– Całemu zespołowi łącznie ze sztabem szkoleniowym należą się ogromne gratulacje i wiele słów uznania. Ogromny szacunek także dla kibiców, którzy stworzyli na trybunach wspaniałą atmosferę – zaznaczył Grzegorz Bednarski. Z prezesem spółki Tyski Sport porozmawialiśmy przede wszystkim o zdobyciu podwójnej korony, budowie drużyny i... planach na przyszłość.
HOKEJ.NET: – To był niezwykle udany sezon dla GKS-u Tychy. Najpierw sięgnęliście po Puchar Polski, a teraz po tytuł mistrzowski. Marzenia w końcu się spełniły?
Grzegorz Bednarski, prezes spółki Tyski Sport: – Wygraliśmy sezon zasadniczy, a teraz potwierdziliśmy swoją dominację, sięgając po tytuł mistrzowski. Całemu zespołowi łącznie ze sztabem szkoleniowym należą się ogromne gratulacje i wiele słów uznania. Ogromny szacunek także dla kibiców, którzy stworzyli na trybunach wspaniałą atmosferę. Drugiego tak elektryzującego i tak gorącego lodowiska nie ma w naszym kraju. Nie od dziś wiadomo, że żywiołowy doping ogromnie wpływa na morale zespołu. W ten właśnie sposób tworzy się również atut własnej tafli, który w fazie play-off często jest decydujący... Naprawdę brakuje mi słów, aby opisać swoje uczucia w tej chwili. Powiem tylko tyle: był, będzie, jest, tyski GKS.
Trzeba przyznać, że udało Wam się trafić z transferami. Gleb Klimienko, jak dla mnie był najlepszym zawodnikiem z pola w tegorocznej fazie play-off. Nieźle zaprezentował się też Joonas Huovinen, który imponował dobrą dynamiką i przyspieszeniem.
– Po zakończeniu poprzedniego sezonu powiedzieliśmy sobie, że jeśli chcemy sięgnąć w końcu po mistrzowski laur, musimy zmienić wiele rzeczy. Wybraliśmy pewną drogę, która okazała się dla nas zwycięska. Zbudowaliśmy solidny trzon zespołu, a tuż przed fazą play-off zdecydowaliśmy się wzmocnić skład. Jestem przekonany, że każdy z zawodników, których pozyskaliśmy pod koniec okienka transferowego, mocno nam pomógł. Brawa dla kierownika sekcji Wojciecha Matczaka i naszego trenera Andreja Husaua, bo on też decydował o wielu sprawach. Cieszę się, że te decyzje zaprocentowały końcowym sukcesem, choć wielu w nie powątpiewało.
Skoro przywołał Pan osobę Waszego trenera, to muszę zapytać, czy zostanie on w Tychach? Podczas konferencji prasowej, na której przedstawialiście go mediom, padło istotne stwierdzenie: „kontrakt został podpisany na rok, a w przypadku zdobycia mistrzowskiego tytułu, zostanie on przedłużony o kolejny rok”.
– Byłbym nieuczciwy wobec trenera, ale też wobec samego siebie, gdybym wycofał się z tych ustaleń. Wykonał zadanie, które zostało mu powierzone i mogę zapewnić, że wkrótce siądziemy do rozmów. Nie od dziś mówi się, że nie zmienia się mistrzowskiego składu.
Wielu zawodnikom kończą się kontrakty, a zapewne na brak ofert nie będą narzekać.
– Odpoczniemy po tym sezonie, a później z chłodną głową będziemy analizować poczynania poszczególnych zawodników. Chcemy zbudować silną ekipę.
Jak silną?
– Taką która po pierwsze obroni tytuł i która z powodzeniem będzie występowała w Hokejowej Lidze Mistrzów. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że to niezwykle trudne zadanie.
Nicolas Besch bierze pod uwagę powrót do Polskiej Hokej Ligi. Dostanie ofertę z GKS-u Tychy?
– Nie da się jednak ukryć, że Nicolas grając w naszym klubie prezentował wysoki poziom. Był czołowym obrońcą PHL, dlatego nie mówię „tak” i nie mówię „nie”.
Na sam koniec zapytam, czy w tym sezonie przytrafiły się chwile zwątpienia w zespół? Zwłaszcza po styczniowej serii trzech porażek z rzędu?
– Delikatny powód do niepokoju był, ale mieliśmy do siebie pełne zaufanie. Nie było mowy o zwątpieniu, bo wiedzieliśmy, że każda drużyna ma w sezonie swój słabszy okres. Wiedzieliśmy, że najlepszą formę musimy przygotować na marzec, czyli na mecze fazy play-off. To nam się udało i dlatego właśnie świętujemy trzeci tytuł mistrzowski.
Rozmawiał: Radosław Kozłowski
Czytaj także: