Ginda wrócił ze szpitala na własną odpowiedzialność. "Nie mam pretensji do przeciwnika"

Do groźnej sytuacji doszło w meczu 4. kolejki TAURON Hokej Ligi pomiędzy Zagłębiem Sosnowiec a Marmą Ciarko STS-em Sanok. Pod bandą ucierpiał Damian Ginda, który stracił przytomność i trafił do szpitala. Jak obecnie wygląda stan zdrowia 22-letniego napastnika?
Wydarzenie miało miejsce w 27. minucie i 53. sekundzie meczu. Napastnik Damian Ginda będąc przed bandą wrzucił krążek do tercji rywala. Chwilę później dojechał do niego Olli Valtola i zaatakował go ciałem, rzucając na bandę. Sędzia od razu podniósł rękę do góry, sygnalizując karę. 22-letni zawodnik STS-u długo nie podnosił się z lodu, stracił przytomność i musiały interweniować służby medyczne. Później Ginda został przeniesiony na noszach do karetki, a następnie trafił do szpitala w Sosnowcu.
– Czuję się dobrze. Boli mnie głowa i kręgosłup. Później jadę do specjalisty z kręgosłupem w celu nastawienia, a także uzyskania informacji na temat przerwy, jaka będzie mnie czekać – wyjaśnił zawodnik.
Cała drużyna po wczorajszym meczu w Sosnowcu czekała na wyjście ze szpitala wychowanka sanockiego klubu.
– Wróciłem autobusem razem z drużyną, na własną odpowiedzialność. Nie mam pretensji do przeciwnika. Myślę że nie miał on na celu doprowadzić do mojej kontuzji. Jest to sport kontaktowy, więc trzeba się liczyć z takimi zagraniami. Niestety takie sytuacje się zdarzają w hokeju. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i znów będę mógł pomóc drużynie na lodzie –dodał Ginda.
Komentarze
Lista komentarzy
beny77
Żadnych kręgarzy, tylko normalna profesjonalna rehabilitacja u doświadczonego fizjoterapeuty jeśli chcesz mieć długą karierę, a ta co Zawadza i tak wykluczy atakującego.