Re-Plast Unia Oświęcim nie sprostała zadaniu na własnej tafli rzuconemu im przez GKS Katowice. Biało-niebiescy bowiem przy własnej publice ponieśli porażkę 1:4 i nie zdołali wykorzystać atutu swojego lodowiska. Co zawiodło w tym starciu zdaniem Radosława Galanta?
HOKEJ.NET: – Nie tak wyobrażaliście sobie początek rywalizacji na własnym lodowisku. Co poszło nie tak?
Radosław Galant: – Zdecydowanie! Miało być zupełnie inaczej. Byliśmy zbyt mało agresywni, mieliśmy duże odstępy między obrońcami a napastnikami, co wpływało na płynność naszej gry.
Kluczowy moment meczu to dwie stracone bramki w 30 sekund. Nie ustrzegliście się poważnych błędów przy nich.
– Tak jak mówisz, dzisiaj wiemy, że to był decydujący moment, dwie stracone bramki w końcówce pierwszej tercji. Staraliśmy się wrócić do meczu, ale nie zawsze się to udaje.
Fizycznie można odnieść wrażenie, że lepiej wyglądali katowiczanie. Jakby mieli więcej świeżości. Czy odczuwacie trudy meczów?
– Fizycznie może rzeczywiście tak to wyglądało, ale to bierze się z tego, co już mówiłem, mieliśmy zbyt duże dziury między sobą. Gdy stracisz krążek przeciwnik ma sporo miejsca i łatwo mu znaleźć podanie albo jechać z krążkiem, my zaś musimy wracać sześćdziesiąt metrów, co kosztuje sporo sił. Jeśli zagramy bliżej i agresywniej zacznie to wyglądać inaczej.
Dziś mecz, który nie możecie przegrać. Mobilizacja i wnioski wyciągnięte?
– Tak, dzisiaj bardzo ważny mecz. Rozmawiamy w szatni, co musimy poprawić, co zmienić więc będziemy bić się o zwycięstwo do ostatniej minuty.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Czytaj także: