Hokeiści czeskiej Tipsport extraligi niemal jednomyślnie opowiedzieli się przeciwko zamknięciu rozgrywek i likwidacji systemu awansów oraz spadków. Krytyka spadła przy okazji na Jaromíra Jágra, który w tej sprawie wydaje się mieć inne zdanie od kolegów z tafli.
W Czechach trwa dyskusja na temat propozycji zamknięcia ligi. Od kiedy pojawiły się głosy o takiej możliwości, sprzeciwiają się temu kibice. Teraz okazało się, że zdecydowanie przeciwko są także sami zawodnicy. Czeski Związek Hokeistów (CAIHP) zorganizował referendum, w którym gracze klubów występujących w ekstraklasie mogli wyrazić swoje zdanie na ten temat. Wczoraj na konferencji prasowej zostały przedstawione wyniki głosowania. Są one dość jednoznaczne. Aż 92 % głosujących opowiedziało się przeciwko likwidacji spadków i awansów. Na 289 głosujących 266 było przeciw, 17 za, a 6 zdecydowało się wziąć udział w referendum, ale z głosem wstrzymującym się.
Propozycję zamknięcia ligi złożył Związek Profesjonalnych Klubów Hokejowych (APK LH). Była ona tym bardziej zaskakująca, że przed obecnym sezonem zmieniono zasady awansu do Tipsport extraligi, likwidując baraże i wprowadzając reguły awansów bezpośrednich. Choć w Polsce przez lata byliśmy przyzwyczajeni do tego, że zasady rozgrywek na nowy sezon zmieniają się w letniej przerwie przed jego rozpoczęciem, to w pełni profesjonalne ligi zwykle nie działają w ten sposób. Na konferencji prasowej CAIHP takie podejście skrytykował prezes komitetu wykonawczego związku zawodników Libor Zbořil.
- Biorąc pod uwagę wprowadzenie od tego sezonu zasad bezpośredniego awansu i spadku, ta propozycja to zupełnie niespójny i niesystematyczny krok - powiedział. - Związek klubów nie przedstawił jasnych argumentów na poparcie swojego pomysłu.
Jego zdaniem ewentualne zamknięcie ligi doprowadzi do obniżenia jej poziomu. - Taka zmiana da korzyści tylko klubom zagrożonym bezpośrednim spadkiem lub tym, które chcą oszczędzić na wynagrodzeniach zawodników - skomentował. - To wzmocni presję na najlepszych hokeistów, by odchodzili do drużyn zagranicznych, co jeszcze zwiększy różnicę poziomu pomiędzy zespołami. W efekcie obniży się jakość zarówno extraligi, jak i drugiej klasy rozgrywkowej, w której nie będzie o co grać.
Zbořil używał na konferencji dość mocnych słów, nazywając propozycję "wstydem" i "skandalem". Razem z nim wystąpiło 6 znaczących zawodników występujących w klubach czeskiej najwyższej klasy rozgrywkowej, w tym jej bodaj najlepszy obecnie gracz Milan Gulaš z HC Pilzno. - Cieszę się, że w ten sposób udało nam się zjednoczyć wszystkich chłopaków. Wyniki głosowania mówią same za siebie - powiedział. - Dobrze, że zdecydowanej większości chłopaków nie jest wszystko jedno.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że bez właścicieli klubów w ogóle nie gralibyśmy w extralidze i wiemy, że chodzi tu o pieniądze, ale my jako zawodnicy też jesteśmy dla tej ligi ważni - dodał gracz HK Hradec Králové Radek Smoleňák. - Nas, graczy interesuje przede wszystkim strona sportowa, bo od małego chcemy mieć o co grać. Cały czas napędza nas to szczególne uczucie, gdy gra się o tytuł, ale też o utrzymanie. Zamknięcie ligi byłoby głupotą, bo mielibyśmy mnóstwo meczów o nic, które za bardzo by ludzi nie obchodziły.
Libor Zbořil na konferencji prasowej skrytykował także Jaromíra Jágra, o którym mówi się jako o jednym z pomysłodawców likwidacji systemu spadków i awansów. - Jeśli to prawda, to Jágr bardzo mnie rozczarował - powiedział. - Niezwykle szanuję Jaromíra Jágra, jest dla mnie największą ikoną nie tylko czeskiego sportu. Ale jeśli on bierze w tym udział... Aż dostałem gęsiej skórki, gdy o tym usłyszałem i nie czuję się z tym dobrze. Dodał, że chciał się spotkać z Jágrem, ale ten nie odpowiedział na jego próby kontaktu. - Ludzie z Kladna mnie wysłuchali, ale nie udało mi się dostać do "Jardy", żeby z nim porozmawiać o naszym związku zawodników, a przecież nie jesteśmy jakimś zagrożeniem dla czeskiego hokeja - skomentował.
Jágr występuje w tej sprawie w podwójnej roli, bo cały czas jest zawodnikiem, ale jednocześnie także właścicielem klubu Rytíři Kladno. Wczoraj sam brał udział w konferencji prasowej na temat rekonstrukcji miejscowego lodowiska i został zapytany o sprawę zamknięcia ligi. Zaprzeczył, jakoby był to jego pomysł. - Nie wiem, kto powiedział czy napisał, że jestem za zamknięciem ligi. Pojawiło się moje nazwisko i ludzie myślą, że jestem jedyną osobą, która się za tym opowiada - powiedział. - To jakiś nonsens.
Wypowiedzi czeskiej legendy są jednak bardzo niejednoznaczne. Jeszcze niedawno w wywiadzie prasowym Jágr stwierdził, że zamknięcie ligi będzie sposobem na obniżenie kosztów dla klubów, a bez tego niedługo w rozgrywkach zostanie 7 klubów, ponieważ innych nie będzie na to stać. - Wszystko opiera się na pieniądzach, które są darami od sponsorów - mówił wczoraj. - Sport sam na siebie nie zarabia. Obawiam się, że pewnego dnia te pieniądze przestaną przychodzić albo sponsorzy sami nie będą mieli wystarczających pieniędzy i nie będzie sportu, a kluby upadną.
Zapytany wprost czy zamknięcie ligi przysłuży się jej również uciekł od jasnej deklaracji. - Możemy tu siedzieć i debatować nad tą sprawą godzinami. Ile osób, tyle opinii. A ja wyraziłem się tylko w swoim imieniu - powiedział. Dodał także, że właściciele klubów mają za mało do powiedzenia w sprawie zasad rozgrywek. - Ludzie inwestują mnóstwo pieniędzy w prowadzenie klubów, a decyduje ktoś zupełnie inny - skomentował. - To tak, jakby ktoś prowadził swój biznes, a ktoś inny cały czas mu mówił co powinno zostać zrobione i na co mają iść pieniądze.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że klub Jágra wiosną po 5 latach gry na zapleczu elity czeskiego hokeja sam wywalczył do niej awans. W referendum zorganizowanym przez CAIHP wszystkich 16 głosujących hokeistów "Rycerzy" opowiedziało się przeciwko zamknięciu ligi. Jágr jednak nie wziął w nim udziału.
Czytaj także: