„Młodzi Gniewni” (5): Szymon Luszniak
W piątym odcinku serii „Młodzi Gniewni” przybliżymy sylwetkę młodego i perspektywicznego obrońcy, który lubi grać twardo i nie boi się pięściarskich pojedynków. Przed państwem, Szymon Luszniak!
HOKEJ.NET: – Jak zaczęła się Twoja hokejowa przygoda?
Szymon Luszniak: – Wszystko zaczęło się od pasji mojego ojca, który grał amatorsko. Bardzo chciał przejść na poziom zawodowy, lecz niestety się nie udało. Wiadomo, jak wyglądają amatorskie treningi, w porównaniu do tych profesjonalnych są one luźniejsze. Panowie idą odpocząć od żon, matek i tak dalej. Stąd mama podłożyła tacie mały prezent, by tatuś już nie wracał tak późno. Później moja osoba w wieku lat siedmiu, zaczęła treningi amatorskie, wraz z tatą. Od ósmego roku życia zacząłem treningi w GKS-ie Katowice, później ma przygoda przeszła do zespołu z Janowa, od ośmiu lub nawet dziewięciu sezonów natomiast, reprezentuje sosnowieckie Zagłębie.
Od początku chciałeś być sportowcem?
– Hmmm, w moim życiu przewijało się wiele dyscyplin: piłka nożna, strzelnica i bieganie. Później dłuższy epizod miałem z piłką ręczną, aż wreszcie postawiłem w stu procentach na hokej. Widać po moich statystykach, ilości kar, iż jest to bez wątpienia dyscyplina dla mnie (śmiech)!
Zastanawiałeś się kiedyś, co byś robił gdyby nie hokej?
– No pięknie, początek wywiadu. a już ciężkie pytanie! W moim życiu non stop przewija się sport, stąd ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Nie wyobrażam sobie życia bez sportu, więc gdybym nie był czynnym sportowcem, to robiłbym coś wokół sportu.
Z jakiego klubu, w którym dotychczas grałeś masz najlepsze wspomnienia?
– Oczywiście mierząc czas, grę oraz wszystkie aspekty, jest to Sosnowiec. Mam tutaj znajomych i przyjaciół i moje życie kręci się wokół tego miasta.
Wśród legend polskiego hokeja, która najbardziej imponuje Twojej osobie?
– Zdecydowanie Andrzej Zabawa! Miałem styczność z trenerem w SMS-ie. Słyszałem od tej osobistości dużo historii, związanych z Polską Hokej Ligą, brutalnością polskiej ligi i na różne inne, ciekawe tematy. Rekordy tego pana są dla wielu nie do pobicia do dziś.
Hokejowy wzór z NHL to?
– Ze względu na mój brutalny, fizyczny styl gry, chyba nie będę oryginalny gdy powiem Dustin Byfuglien.
Czy liczysz na więcej szans gry w tym sezonie?
– Oczywiście, lecz są różne mecze. Są spotkania, w których trener potrzebuje bardziej doświadczonego składu i chce zagrać na trzy obrony. Wychodzę z założenia, iż przyjdzie czas i pora na większą ilość minut.
Masz okazję do wspólnej gry z takimi zawodnikami jak Martin Przygodzki, Jarosław Rzeszutko, Damian Piotrowicz i Oskar Jaśkiewicz, więc chyba nie narzekasz, bo masz się od kogo uczyć?
– Oczywiście! Jest sporo zawodników z wielkim, hokejowym doświadczeniem! Przyszedł do nas również Nikita Mickiewicz, który jest kilkakrotnym mistrzem Białorusi, oj jest od kogo zbierać doświadczenie! Nie raz ktoś na treningu „zawiązał mi sznurówki”! Oczywiście wszystko z humorem i dla rozwoju!
W karierze grałeś można stwierdzić pół na pół, bo jako obrońca i napastnik. Który styl gry pasuje Ci najbardziej?
– Wydaje mi się jednak, iż obrońca. Wiążę się to z moimi warunkami fizycznymi, jest dla mnie wygodniejsze ze względu na mój styl: twardy i agresywny.
W swoim premierowym pełnym sezonie w Zagłębiu w 34 spotkaniach zdobyłeś 3 punkty za dwie asysty oraz bramkę. Pamiętasz komu ją strzeliłeś?
– Oczywiście, bramka padła w meczu z GKS-em Tychy i nie ukrywam miała dla mnie ogromną wartość. Smaczku dodaje fakt, iż początkowo bramka została przyznana koledze z drużyny, lecz finalnie wyszło na moją korzyść i premierowe trafienie z ówczesnym mistrzem Polski stało się faktem.
Chcesz w tym sezonie poprawić swoje statystyki?
– Jak najbardziej. Każdy chce się rozwijać, iść do góry. Punkty są wyznacznikiem progresu.
Z kim w szatni trzymasz się najlepiej? Masz jakiś wrogów?
– Wrogów? Nie ma w ogóle tematu! Nie ma podziałów, jest super atmosfera. Lecz ze względu na staż znajomości na pewno mocniej trzymam się z takimi zawodnikami jak Marcel Kotuła, Kacper Opiłka i Mariusz Piotrowski. Jak wspomniałem mam w tym mieście wielu przyjaciół. Ta trójka to niewątpliwie jedni z nich.
Z którym z obcokrajowców grało lub gra Ci się najlepiej?
– Biorąc pod uwagę dwa sezony, to najlepiej współpracowało mi się z Michaiłem Syrojeżkinem. Mega pozytywny chłopak, zawsze uśmiechnięty i gotowy do współpracy. Ma również duże umiejętności na lodzie.
Grę w tym sezonie zaczynałeś w parze z Nikitą Mickiewiczem. Nie oszukujmy się, nie wyglądało to za dobrze zgadasz się? Teraz grywasz z Opiłką lub Khoperią, jak wygląda tutaj współpraca?
– Z Armenem oraz Kacprem znamy się szmat czasu, jak łyse konie. Stąd współpraca wygląda trochę lepiej niż z Nikitą Mickiewiczem. Nikita jest w drużynie od niedawna, stąd jesteśmy na etapie zgrania się. Nie jest łatwo od razu zgrać się z każdym.
W poprzednim sezonie dałeś o sobie znać z bardzo twardej gry, stąd równe 30 minut na ławce kar. Tak właśnie lubisz grać? Ostro?
– Nie będę oszukiwał, moja mała rola w zespole to prowokacja, ostra gra. Nie należę do mięczaków. Przypomnijmy sobie choć sytuację z ostatniego meczu poprzedniego sezonu, gdzie w meczu z tyskim GKS wstawiłem się od razu za sfaulowanym kolegą. Nie ma miękkiej gry. Sądzę, iż jest to mój spory atut.
Powiedz mi, w sytuacjach „podbramkowych”, nie pękasz? Kalkulujesz czy gdy trzeba zrzucić rękawice i ruszyć „do boju”?
– Nie należę do kalkulantów. Nieważne czy rywal jest większy i cięższy. Jeśli sytuacja tego wymaga, ściągam rękawice i tańczymy.
Czy jednym z Twoich celów, jest gra w seniorskiej reprezentacji? Jak chciałbyś to osiągnąć?
– Nie mam jakiegoś terminu kiedy. Po prostu chciałbym kiedyś zagrać w naszej reprezentacji. Jest to najwyższe wyróżnienie dla zawodnika, stąd jest to moje małe marzenie do spełnienia.
Współpracowałeś już w Sosnowcu z wieloma trenerami głównymi. Kogo treningi były według Ciebie najbardziej zróżnicowane?
– Myślę, że teraz treningi są najbardziej zróżnicowane, prowadzone na wielu płaszczyznach. To jest moje wprowadzenie do seniorskiego hokeja, stąd teraz ten czas jest najbardziej intensywny.
Jak układa się współpraca z trenerem Klichem?
– Trener jest bardzo w porządku, można pogadać o wszystkim, ale na lodzie zrobić swoje. Jest to trener, z którym współpracuje praktycznie od początku juniora. Człowiek, który chce wprowadzić hokej w Sosnowcu na poziom, na który zasługuje.
Jakie cele stawiasz przed sobą w tym sezonie?
– Nie wybiegam zbytnio w przyszłość. Chce grać regularnie, pokazać swoją wartość i dać najwięcej drużynie!
Co chciałbyś powiedzieć młodym adeptom sztuki hokejowej?
– Mniej kompa, więcej ruchu! Żyjemy w czasach, w których dzieci bardziej angażują się w aktywność komputerową niż fizyczną, a później są problemy.
Skąd Szymon bierze motywacje do dalszego rozwoju?
– Hmm skąd się bierze motywacja u Szymona? Na pewno jest nią rodzina, są ze mną na dobre i złe. Jest też miłość do hokeja! Dwa najważniejsze aspekty!
Ile lat dajesz sobie na to, by być niekwestionowanym pewniakiem do gry w klubie?
– Postaram się, by nastąpiło to w ciągu następnych 2 lub 3 lat. Czy się uda? Zobaczymy, na pewno dam z siebie jak zawsze maksa!
Jesteś już w Sosnowcu jakiś czas, chciałbyś zostać na dłużej?
– Myślę, że tak! Miasto super i kibice wspaniali. Nieważne jak nam idzie, oni są zawsze z nami. Nie zamykam się też na inne propozycje. Lecz na tę chwilę jestem bardzo bardzo szczęśliwy w Sosnowcu.
Rozmawiał: Sebastian Taborek
Komentarze