Juha Kiilholma to czołowy zawodnik oświęcimskiej Unii. Fin jest jednym z jej najskuteczniejszych zawodników, czemu sprzyja jego ogromne doświadczenie. W spotkaniu decydującym o losach biało-niebieskich w bieżącym sezonie popisał się dwiema asystami, w tym przy zwycięskim golu autorstwa Petera Tabačka.
HOKEJ.NET: Czy zgodzisz się z opinią, że kluczem do dzisiejszej wygranej, która dała wam awans do play-offów był bardzo dobry początek spotkania w wykonaniu Unii?
Tak. To prawda, że zaliczyliśmy dobry początek w dzisiejszym meczu. Powiedziałbym nawet, że bardzo dobry. W zasadzie można powiedzieć, że ten wynik 3:0 ustawił dalszy przebieg spotkania. Jak sięgam pamięcią, to nie przypominam sobie, żebyśmy w którymś z pojedynków tak dobrze zagrali pierwszą tercję.
Po premierowej odsłonie, w której zaprezentowaliście się naprawdę wybornie, tłamsząc przeciwnika, przyszła kolejna partia, a w niej już zabrakło tej dominującej Unii nadającej ton wydarzeniom na lodowisku. Masz takie samo odczucie?
No trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Faktycznie stanęliśmy w tej drugiej tercji i mogło się to różnie potoczyć. Nasi rywale dostali takiego pozytywnego „kopa”, strzelając nam dwa gole. Na szczęście przetrzymaliśmy jakoś ten okres, a w trzeciej tercji znów wróciliśmy na swoje tory i nie daliśmy sobie wydrzeć wygranej.
W drugiej tercji sędziowie nie uznali bramki zdobytej przez Jakuba Šaura, dopatrując się odbicia krążka od twojej łyżwy. Faktycznie doszło w tej sytuacji do kontaktu „gumy” z tą częścią twojej garderoby?
Wszystko działo się tak szybko, że w tamtym momencie nawet nie zauważyłem, czy krążek otarł mi się o łyżwę, czy nie. Myślę, że tak musiało być, skoro sędziowie analizowali tę sytuację na wideo, to chyba wiedzą lepiej. Zresztą to bez znaczenia teraz. Wygraliśmy i mamy awans do play-offów.
To był ważny moment spotkania, ponieważ po trzybramkowej zaliczce z pierwszej tercji straciliście już jednego gola i Zagłębie nabierało rozpędu. Gdyby ten gol został uznany, mielibyście znów trzy trafienia więcej, a tak sosnowiczanie niedługo później bardzo niebezpiecznie zbliżyli się na dystans jednej bramki. Czy masz takie same odczucia odnośnie tej sytuacji?
Faktycznie. Mogliśmy wtedy znów odzyskać trzybramowe prowadzenie. Wiadomo, że grałoby się nam spokojniej. Tak jak już powiedziałem, to nie ma na szczęście żadnego znaczenia obecnie.
W ostatnim trzech meczach trudno było szukać twojego nazwiska w protokołach meczowych pod pozycjami przeznaczonymi dla strzelców i asystujących. Dzisiaj wreszcie odblokowałeś się. Skąd u ciebie taki chwilowy przestój?
Nie udało mi się zdobyć wcześniej punktów z Zagłębiem, dlatego tym bardziej się cieszę, że dzisiaj naprawdę pomogłem naszej drużynie w wywalczeniu awansu. Nie zawsze uda się punktować, choć staram się z całych sił.
Trzeba przyznać, że odnalazłeś się w polskiej lidze. W klubowym rankingu najskuteczniejszych zajmujesz 3.miejsce z 33 punktami. Zarówno Sebastian Kowalówka, jak i Andrej Themár, którzy cię wyprzedzają mają aż 11 spotkań rozegranych więcej. W rankingu najlepiej asystujących jesteś tylko za Themárem. Czy to oznacza, że dobrze czujesz się w naszej lidze?
Podoba mi się gra w Polsce. To bardzo ciekawe rozgrywki. Zdecydowanie lepiej się czuję niż na początku. Poznałem już tę ligę, a poza tym dobrze rozumiem się z kolegami z drużyny. Bardzo dobrze mi się gra z Iiro (Vehmanenem – przyp.red.). To bardzo wesoły facet, więc poza lodem też jest z nim ciekawie.
Waszym kolejnym rywalem będzie Tauron KH GKS Katowice. To zwycięzca sezonu zasadniczego. Drużyna, która zdobyła ponad 200 goli. Podopieczni Toma Coolena zaprezentowali się bardzo dobrze w Europie. Wywalczyli 3.miejsce w Pucharze Kontynentalnym. Czy uważasz, że jesteście w stanie sprawić niespodziankę i wyeliminować tę ekipę z walki o mistrzostwo Polski?
GKS to bardzo mocna drużyna. Są zdyscyplinowani, mają zawodników o bardzo wysokich umiejętnościach. Szczególne wrażenie sprawiają ich defensorzy. Wysokiej klasy zawodnicy. Czy jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę? Jeżeli zagramy naprawdę nasz najlepszy hokej i wszystkie czynniki zgrają się w jednym czasie, to oczywiście sprawa jest otwarta. Nie jesteśmy bez szans. Mamy świadomość, kto jest faworytem tej rywalizacji, ale przecież w sporcie różne rzeczy się dzieją, Nasze zadanie, to dać z siebie absolutnie wszystko, a wtedy nic nie jest przesądzone.
Ostatni czas w Unii obfitował w różnego rodzaju zmiany. Zaczęło się od rozstania z trenerem Jiří Šejbą, potem do zespołu dołączyli Aleksiej Trandin i Martin Przygodzki, następnie w atmosferze nieporozumień odeszli Miloslav Jáchym oraz Aleš Ježek, a na koniec pozyskaliście Petera Königa. Przyznasz, że to raczej nie sprzyjało stabilizacji zespołu?
To prawda. W ostatnich miesiącach działo się u nas dużo. Pomimo tych wszystkich zawirowań udało nam się przetrwać. Myślę, że jeżeli drużynie uda się wytrzymać taki ciężki czas, to wtedy jest jeszcze silniejsza i wchodzi na kolejny poziom. Wielokrotnie w swojej karierze obserwowałem takie właśnie przypadki. Mam nadzieję, że teraz doświadczamy tego w Unii. Zmiany mogą cię pokonać, albo wzmocnić. W naszym przypadku staliśmy się jeszcze silniejsi.
Jak po tych wszystkich przemianach trzyma się szatnia Unii?
Atmosfera w szatni jest dobra, choć oczywiście kiedy drużynie nie idzie, to wiadomo, że wszyscy są ludźmi i reagują na takie sytuacje. Dzisiaj jest duża radość. Po pierwsze z awansu, a po drugie z tego, że pokazaliśmy charakter i potrafiliśmy się podnieść po porażce w Sosnowcu oraz kilku nie najlepszych występach. Można śmiało powiedzieć, że cel minimum został osiągnięty. Jesteśmy wśród najlepszych ośmiu drużyn w Polsce.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Czytaj także: