Hokeiści GKS Tychy przegrali w piątkowy wieczór z inaugurującymi sezon JKH GKS Jastrzębie 1:3. Tyszanie popełnili znacznie więcej błędów od rywala. Nie pomógł nawet kuriozalny gol zdobyty przez Kamila Wróbla. Krążek po jego strzale odbił się od szyby za bramką i nabił plecy zdezorientowanego Patrika Nechvátala.
W pierwszej tercji żaden z zespołów nie narzucił swojego stylu gry a klarownych okazji do zdobycia goli było bardzo mało. Nawet gdy tyszanie w pierwszych minutach grali prawie dwie minuty w podwójnej przewadze. Jastrzębianie jedną z takich okazji szybko wykorzystali. Po 17 sekundach gdy na ławkę kar trafił Mateusz Gościński gola zdobył strzałem z bulika Samuel Mlynarovič. Guma odbiła się od barku Ondreja Raszki i wpadła pod poprzeczkę.
Druga odsłona przyniosła nam więcej okazji, lecz żaden z zespołów długo nie potrafił tego udokumentować bramką. Tyszanie nie wykorzystali trzech okresów gry w przewadze w połowie tercji. Aktywny był w zespole gospodarzy Dienis Sierguszkin i Michael Cichy jednak nie potrafili znaleźć sposobu na Patrika Nechvátala. Swoją okazję miał też Roman Rác, ale trafił w poprzeczkę. W końcu trafili goście po raz drugi. Kontrę wyprowadził Vitālijs Pavlovs, który długim podaniem ze swojej tercji uruchomił Egilsa Kalnsa a ten pokonał strzałem przy słupku Raszkę.
Ostatnia odsłona przyniosła więcej emocji. Najpierw swoich okazji w przewadze nie wykorzystali goście. Tyszanie jednak nie mieli za bardzo pomysłu na rozmontowanie jastrzębskiej defensywy. Goście grali dobrze taktycznie rozbijając najczęściej ataki rywala w środkowej tercji. Dopiero kuriozalny gol dał nadzieje gospodarzom na dogonienie rywala. Na pięć minut przed końcem na strzał ze środka tercji zdecydował się Kamil Wróbel a guma odbiła się od szyby za bramką i przeturlała się najpierw po bramce a następnie plecach zdezorientowanego Nechvátala. Jednak ten gol nie dodał skrzydeł tyszanom gdyż groźnie atakowali goście. W końcówce meczu trener Krzysztof Majkowski poprosił o czas i zdecydował się na ściągnięcie bramkarza. Ten manewr się nie udał, gdyż gumę stracił Jason Seed, któremu fatalnie zagrał Alex Szczechura i do pustej bramki trafił Artūrs Ševčenko.
- W pierwszej tercji obie drużyny zagrały odpowiedzialnie z tyłu. Tychy nie wykorzystały przewagi 5 na 3, to była ważna część meczu dla nas. Z drugiej strony to my zdobyliśmy bramkę mając jednego zawodnika więcej. Od drugiej tercji byliśmy lepszą drużyną, a udało się nam to potwierdzić bramką do szatni w 40 minucie spotkania. Był to bardzo ważny i kluczowy moment meczu. W trzeciej tercji kontrolowaliśmy grę, ale niepotrzebnymi karami zdramatyzowaliśmy końcówkę spotkania. Straciliśmy przypadkową bramkę, ale nic to nie zmieniło w tym żebyśmy zabrali trzy punkty do domu - mówił po meczu, Róbert Kaláber trener JKH GKS Jastrzębie.
- To było słabe spotkanie w naszym wykonaniu i w żadnym wypadku nie zasłużyliśmy żeby zdobyć punkty. Jak nie strzelasz i nie pracujesz na bramkarzu to trudno myśleć o zwycięstwie. A dzisiaj tego kompletnie zabrakło - skomentował spotkanie trener GKS Tychy, Krzysztof Majkowski.
GKS Tychy - JKH GKS Jatrzębie 1:3 (0:1, 0:1, 1:1)
0:1 Samuel Mlynarovič - Mateusz Bryk, Roman Rác (17:14, 5/4)
0:2 Egils Kalns - Vitālijs Pavlovs, Māris Jass (39:31)
1:2 Kamil Wróbel - Szymon Marzec, Jegor Fieofanow (54:31, 5/4)
1:3 Artūrs Ševčenko (59:58)
Sędziowali: Michał Baca, Krzysztof Kozłowski (główni) - Mateusz Bucki, Jacek Szutta (liniowi)
Minuty karne: 12-16
Strzały: 26-21
Widzów: 1268
GKS: Raszka – Seed, Bizacki; Szczechura, Cichy, Mroczkowski – Smirnow, Kārkls; Sierguszkin, Fieofanow, Dupuy – Biro, Pociecha; Gościński, Starzyński, Jeziorski – Kotlorz, Michałowski; Marzec, Wróbel, Gruźla.
Trener: Krzysztof Majkowski
JKH: Nechvátal - Górny, Bryk; Kasperlík, Rác, A. Ševčenko - Ē. Ševčenko, Bahalejsza; Kalns, Mlynarovič, Razgals - Jass, Kamienieu; Urbanowicz, Pavlovs, Pelaczyk - Gimiński, Horzelski; Ł. Nalewajka, Jarosz, R. Nalewajka.
Trener: Róbert Kaláber.
Czytaj także: