W drugim meczu Memoriału Tamása Sarközyego reprezentacja Polski pokonała po serii rzutów karnych Słowenię 2:1. Jak to spotkanie ocenił selekcjoner biało-czerwonych?
Róbert Kaláber w rozmowie z naszym portalem przyznał, że jego zespół zaprezentował się znacznie lepiej niż w starciu z Węgrami (1:4). Co się zmieniło w grze?
– To, że ta drużyna miała lidera. Przyjechał Dziubiński, który wlał w tę drużynę więcej wiary w siebie. Popracował nad chłopakami mentalnie. Było widać, że kieruje tą drużyną naprawdę doświadczony zawodnik – wyjaśnił 55-letni szkoleniowiec.
– Druga sprawa to stres, który po spotkaniu z Węgrami opadł. Zaczęliśmy robić to, co powinniśmy, bez jakiegoś dużego respektu. Po prostu byliśmy blisko siebie i pomagaliśmy sobie. Dużo też jeździliśmy i przez to mieliśmy więcej okazji – dodał.
Biało-czerwoni pod koniec drugiej odsłony objęli prowadzenie po trafieniu Mateusza Michalskiego, który znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, dobijając do bramki uderzenie Krystiana Dziubińskiego.
– Szkoda, że nie zdobyliśmy bramki na 2:0, bo byłoby łatwiej. Zadowolony jestem z bronienia pod bramką oraz podczas gry w osłabieniu. Nie straciliśmy bramki z gry, tylko z rzutu karnego. Ale trzeba pochwalić Macieja Miarkę, który też dobrze bronił. Myślę, że byliśmy zorganizowani oraz o wiele pewniejsi jak w poprzednim meczu – wyjaśnił Róbert Kaláber.
Selekcjoner naszej kadry nie szczędził pochwał pod adresem Dziubińskiego, który dołączył do kadry w ostatniej chwili, zastępując kontuzjowanego Łukasza Kamińskiego.
– To jest facet, który chce grać. Na pewno może być zmęczony, bo występował w Lidze Mistrzów, cały czas grał trzy mecze w tygodniu, dlatego go nie nominowałem. Ale byliśmy cały czas w kontakcie i chciał przyjechać. Kiedy wyszła sprawa z Kamilem Wałęgą, dzwonił do mnie, że jest cały czas gotowy na przyjazd na kadrę. Gdy było nas 23, to mówiłem, że jakoś sobie poradzimy. Jednak gdy rozchorował się Alan Łyszczarczyk, a Łukasz Kamiński doznał kontuzji, to zadzwoniłem do „Dziubka”, który bez problemu wsiadł w samochód i przyjechał nam pomóc. Dzisiaj był naprawdę liderem, nie tylko w szatni, ale także na lodzie – zakończył.
Dziś o 13:15 "Orły" zmierzą się z Włochami, którzy przyjechali do Budapesztu w najmocniejszym składzie.
WIĘCEJ W MATERIALE WIDEO:
Czytaj także: