Kaláber: Polscy sędziowie mają chyba swoje zasady. Mam tego dość!
W piątkowy wieczór hokeiści JKH GKS-u Jastrzębie niespodziewanie przegrali wyjazdowe spotkanie z Ciarko STS-em Sanok 3:4. Trener jastrzębian Róbert Kaláber nie ukrywał, że jest zniechęcony decyzjami sędziów.
– Dla kibica był to dobry mecz, ale dla nas to była katastrofa. W pierwszej tercji byliśmy lepszym zespołem, w drugiej odsłonie sędziowie dali szansę Sanokowi, aby wrócili do gry. Gospodarze to wykorzystali, a później wygrali mecz, bo zdobyli o jedną bramkę więcej – wyjaśnił 52-letni szkoleniowiec.
Zaznaczył też, że zawodnicy mieli ogromny problem z tym, aby znaleźć granicę między czystym zagraniem a faulem.
– Po prostu nie wiemy, co jest objęte karą, a co nie. W pierwszej tercji sędziowie nie odesłali za na ławkę kar rywali, choć my za podobne wykluczenia lądowaliśmy w boksie. Powinniśmy mieć trzy przewagi, a sędziowie tylko na to patrzyli. W ostatniej tercji zaczęli karać za wszystko. Nie potrafię zrozumieć tego i jestem bardzo zniechęcony. Gratuluję Sanokowi zwycięstwa – mówił po meczu Róbert Kaláber.
Szkoleniowcowi mistrzów Polski za skórę zaszedł duet sędziowski: Paweł Kosidło i Tomasz Radzik. Gospodarze trzykrotnie grali w osłabieniu, goście zaś pięć razy.
– Myślę, że zarówno my, jak i zawodnicy z Sanoka mieliśmy problem z tym, aby dowiedzieć za co należy się wykluczenie, a za co nie. Przecież zasady są takie same w Polsce, na Słowacji czy we Szwecji. A nasi sędziowie mają swoje. Naprawdę mam tego dość – dodał trener Kaláber.
Jastrzębianie, oprócz dwóch bramek straconych w liczebnym osłabieniu. popełnili też fatalny błąd w 19. minucie spotkania, gdy Radosław Sawicki zdobył gola, gdy jastrzębianie grali w przewadze.
– Straciliśmy dwie bramki, których nie powinniśmy dostać. Gratuluję rywalom tego, że dzielnie walczyli. Muszę jednak przyznać, że sędziowie dali sanoczanom szansę powrotu do gry. Byliśmy dużo lepsi, a sędziowie swoimi decyzjami wyrównali poziom tego meczu. Sanok to wykorzystał i zdobył bramki w przewadze. Byliśmy lepsi fizycznie, mocniejsi, ale częściej karani niż przeciwnik – analizował.
– Jak przeciwnik rozbił brodę naszemu zawodnikami, to kary nie było. A jak zawodnik rywala przy walce padł, to kara jest. Później ciężko wytłumaczyć to naszym zawodnikom i wyciągać z ich gry wnioski. Sędziowie swoimi decyzjami zrobili duże zamieszanie na lodzie. Analiza po golu trwała tak długo, a przecież wszyscy widzieli od razu, że krążek odbił się od środka bramki – zakończył trener jastrzębian. Zresztą trener Ziętara też miał pretensje do arbitrów. To jeden wielki wstyd i z tego powodu mamy chaos. Jeśli nic się nie zmieni, to nie posuniemy polskiego hokeja naprzód – przyznał.
Jastrzębianie cały czas walczą o awans do turnieju finałowego Pucharu Polski. Obecnie zajmują czwarte miejsce, mając jednak o dwa spotkania mniej od KH Energi Toruń.
– Na pewno będziemy walczyć w każdym z pozostałych meczów. Ale my potrzebujemy przerwy, bo gramy co drugi dzień. Do tego podróż i nie mamy kiedy się dobrze zregenerować. A w piątkowym spotkaniu zabrakło nam kilku obrońców. Możliwość gry dostali inni zawodnicy, ale nie dali takiej jakości jak Jass, Bryk czy Ševčenko. Jeśli nie ma takich trzech doświadczonych obrońców, to czuć to na lodzie – zaznaczył.
Komentarze