Mocarski: Trenerzy nam mówią, żebyśmy nie łapali głupich kar
Sanoczanie w niedzielny wieczór pokonali GKS Tychy 3:2 i przerwali zwycięską passę rywala. – Zdecydowanie lepiej gra się nam na cztery piątki niż na trzy, bo jest więcej czasu w boksie na złapanie oddechu – mówił po meczu Krystian Mocarski, napastnik Marmy Ciarko STS Sanok.
HOKEJ.NET: – Jak oceniłbyś dzisiejsze spotkanie z GKS-em Tychy?
Krystian Mocarski, napastnik STS-u Sanok: – Nie był to dla nas łatwy mecz. GKS to wymagający przeciwnik, zawsze się z nim ciężko gra i to niezależnie od tego czy u siebie, czy na wyjeździe. Są to na ogół bardzo zacięte mecze. Ważne, że my zdobyliśmy trzy punkty, a tyszanie z zerem jadą do domu.
Co było dla was, dla ciebie decydującym momentem w tym meczu?
– Na pewno przewagi. To, że wybroniliśmy dużo osłabień to był klucz do zwycięstwa. Tychy nawet w końcówce meczu grali w sześciu na nas czterech, a jednak to przetrzymaliśmy.
Trener podkreślał, że mieliście spokojniejszą sytuację, bo w końcu znów gracie na cztery piątki. Odczuwaliście na lodzie to, że mieliście trochę więcej odpoczynku?
– Tak, zdecydowanie lepiej gra się na cztery piątki niż na trzy, bo jest więcej czasu w boksie na złapanie oddechu. Sama gra jest też szybsza i płynniejsza.
Łapiecie w tym sezonie wiele kar. Czy trener uczula was, żeby było ich mniej?
– Cały czas trenerzy nam mówią, żebyśmy nie łapali głupich kar. Zwłaszcza tych w tercji ataku, gdzie nie są one w ogóle potrzebne. Czasami kary się zdarzają. Ważne, że dobrze gramy w osłabieniach, ale nie ma co stawiać się w takich sytuacjach, bo w końcu kiedyś nie wyjdzie i zostaniemy skarceni.
W trzeciej tercji tyszanie trochę przycisnęli, ale mecz był raczej pod kontrola, broniliście się.
– Czuć było, że tyszanie podkręcili tempo i chcą urwać chociaż jeden punkt z tego meczu, doprowadzić do dogrywki, ale zagraliśmy dobrze w obronie i trzy punkty zostają u nas.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze