Jednym z bohaterów inauguracyjnego spotkania przeciwko reprezentacji Łotwy był Mateusz Bryk. To dzięki trafieniu 34-latka z 57. minuty spotkania udało się doprowadzić do dogrywki, w której biało-czerwoni zainkasowali swój pierwszy punkt. Co po zakończonym spotkaniu miał do powiedzenia doświadczony defensor?
HOKEJ.NET– Ciężki mecz za nami, co możesz powiedzieć na gorąco?
Mateusz Bryk: - Ciężki, żaden nie będzie lekki. Myślę, że z każdym dniem może być nawet jeszcze ciężej, bo w wielu reprezentacjach są zawodnicy, którzy będą rośli z każdym meczem, alem uważam, że my pracowaliśmy długo, ciężko i wierzę, że możemy dać sobie radę.
Były takie sytuacje, że mogliśmy w tym spotkaniu zgarnąć komplet.
- Były i tego jest najbardziej szkoda. Mamy pewien niedosyt, zawiodła nas trochę chłodna głowa. Jak było ciężko, nerwowo, to trzeba było ten krążek wyrzucić. Tak na przykład robili Amerykanie, oddalali w ten sposób zagrożenie od swojej bramki. Tu wyszło to, że nie gramy takich meczów na co dzień, to, że tu wszystko dzieje się znacznie szybciej, często nieszablonowo. -
Narzekaliśmy na brak skuteczności w naszych meczach, że nie zdobywamy tzw. „brudnych” bramek, odbitych od łyżwy, czy od ramienia, a dziś takie bramki właśnie wpadały
. - Mieliśmy gdzieś tam w głowie, że za mało strzelamy, albo, że szukamy zawsze czystych sytuacji, których tu będzie bardzo niewiele, więc musimy korzystać z każdej połowicznej nawet szansy. Myślę, że możemy tu trochę ludzi zaskoczyć tym, że my jesteśmy z nieco innego hokejowego świata.
Tak, sądzę, że Łotysze byli zaskoczeni, bo spodziewali się raczej szybkiej, wysokiej wygranej.
- Myślę, że zaskoczyło ich to, co zaprezentowaliśmy, że to nie pokryło się z tym, co mówiono o nas w kuluarach.
Wysłaliście Szwedom czytelny sygnał, żeby się was bali!
- Niekoniecznie, ale jeżeli mecz z nami miałby być dla nich chociaż lekkim stresem, to pewnie!
Rozmawiał: Kamil Przegendza
Czytaj także: