Za nami Memoriał Tamása Sarközyego. Reprezentacja Polski zajęła w nim trzecie miejsce, a przed startem tego turnieju głośno zrobiło się o nieobecności Kamila Wałęgi. Na ten temat głos jeszcze raz zabrał Róbert Kaláber.
Kamil Wałęga miał się pojawić na zgrupowaniu reprezentacji Polski po ustaleniach telefonicznych z selekcjonerem reprezentacji Polski Róbertem Kaláberem. Sęk w tym, że MSHK Żylina, gdzie na co dzień gra środkowy napastnik, przesłał pismo, że zawodnik jest przemęczony i nie stawi się na konsultacji szkoleniowej w Jastrzębiu-Zdroju.
Mimo ustaleń trenera zawodnik nie pojawił się na zgrupowaniu. Do tematu postanowił się odnieść Micheal Kolarz, agent gracza, który wyjaśniał sytuację z natężeniem meczów w wykonaniu Wałęgi.
Sprawę jeszcze raz omówił selekcjoner naszej kadry, który tym razem przedstawił więcej szczegółów.
– Nie znam pana Kolarza, ale znam pracę agentów. Wiem, że musi on bronić zawodników. Ale tutaj chodzi o to, że jeśli ktoś zmęczył zawodnika, to zrobiła to Żylina. Kiedy wyszło powołanie na to zgrupowanie kadry, najpierw dzwonił do mnie trener klubowy, który nie chciał aby Kamil przyjechał na zgrupowanie. Tłumaczyłem mu, że mamy już poukładaną drużynę i powołanie już zostało wysłane, więc nie chcemy już nic zmieniać – podkreślił Róbert Kaláber.
– Następnie dyrektor sportowy słowackiego klubu wysłał e-mail do związku, że nie puszczą zawodnika, bo nie jest to oficjalny turniej Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie. Przecież Memoriał Tamása Sarközyego odbywał się w terminie, który IIHF przeznaczył na zgrupowanie reprezentacji. Są tutaj zawodnicy z najwyższych lig ze Szwecji, Finlandii czy występujący w ICE Hockey League i Lidze Alpejskiej. Wszyscy są zwolnieni ze swoich klubów. Więc dlaczego Żylina nie miałaby puścić swojego zawodnika? – zastanowił się selekcjoner biało-czerwonych.
Przyznał też, że nie ma zamiaru nikogo oszukiwać, co zarzucał mu w rozmowie z Polsatem Sport Michael Kolarz. Ani zawodnika, ani kibiców.
– Mam szacunek do słowackiej ekstraklasy, bo jest lepsza od naszej. Tak samo nie da się porównać reprezentacji Słowacji z Polską. Jednak jeśli pan Kolarz twierdzi, że ekstraklasa ze Słowacji jest jedną z najlepszych w Europie, to trzeba się zastanowić, kto kogo oszukał – zwrócił uwagę 55-letni szkoleniowiec. Odniósł się też do gry naszego reprezentacyjnego środkowego w meczach weekendowych poprzedzających zgrupowanie.
24-letni napastnik w piątek zagrał przeciwko Slovanowi Bratysława w Tipos Extralidze, a w sobotę i w niedzielę rozegrał mecze w Pucharze Słowacji, w którym MSHK Żylina skrzyżowała kije z pierwszoligowymi klubami: HK Skalica i Spartakiem Dubnica.
– Sztab szkoleniowy Żyliny rotował zawodnikami, więc mógł Kamila wysłać na trybuny. Więc oczywiście, że zmęczył się podczas rozgrywania klubowych meczów. Wystarczyło dać mu wolne w jednym z meczów. Byłem z Kamilem dogadany. Wiedział z kim będzie grał w formacji i że będę korzystał z niego podczas przewag i osłabień. Moim zdaniem, to zespół powiedział zawodnikowi, że wysłał pismo w poniedziałek – wyjaśnił.
Sytuacja przyjazdu zawodników na kadrę jest na tyle oczywista, że podstawowi gracze dostają comiesięczne stypendia z ministerstwa sportu. Brak ich przyjazdu na zgrupowania, może powodować utratę przez nich niemałych finansów. Tym bardziej, że spotykają się tylko kilka razy w roku, a stypendia dostają co miesiąc i to nawet wtedy, gdy grają w klubowych rozgrywkach.
– Brakuje mi tu szacunku ze strony klubu z Żyliny. Wiedzieli, że zakontraktowali reprezentanta Polski i są oficjalne terminy IIHF, do których muszą się dostosować. Jakby tak robiły polskie kluby, to Polska reprezentacja nie mogłaby egzystować. Zresztą żadna kadra nie mogłaby organizować zgrupowań i rozgrywać meczów czy turniejów. Po to są te przerwy przygotowane przez Międzynarodową Federację Hokeja na Lodzie, aby wszystkie te kluby, które zakontraktowały kadrowiczów wiedziały, że ten zawodnik może zostać powołany – stwierdził Róbert Kaláber.
Dodał też, że Kamil Wałęga jest ważną częścią reprezentacji i jego zdaniem, to klub podjął decyzję, że nie puści zawodnika, choć zdawał sobie sprawę z możliwości powołania kilka miesięcy wcześniej.
– Cała afera wyszła z tego, że słowacki klub powiedział Wałędze, że nie musi jechać i wysłali pismo. Ale byłem dogadany z zawodnikiem telefonicznie, że przyjedzie na trening. W tym tygodniu w siedzibie związku mamy spotkanie i nie wiem czy zaprosimy na nie Kamila. To już zależy od działaczy. Wytłumaczymy sytuację i będziemy decydować co dalej – zakończył selekcjoner "Orłów".
Kaláber wyjaśnia sprawę z Wałęgą:
Czytaj także: