Hokej.net Logo

Co dalej z bójkami?

Co dalej z bójkami?

Po tragicznej śmierci Dona Sandersona w wyniku obrażeń odniesionych w bójce władze juniorskiej ligi Ontario Hockey League postanowiły zmienić przepisy dotyczące pięściarskich pojedynków na lodzie. Dyskusja dotycząca zakazu hokejowych bójek jeszcze nigdy nie była tak aktualna i gorąca, jak obecnie.

Sanderson zmarł 2 stycznia po trzech tygodniach śpiączki, w której znalazł się po bójce w spotkaniu Whitby Dunlops - Brantford Blast w amatorskiej Major League Hockey. 21-letni gracz stracił kask podczas walki i upadając uderzył głową o lód. To pierwszy odnotowany przypadek zgonu na skutek hokejowej bójki. Po tym wydarzeniu w Kanadzie rozgorzała dyskusja na temat walk hokeistów. Jej pierwsze efekty widać już dziś, ponieważ właśnie od dziś obowiązywać będzie w jednej z najlepszych kanadyjskich lig juniorskich, Ontario Hockey League ostrzejszy przepis dotyczący zdejmowania kasków i masek. Zawodnik, który zdejmie kask lub maskę przed lub w czasie walki zostanie ukarany karą meczu za niesportowe zachowanie oraz automatycznym zawieszeniem na jedno spotkanie. Identyczne sankcje czekają gracza, który podczas pojedynku na pięści pozbawi kasku rywala. Dodatkowo, jeżeli jeden z walczących zawodników będzie miał na sobie kask, a drugi nie, ten ostatni otrzyma karę dwóch minut.

Reguły te są zupełnie sprzeczne z nieformalnymi zasadami kodeksu honorowego dotyczącego bójek, wg których zawodnik nie powinien bić się w kasku, ale zdaniem komisarza OHL Davida Brancha, mimo że tragedia Sandersona nie wydarzyła się w tej lidze takie uregulowania są niezbędne. - Dotychczas karaliśmy graczy grzywną 100 dolarów, ale to nie skutkuje - mówi Branch. - Po tym, co się stało musimy zwrócić większą uwagę na zakaz zdejmowania kasków. Oczywiste wydaje się, że nowy przepis ma zmniejszyć liczbę bójek w juniorskich rozgrywkach, a decydenci OHL nie ukrywają, że motywacja nie jest zbyt skomplikowana. Gracze mają niezbyt chętnie uczestniczyć w bójkach podczas których mieliby uderzać rywali w kask, z tej prostej przyczyny, że jest to bolesne i może grozić złamaniem ręki. Młodzi zawodnicy występujący w OHL nie są entuzjastami nowych przepisów.

- To absurdalne - mówi bez ogródek jeden z najostrzej grających zawodników ligi, Richard Greenop z Windsor Spitfires. - To liga, która ma nas przygotować do gry na poziomie NHL. Skoro tam nie wprowadzają takich przepisów, to znaczy że OHL wychodzi przed szereg. Zawodnik Spitfires zwraca także uwagę na inne konsekwencje nowej zasady. Jego zdaniem specjaliści od prowokowania rywali wiedząc, że ewentualna bójka grozi im w mniejszym stopniu, niż dotąd będą aktywniejsi. - Będzie teraz więcej ataków z tyłu, rzucania na bandę, kłucia kijem itd. Nie wiem, czy naprawdę o to im chodziło - mówi Greenop. Jego kolega klubowy, Adam Wallace, który stoczył w obecnych rozgrywkach najwięcej w całej OHL,14 bójek dodaje wprost: - Nie wiem, co o mnie pomyślą władze klubu, ale osobiście prędzej zdejmę przeciwnikowi kask, niż narażę się na złamanie ręki.

W dwóch pozostałych ligach toczących rozgrywki pod egidą Canadian Hockey League przepisy dotyczące walki w kaskach są nieco inne. W Quebec Major Junior Hockey League za zdjęcie kasku gracze otrzymują karę indywidualną 10 minut, z kolei w Western Hockey League zachowanie takie w ogóle nie jest karane, ale jej władze po ostatnich wydarzeniach zastanawiają się nad zmianami w przepisach. Zmian nie będzie za to w rozgrywkach pod egidą IIHF, gdzie zgodnie z przepisami każda bójka powinna skutkować karą meczu. Zupełnie inna jest wciąż sytuacja w NHL, gdzie art. 47.6. przepisów mówi "Jeżeli gracz ukarany za wywołanie bójki nosi osłonę na twarz (dotyczy również bramkarzy) otrzymuje dodatkową karę za niesportowe zachowanie". Przeciwnicy hokejowych bójek twierdzą, że po tragedii Sandersona nie do utrzymania jest dłużej obecna sytuacja, w której pojedynki na pięści są dozwolone. Zwłaszcza, że hokej na lodzie jest jedyną dyscypliną zespołową, w której bójki nie są właściwie zakazane (choć warto pamiętać, że gracze zawsze są za nie karani). Zwolennicy odpowiadają natomiast, że publiczność chce je oglądać, a hokej jest niebezpiecznym sportem, w którym nie da się zabronić wszystkiego, co może grozić kontuzją, a nawet śmiercią.

Nie po raz pierwszy hokejowe bójki stają się przedmiotem dyskusji w Ameryce Północnej. W marcu po słynnej drużynowej bijatyce podczas meczu Chicoutimi Saguenéens z Quebec Remparts w QMJHL, kiedy trener Remparts, legendarny Patrick Roy zachęcał do walki swojego syna, Jonathana premier prowincji Quebec, Jean Charest zaapelował o zakazanie walki na pięści w hokeju juniorskim. Rok wcześniej dyskusję wywołało znokautowanie przez Coltona Orra z New York Rangers Todda Fedoruka wówczas grającego w Philadelphia Flyers w pojedynku dwóch czołowych zawodników "wagi ciężkiej" w NHL. Fedoruk po potężnym ciosie rywala stracił przytomność. Władze NHL jak na razie nie odniosły się do ewentualnych zmian w przepisach. Dużo mówi się jednak o tym, że głos ma zostać oddany graczom, którzy powinni mieć największy wpływ na kształt regulacji, ponieważ to właśnie ich one dotyczą.

Wbrew dość powszechnej opinii walk w NHL nie jest obecnie mniej, niż przed lokautem, a znane rozwinięcie skrótu NHL jako "No Hits League", którą miała stać się po zmianach zasad choć pomysłowe ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. W pierwszym sezonie po lokaucie i zaostrzeniu przepisów liczba bójek w najlepszej lidze świata faktycznie zdecydowanie spadła (z 789 w rozgrywkach 2003-04 do 466 w 2005-06). Jednak z każdym kolejnym rokiem gry rośnie. W obecnym sezonie, który jest dopiero tuż za półmetkiem było już 418 "pięściarskich" pojedynków, co oznacza średnio 0,65 walki na mecz. Przy utrzymaniu takiej średniej we wszystkich 1 230 meczach sezonu doszłoby do 797 pojedynków - to największa liczba od siedmiu lat. W obecnym sezonie zawodnicy bili się w nieco ponad 43,5 % meczów - w XXI wieku w żadnych rozgrywkach nie zanotowano takiego wyniku.

Wchodząca dziś w życie zmiana przepisów w OHL to pierwszy kamień, który może uruchomić lawinę zmian w przepisach dotyczących walk w hokeju. Tragiczna śmierć Dona Sandersona po raz kolejny ożywiła dyskusję na temat tego, co mieści się w kanonie hokejowego zachowania. Dziś nie wiadomo, gdzie debata ta zaprowadzi władze zwłaszcza północnoamerykańskich lig i czy tak straszny nieszczęśliwy wypadek może być punktem zwrotnym w historii dyscypliny. Kontrowersje bez wątpienia nie znikną. Jedna strona wciąż będzie przypominała wypadek Sandersona, a druga fakt, że zdecydowana większość bójek kończy się bez kontuzji.

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe