Reprezentacja Polski do lat 20 przegrała kolejne spotkanie na Mistrzostwach Świata Dywizji IB U20, które odbywają się w Bytomiu. Polacy ulegli Włochom 1:2. Autorem jedynej w tym spotkaniu polskiej bramki był Krzysztof Maciaś, który razem z nami podsumował to spotkanie.
– Uważam, że mieliśmy przewagę w tym meczu. Nie zgraliśmy złego spotkania, tylko skuteczność zawiodła. Sytuacji bramkowych mieliśmy dużo, włoski bramkarz spisywał się jednak bardzo dobrze. Do tego znów za łatwo straciliśmy te bramki, Włosi nie wypracowali sobie swoich sytuacji, tylko my im w tym znacząco pomagaliśmy, popełniając głupie błędy. Takie mecze bolą nas najbardziej, gdzie mamy szanse na korzystny rezultat i sami się jej pozbawiamy – stwierdził 18-letni zawodnik juniorskiego zespołu HC Vitkovice.
Kluczowym momentem tego spotkania była kara, którą biało-czerwoni złapali tuż po strzeleniu wyrównującej bramki. Wtedy, to Włosi pokonali Mikołaja Szczepkowskiego po raz drugi.
– Bierze się to z tego, że znów zarobiliśmy następną karę, chwilę po zdobyciu bramki. Gra w osłabieniach nie jest naszym najmocniejszym elementem na tych mistrzostwach. Znowu rywale strzelili nam gola w ich liczebnej przewadze. Niestety, ale jak złapiemy takie flow, taki swój rytm, to nie możemy sobie pozwolić na łapanie kar – analizował 18-latek pochodzący z Nowego Targu.
Mimo porażki w tym spotkaniu, Polacy zagrali swoje najlepsze spotkanie w tym turnieju minimalnie ulegając ekipie z Półwyspu Apenińskiego 1:2.
– Wbrew pozorom uważam, że to był nasz najlepszy mecz na tym turnieju, lepszy nawet od spotkania z Estonią. To starcie i pierwsza tercja z Japonią, to na pewno tercje z których możemy być dumni. Szkoda, że ta najważniejsza statystyka jest cały czas na naszą niekorzyść. Zdecydowanie żałujemy takich meczów, zwłaszcza, że w moim odczuciu byliśmy lepsi od Włochów i znowu głupie osłabienie zadecydowało o finalnym wyniku – przyznał młody Polak.
Młodzi Polacy znów często faulowali rywali, co przełożyło się na dużą liczbę wykluczeń, przez co ciężko było gonić wynik.
– Dla niektórych chłopaków to są pierwsze mistrzostwa i bardzo to przeżywają, bardzo się starają. Czasami, jak widać po naszych karach, aż za bardzo, ale to też może wynikać z tego, że tutaj przyjeżdżają najlepsi zawodnicy z tych krajów, z którymi gramy, a większość naszych zawodników gra w tej lidze młodzieżowej lidze MHL, która jaka jest wszyscy wiemy. Tutaj dzieje się wszystko dużo szybciej jednak, wystarczy jeden zawodnik z mocniejszej ligi i już jak ktoś nie nadąży, to sobie pomaga i to nie tylko w naszej drużynie – dodał Krzysztof Maciaś.
Po porażce z Włochami, Polacy muszą się oglądać na wyniki innych meczów. Jeśli Estończycy przegrają swoje spotkanie, wtedy Polska ma zagwarantowane utrzymanie, w innym przypadku, do końca turnieju biało-czerwoni będą musieli drżeć o utrzymanie w Dywizji IB.
– Wiemy, że jeśli jutro wygramy za trzy punkty, to nie będziemy musieli skupiać się na wynikach innych drużyn. W moim odczuciu, nie ma to żadnego znaczenia czy Estonia wygra. Nawet jeśli Estończycy przegrają, to i my tak będziemy chcieli zwyciężyć i pożegnać się z tym turniejem w dobrym stylu – zakończył napastnik młodzieżowej reprezentacji Polski.
Ostatni mecz Polaków na lodowisku im. Braci Nikodemowiczów w Bytomiu, czeka nas dzisiaj. O 16:30 Polacy skrzyżują kije z reprezentacją Korei Południowej.
Czytaj także: