napastnik Polonii Bytom i Zagłębia Sosnowiec Nikita Bucenko przebywa z rodziną w Kijowie. W rozmowie z naszym portalem opowiada, jak wygląda obecnie jego życie. – Sytuacja jest bardzo trudna i okropna. Jest ciężko, ale staramy się trzymać i nie tracić serca – mówi 32-letni ukraiński napastnik.
HOKEJ.NET: – Jak obecnie wygląda sytuacja w Ukrainie?
Nikita Bucenko: – Sytuacja jest teraz bardzo trudna. Wiele dzieci i ludzi już zginęło. Wiele osób zostało bez dachu nad głową. Ktoś siedzi w piwnicy, ktoś w metrze, niektórzy wciąż są pod gruzami. Są miasta, w których nie ma wody, ogrzewania, prądu, gazu i zasięgu telefonii komórkowej. Wszyscy się boją, ale zarazem wierzą w zwycięstwo nad wrogiem.
Jak wygląda życie codzienne przy możliwych atakach bombowych?
– Każdego dnia w mieście sześć, a nawet osiem razy rozbrzmiewa syrena. Oznacza to, że nad miastem latają rakiety lub bombowce. Ludzie ukrywają się w schronach i piwnicach. Jeśli ludzie nie mają ani jednego, ani drugiego, ukrywają się w mieszkaniach w najbezpieczniejszych miejscach, czyli w łazienkach, na korytarzu, czy w przedsionkach). Pod domem mamy parking podziemny, jest też schron przeciwbombowy. Początkowo ukrywaliśmy się tam z rodziną w nocy, ale było tam bardzo zimno. Teraz śpimy w domu na korytarzu, przy drzwiach wejściowych.
Pamiętasz, co robiłeś 24 lutego? To właśnie wtedy twój kraj został zaatakowany przez Rosję?
– Wraz z rodziną byliśmy w Kramatorsku, w obwodzie donieckim. O piątej rano obudziliśmy się po bardzo silnej eksplozji. Potem natychmiast nastąpiła druga eksplozja. Całe niebo stało się ogniste. Mama natychmiast zadzwoniła i powiedziała, że w Kijowie były też wybuchy. Zrozumieli, że wojna się rozpoczęła. Mieliśmy szczęście, że dzień wcześniej na mecze do Kramatorska przyjechała drużyna White Bars z Kijowa, a jej głównym trenerem jest mój ojciec. Szybko spakowaliśmy kilka rzeczy i pojechaliśmy z nim autobusem do domu, do Kijowa. Jechaliśmy bardzo długo przez pola. Bo już wiedzieliśmy, że armia rosyjska wkroczyła na terytorium Ukrainy z Charkowa, Sum i Białorusi.
Jak na dzień dzisiejszy wygląda sytuacja w Kijowie?
– Ostatnie dni w samym mieście są mniej lub bardziej spokojne. Poza miastem i na obrzeżach sytuacja jest katastrofalna. Toczą się ciągłe walki. Cywile nie mogą się ewakuować.
Wiem, że hokej schodzi na drugi plan. Powiedz mi proszę, czy masz informacje co teraz dzieje się z twoimi kolegami po fachu?
– Wiem, że lodowisko w Mariupolu było zniszczone. Zresztą tam mamy do czynienia z katastrofą humanitarną. Rosjanie ostrzeliwują dzielnice mieszkalne, szpitale położnicze, szkoły i nie pozwalają na ewakuację ludzi. W mieście nie ma wody, prądu i gazu. Hokeiści pomagają teraz komu tylko mogą. Niektórzy poszli bronić Ukrainy i zaciągnęli się na ochotnika do obrony terytorialnej. Każdy pomaga sobie w każdy możliwy sposób.
Zastanawiasz się, co się stanie wtedy, gdy ukraińska armia wkroczy do Kijowa?
– Mamy mobilizację w kraju i nie mogę wyjechać. Mamy zakaz podróżowania dla mężczyzn w wieku od 18 do 60 lat. Jestem w czwartej "fali" mobilizacji. Jak dotąd mamy tę pierwszą. Jednak mam nadzieję, że tak się nie stanie. I wkrótce na Ukrainie zapanuje pokój i ludzie przestaną umierać.
Chciałbym bardzo podziękować wszystkim kibicom, szefostwu i zawodnikom Sosnowca, którzy codziennie piszą, służą pomocą i wsparciem w tak trudnym momencie dla całego narodu ukraińskiego. Apeluje do członków NATO, aby zamknęli niebo nad Ukrainą.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze