Tylko trzy dni trwała przygoda Nicka Vilardo z Podhalem Nowy Targ. Powód rozstania z Amerykaninem dla wielu może wydawać się wręcz absurdalny. – Usłyszałem, że jestem zbyt niski i zmarnowali na mnie 1000 euro na kartę transferową – powiedział nam 22-letni bramkarz.
Vilardo zdążył zadebiutować w barwach „Szarotek” w piątkowym meczu z JKH GKS-em Jastrzębie, który zakończył się porażką nowotarżan 3:4. W 14. minucie zastąpił Przemysława Odrobnego i trzeba przyznać, że zaprezentował się z dobrej strony. Obronił 27 z 28 uderzeń rywali, a przy straconym golu autorstwa Henricha Jabornika nie miał większych szans. Jastrzębianie grali wówczas w podwójnej przewadze, a słowacki defensor huknął z korytarza między bulikami.
– Jestem jednak świadomy, że decyzja o tym, by mi podziękować zapadła już wcześniej, bo działacze błyskawicznie zakontraktowali innego golkipera– wyjaśnił amerykański bramkarz.
HOKEJ.NET: – Możemy porozmawiać o Twojej krótkiej przygodzie z Podhalem?
Nick Vilardo: – Wydaje mi się, że jestem już na to gotowy, choć dalej jestem mocno zszokowany takim obrotem spraw.
Jak to się stało, że trafiłeś do Podhala?
– Chciałem grać w polskiej lidze, bo bardzo lubię wasz kraj. To moje ulubione miejsce w Europie, więc nie zastanawiałem się zbyt długo nad propozycją przenosin do Podhala.
Wszystko szybko się potoczyło. W poniedziałek zadzwonił do mnie trener Phillip Barski i powiedział mi, że szuka do zespołu drugiego bramkarza, który zajmie miejsce kontuzjowanego Błażeja Kapicy, a zarazem wywrze też presję na pierwszego golkipera. Spodobała mi się ta wizja i w środę rano byłem już na pokładzie samolotu.
Co wydarzyło się później?
– Po przyjeździe do Nowego Targu, szefostwo klubu chciało jak najszybciej dopiąć formalności i potwierdzić mnie do gry. Nie miałem podpisanego kontraktu, bo w pierwszej kolejności musieliśmy zadbać o to, by wszystkie dokumenty transferowe były dobrze przygotowane. W piątek zamykało się przecież okienko, więc trzeba było się spieszyć. Wszystko zostało załatwione i zostałem potwierdzony do gry.
Zaraz, zaraz. Nie podpisałeś kontraktu?
– Czas naglił, więc musiałem zaufać osobie, która mi przy tym towarzyszyła, a na dodatek nie znała zbyt dobrze języka angielskiego. Poza tym wszystkie dokumenty były przygotowane w języku polskim.
A prezes?
– Nigdy go nie spotkałem.
W piątek udało Ci się zadebiutować w barwach Podhala i trzeba przyznać, że był to niezły występ. Później jednak nie było już tak miło.
– Usłyszałem od trenera, że dobrze sobie poradziłem i że jest ze mnie zadowolony. Jestem jednak świadomy, że decyzja o tym, by mi podziękować zapadła wcześniej. Dlaczego? Bo działacze błyskawicznie zakontraktowali innego golkipera.
Kto poinformował Cię, że nie ma dla Ciebie miejsca w zespole?
– Trener Barski. Gdy wróciliśmy na lodowisko w Nowym Targu powiedział mi, żebym nawet nie rozpakowywał mojej torby tylko od razu spotykał się z nim w jego pokoju trenerskim.
Użył wtedy argumentu, że jesteś zbyt niski? Czy to plotka?
– To prawda. Powiedział mi, że jestem zbyt niski i klub zmarnował na mnie 1000 euro na transferkartę. Dziwne jest to, że wszyscy bazują na portalu eliteprospects.com, a wiele rzeczy jest tam po prostu nieaktualnych lub całkowicie nieprawdziwych.
Nikt z klubu nie spytał Cię o wzrost?
– Nikt. Mam 173 centymetry, czyli o pięć mniej niż donosi ten portal.
Przez trzy dni czułem się w Nowym Targu bardzo dobrze. Chciałbym podziękować Przemkowi Odrobnemu za dobre przyjęcie. To fantastyczna, ciepła i pomocna osoba. Bardzo mi pomógł.
Niestety takich słów nie mogę powiedzieć o trenerze Barskim. Przez niego poczułem się jak wyrzutek. Sam nigdy nie potraktowałbym tak drugiej osoby. Gdybym był złym bramkarzem i zawaliłbym wczorajszy mecz, to zrozumiałbym, że nie ma dla mnie miejsca w klubie. A tutaj nie chodzi o moją grę i dyspozycję.
Co zamierzasz teraz zrobić?
– Zacznę od tego, że nadal jestem w szoku po tym, jak trener mnie potraktował. Wydawało mi się, że moja przygoda z polską ekstraligą potrwa dłużej, bo świetnie się tu czuję. Macie wspaniały kraj, który pokochałem.
Okienko transferowe zamknęło się wczoraj. Będzie Ci bardzo trudno znaleźć nowy klub.
– Zastanawiam się, czy istnieje jakaś możliwość, by ominąć ten termin. Chciałbym tutaj grać, ale będzie to bardzo trudne. Muszę skontaktować się z szefostwem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie i uzyskać informację na temat tego, jaki jest mój obecny status.
Rozmawiał: Radosław Kozłowski.
Czytaj także: