Mecz bez historii
Lider tabeli – Energa Stoczniowiec Gdańsk – podejmował zespół dzierżący czerwoną latarnię Ekstraligi – Polonię Bytom. Goście już nie raz udowodnili, że z upływem czasu ich drużyna zyskuje na wartości - i potrafi dostarczyć wielu emocji. Jednak po pojedynku pierwszej i ostatniej drużyny Ekstraligi należało się spodziewać lepszego widowiska.
Mecz nie zapisze się w annałach jako wielkie wydarzenie hokejowe. Tempo było ospałe, jakbylider zapomniał o oczekiwaniach swoich kibiców. Mimo dwubramkowej wygranej – mecz nie wzbudzał wielkich emocji – czego wyrazem były słabnące z czasem okrzyki grupki gdańskich fanatyków, którzy dotąd zawsze dziarsko dopingowali swoją drużynę - niezależnie od wyniku.
Rozstrzygnięcie spotkania faktycznie nastąpiło w pierwszej tercji – wygranej przez Stoczniowiec 2-0. Pierwszą bramkę zdobywa Wojciech Jankowski, który po podaniu zza bramki - z najbliższej odległości strzela między parkanami Strzeleckiego. Pod koniec pierwszej tercji wynik podwyższa Piotrek Poziomkowski, który po uderzeniu Urbanowicza dobija krążek odbity od parkanów bramkarza gości. Pozostałe wydarzenia nie wzbudzają większych emocji.
Druga odsłona również nie należy do powalających. Gdy w 31 minucie Skutchan zdobywa 3 bramkę dla gospodarzy, wykorzystując podanie zza bramki Vitka – wydaje się, że dalszy przebieg spotkania jest zwykłą formalnością. Gdy dwie minuty później Jasicki wypatruje lukę miedzy lewym słupkiem a parkanami Stepokury – i zdobywa pierwszą bramkę dla gości – entuzjazm na trybunach na chwilę przygasa. Druga tercja w pozostałych momentach również nie przynosi większych emocji – a gra gospodarzy – nomen omen faworytów tego spotkania – nie wzbudza specjalnego entuzjazmu.
Ostatnia odsłona spotkania dostarcza nieco (!) więcej emocji niż poprzednie. Już w 43 minucie Hurtaj dobija krążek odbity parkanami po strzale Skutchana – i Stoczniowiec powiększa swoją przewagę do 3 bramek. Niecałe 3 minuty później goście wykorzystują okres gry w przewadze 5 na 3 – i Krokosz - nie dając szans Stepokurze - silnym strzałem po lodzie zdobywa drugą bramkę dla Polonii. W 53 minucie ponownie daje o sobie znać napastnik gdańskiego Stoczniowca – Piotrek Poziomkowski, zdobywając swoją dziewiątą w tym sezonie – a czwartą w Ekstralidze bramkę dla Stoczniowca. „Pozioma” zostawia w tyle parę bytomskich obrońców – i atomowym strzałem ze środka niebieskiej linii umieszcza krążek w bramce gości. Kolejne minuty spotkania mają dwa oblicza. Najpierw frontalny atak przypuszczają gospodarze, chcąc zagwarantować sobie definitywne zwycięstwo w tym spotkaniu. Jednak po kilku minutach do głosu dochodzą goście, stwarzając mrożące krew w żyłach zagrożenie bramki Stoczniowca. Szczęśliwie dla gdańszczan – bytomianie wykorzystują okres ospałości gospodarzy dopiero 25 sekund przed końcem meczu. Wówczas to idealną akcję rozprowadza zmiksowany atak gości w składzie Salamon-Szydło-Puzio. Ten ostatni wykorzystuje idealne podanie Szydły na metr przed pustą bramką – i strzałem pod poprzeczkę osładza gorycz porażki gości.
Mecz kończy się wynikiem 5-3 – jednak zgromadzonych w sektorze prasowym dziennikarzy czeka jeszcze jedna niespodzianka. Najpierw na konferencji prasowej trener gości jako zawodnika meczu wskazuje Mariusza Puzio – co wydaje się być oczywiste wobec faktu, iż ten 42-letni zawodnik zdobył (mogącą mieć brzemienne skutki) - ostatnią bramkę meczu. Natomiast gdy trener gospodarzy – zamiast zdobywcy dwóch bramek Piotra Poziomkowskiego – jako zawodnika meczu wskazuje … Mateusza Rompkowskiego - w sali prasowej zapada niezręczna cisza. Aż szkoda, że reporterzy nie fotografowali wówczas twarzy osób zgromadzonych na konferencji – było by czym zasilić trójmiejskie media w kategorii – największe zdziwienie roku. Już poprzednia nominacja zawodnika meczu - Bartłomieja Wróbla - wzbudzał wiele kontrowersji wśród dziennikarzy – gdyż w piątek "Bartas" zagrał mecz przyzwoity – choć nie wybitny. Po wtorkowym meczu wiele osób dopytywało się o to, co takiego pokazał w tym meczu Rompkowski – by zasłużyć na tytuł najlepszego zawodnika meczu.
W tym kontekście na usta ciśnie się pytanie – czemu ma służyć tak (jak się wydawało na konferencji) z góry przygotowana nominacja? Czy trener nie zdawał sobie sprawy z tego, że taka tendencyjna nominacja mogła zepsuć morale drużyny? Jak bowiem ma się czuć zdobywca dwóch bramek w meczu – któremu trener na konferencji prasowej nie poświęca ani sekundy uwagi? Jaką motywację mają mieć inni zawodnicy, widząc, iż uznanie w oczach trenera zdobywa wątpliwy bohater trzeciego planu – a nie zawodnik zdobywający najwięcej bramek w meczu – który nota bene – odegrał fantastyczne spotkanie? Ciekawe, czy w tym kontekście spełnią się pogłoski, iż "Pozioma" już za kilka tygodni ma powrócić na łono KH Sanok - swojego macierzystego klubu.
Jak mawiał pewien były premier – „mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna – ale po tym, jak kończy”. Ze szczerego serca życzę trenerowi Zabrockiemu, aby nie poszedł w ślady owego premiera, gdyż nad głowami gdańskich kibiców jawi się jedno zasadnicze – czy sztab szkoleniowy ma plan i strategię na rozegranie play-offów? Słabnąca dyspozycja stoczniowców jest widoczna gołym okiem, i chyba najwyższy czas, aby zadać sobie pytanie – czy drużyna jest przygotowana na zdobycie istotnych trofeów w Ekstralidze? Czy drużyna tworzy zgrany zespół, czy zawodnicy mogą polegać na sobie wzajemnie – a przede wszystki - czy mają pełne zaufanie do swojego trenera?
Nie snuję spiskowej teorii dziejów - zadaję tylko pytania, które są przedłużeniem pytań zadawanych przez kibiców po dzisiejszym meczu - i wieściach po konferencji prasowej. Najbliższą weryfikację tej sytuacji przyniesie rozgrywany pod koniec roku Puchar Polski. Oby wówczas Stoczniowiec udowodnił swoją realną wartość – na przekór tym wszystkim, którzy twierdzą, że Stocznia (jak zwykle) w play-offach nie pokaże niczego szczególnego. Oby wówczas gdański sztab szkoleniowy udowodnił, iż wyciągnął wnioski ze wcześniejszych niepowodzeń – i przygotował zwycięską strategię na decydujące starcia tego sezonu.
W meczu bez historii Stoczniowiec Gdańsk pokonał Polonię Bytom 5-3. Ciekawe, jaki byłby wynik spotkania, gdyby na bramce gości stanął pauzujący ze względu na chorobę fenomenalny bramkarz Daniel Lundin?
Stoczniowiec Gdańsk – Polonia Bytom 5:3 (2:0, 1:1, 2:2)
Bramki:
1:0 Jankowski Wojciech ( Sowiński Marek - Rzeszutko Jarosław ) 04:11
2:0 Poziomkowski Piotr ( Urbanowicz Maciej ) (5 na 4) 18:23
5 3:0 Skutchan Roman ( Vitek Josef ) 31:00
3:1 Jasicki Paweł ( Puzio Mariusz ) 33:20
4:1 Hurtaj Peter ( Skutchan Roman ) 42:50
4:2 Krokosz Michał ( Kukulski Daniel ) (5 na 3) 45:00
5:2 Poziomkowski Piotr ( Wróbel Bartłomiej ) 52:14
5:3 Puzio Mariusz ( Szydło Sebastian - Salamon Błażej ) 59:23
Strzały: 36-29
Kary: 16-12
Widzów: 1100
Sędziwie: Rokicki Jacek; Przyborowski Tomasz, Radzik Paweł
Składy:
Stoczniowiec:
Stepokura (Odrobny) - Leśniak, Rompkowski; Skutchan, Hurtaj, Vitek - Wróbel, Benasiewicz; Urbanowicz, Furo, Poziomkowski - Bigos, Kostecki; Jankowski, Rzeszutko, Sowiński - Skrzypkowski
Polonia:
Strzelecki (Sroka) - Owczarek, Nenko; Puzio, Jasicki, Kuźniecow - Kozłowski, Zając; Tylka, Garbarczyk, Kłaczyński - Steckiewicz, Krokosz; Mandla, Szydło, Bomba - Salamon, Kukulski
Komentarze