Malicki: Każdy z nas ma swoje zadania
Patryk Malicki był jednym z architektów wygranej z Tauronem KH GKS-em Katowice (5:2) w drugim meczu ćwierćfinału play-off. 23-letni skrzydłowy dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, a bramki zadedykował zmarłemu tacie oraz dziewczynie.
HOKEJ.NET: – Sprawiliście nie lada niespodziankę, pokonując na własnym lodzie katowiczan. Tym bardziej, że w pierwszym meczu przegraliście z nimi 3:8.
Patryk Malicki, napastnik Unii: – Każde zwycięstwo cieszy, a gdy jest ono odniesione z mistrzem sezonu zasadniczego, to radość jest podwójna. Wiemy, że każdemu rywalowi trudno gra się w naszej hali i po prostu chcemy to wykorzystywać.
Nie masz wrażenia, że katowiczanie nieco Was zlekceważyli?
– Być może po zwycięstwie na własnej tafli poczuli się zbyt pewnie. Muszę jednak od razu dodać, że graliśmy naprawdę dobrze. Wiedzieliśmy, że nie możemy pozwolić sobie na otwartą grę, bo w katowickim klubie gra wielu świetnych zawodników, którzy wyszkoleniem technicznym, umiejętnościami stricte hokejowymi górują nad nami. Zrobiliśmy swoje, nie straciliśmy zbyt wielu bramek i wygraliśmy.
Byliście dziś monolitem na lodzie, co w tym sezonie nie zdarzało się zbyt często.
– Zresztą widać było, że każdy z nas ma swoje zadania na lodzie, które powinien jak najlepiej wykonać. Michal Fikrt musi skutecznie bronić, obrońcy grać niezwykle ofiarnie, a napastnicy oprócz zdobywania goli mają też swoje zadania w destrukcji. Dostaliśmy też kopa psychologicznego, że potrafimy wygrać nawet z najlepszą drużyną sezonu zasadniczego.
W pierwszym meczu tej serii przy stanie 0:0 nie wykorzystałeś sytuacji sam na sam z Kevinem Lindskougiem. W poniedziałkowym starciu wszystko poszło już po Twojej myśli.
– Potwierdziło się to stare hokejowe porzekadło, że mecz meczowi nie jest równy. Za pierwszym razem zwód nie wyszedł, a bramkarz przewidział moje zamiary. W drugim spotkaniu najpierw udało mi się dobić uderzenie Dariusza Gruszki, a później wygrać z bramkarzem próbę nerwów.
Komu dedykujesz te gole?
– Oczywiście tacie, bo 14 lutego minęła 18. rocznica jego śmierci, no i oczywiście mojej dziewczynie Natalii. Jednak nieważne jest to, kto strzela. Najważniejszy jest sukces osiągany przez zespół.
Jak trzeba zagrać w Katowicach, by pokusić się o niespodziankę?
– Najlepiej tak, jak w ostatnim starciu (śmiech). Nie możemy grać z katowiczanami otwartego hokeja, bo to źle się dla nas skończy. Mogę obiecać, że na pewno damy z siebie wszystko i zrobimy wszystko, aby zaprezentować się z jak najlepszej strony.
Rozmawiał: Radosław Kozłowski
Komentarze