- Nawet jeśli coś zmierzało w kierunku wtrącania mi się do drużyny, to byłem całkiem ostry. Obstawałem przy swoim i to był dobry ruch - mówi o swojej pracy w Unii Oświęcim jej były Nik Zupančič.
Słoweniec udzielił w swojej ojczyźnie długiego wywiadu portalowi Siol.net w cyklu "Druga kariera", w którym byli sportowcy opowiadają o wyzwaniach związanych z ich życiem po zakończeniu karier zawodniczych. Zupančič opowiadał m.in. o swoim podejściu do zawodu trenera, w którym nie ma miejsca na ingerencję w sprawy szkoleniowe ze strony władz klubu.
- Jeśli jestem gdzieś trenerem, to zakładam, że ktoś mnie zatrudnił, bo mi ufa i wie, że mam jakąś wiedzę. Nie pozwalam wtrącać się w zarządzanie drużyną, ale w każdej chwili mogę porozmawiać ze swoim szefem w cztery oczy - mówi.
W tym miejscu padło pytanie o to czy w Polsce wtrącano mu się do pracy z zespołem Unii.
- Nie, miałem tam rzeczy dość poukładane. A nawet jeśli coś zmierzało w tym kierunku, to byłem całkiem ostry - mówi. - Nawet za cenę ryzyka tego, że mogą mnie zwolnić. Obstawałem przy swoim i - jak się okazało - to był dobry ruch, bo na końcu zdobyliśmy mistrzostwo.
Były szkoleniowiec oświęcimskiej drużyny dodał, że szatnia jest miejscem, w którym to trener powinien mieć głos decydujący.
- Mieliśmy na początku [w Oświęcimiu - red.] pewne starcia, ale działam tak, jak powiedziałem i inaczej to dla mnie nie funkcjonuje - mówi. - Rzeczy, które dotyczą szatni, drużyny, rozwiązuję ja. Szatnia to moja rzecz. Jeśli ktoś myśli, że sobie nie poradzisz jako trener, to może cię zwolnić.
Zupančič prowadził Unię dwukrotnie. Zdobył z nią w ubiegłym roku mistrzostwo Polski. Wcześniej sięgał także po srebrny i brązowy medal w naszym kraju. Z klubem z Oświęcimia pożegnał się w grudniu ubiegłego roku. Od tego sezonu prowadzi słoweński zespół HDD Jesenice, występujący w międzynarodowej Lidze Alpejskiej. Ale - jak pisaliśmy w ubiegłym miesiącu - trafił fatalnie, bo klub stracił swojego sponsora, a następnie do dymisji podał się cały zarząd. W klubie brakuje pieniędzy dosłownie na wszystko. Drużyna kontynuuje występy w lidze, ale słoweński szkoleniowiec przyznaje, że sytuacja specjalnie się nie poprawiła.
- Nie mogę powiedzieć, że absolutnie nic się nie zmieniło, ale mówimy o takich zmianach jak to, że mamy stroje. I może jakiś sprzęt przyszedł. Organizacja jest bardzo zła. Mamy jednego człowieka, który odpowiada za wszystko. Za autokar, za bilety, szukanie sponsorów, jedzenie... W dłuższej perspektywie 44 czy 46 meczów, które mamy, to nie wystarczy. Nie mamy fizjoterapeuty, nie mamy prezesa, nie mamy zarządu - mówi.
Zupančič dodaje, że sam siebie uważa za człowieka opowiadającego się za długofalowymi projektami, ale większych szans na dłuższe trwanie klubu, który jeszcze wiosną tego roku grał w finale play-off, w obecnej sytuacji nie widzi.
- Szczerze mówiąc, przy całym doświadczeniu, które mam, nie mogę powiedzieć, że zmiany w Jesenicach są na widoku. Gdybym tak powiedział, to sam bym siebie oszukiwał albo kłamał - komentuje gorzko.
Choć z Unii dwukrotnie odchodził na własne życzenie, to mówi, że nie świadczyłoby o nim najlepiej, gdyby tak zachował się teraz w Jesenicach.
- Co mogę zrobić? Mógłbym powiedzieć, że dalej nie pracuję, ale jak by to wyszło? To by mówiło wiele o mnie jako o człowieku. Nie wiem. Oczywiście jestem taki "szalony" czy jakkolwiek chcecie to nazwać - mówi.
57-letni trener przyznał, że z tak trudną sytuacją, jak ta obecna, jeszcze się w swojej szkoleniowej karierze nie mierzył.
- Mówiłem wiele razy, że były problemy w Słowenii czy jeszcze wcześniej w Jugosławii, ale zawsze było tak, że przynajmniej coś miało się w swoich rękach, jakąś umowę. Tutaj żadnej umowy nie ma, tu nie można się opierać na niczym, na żadnym dokumencie. Dosłownie działamy "na gębę". To nie jest normalne - przyznaje.
Zapytany o swoją hokejową przyszłość i ambicje w niej, odpowiada:
- Gdyby, mówiąc hipotetycznie, ktoś się ze mną skontaktował, musiałbym zapytać samego siebie, w jakim jestem położeniu. Czy zostanę tutaj, bo chcę pomóc czy powinienem odejść tam, żeby móc żyć ze swojej pracy - mówi. - Oczywiście chcę pracować w poukładanym otoczeniu, ale jakoś w tej chwili nie jestem w stanie tego robić.
Czytaj także: