Były trener Unii Oświęcim Nik Zupančič znalazł się w katastrofalnej sytuacji. Mimo że trenuje teraz nowy zespół, to nie zarobił żadnych pieniędzy od czasu odejścia z Polski. Jego utytułowany klub chyli się ku upadkowi. - Nigdy nie byliśmy w tak złej sytuacji na początku sezonu - mówi Słoweniec.
Zupančič w grudniu opuścił Re-Plast Unię Oświęcim, a w sierpniu już po raz kolejny w swojej trenerskiej karierze objął słoweńską drużynę z Jesenic.
Obiecywano mu perspektywiczny projekt i nowych partnerów, którzy przyniosą pieniądze. Tymczasem klub jest dziś na skraju upadku. Pod koniec zeszłego sezonu wycofał się sponsor tytularny SIJ Acroni, a w związku z tym, że nie udało się znaleźć nowych sponsorów, do dymisji podał się prezydent klubu i jednocześnie miasta Jesenice Peter Bohinec wraz z całym zarządem.
Zespół jako HDD Jesenice przystąpił do rozgrywek międzynarodowej Ligi Alpejskiej, ale nie wiadomo, jak długo będzie w stanie kontynuować grę.
- Obecna sytuacja jest katastrofalna, podejście miasta też jest katastrofalne. Pracujemy całkowicie amatorsko - za darmo i z dobrej woli - mówi dyrektor drużyny Anže Pogačar w rozmowie z portalem siol.net. - Klub już od jakiegoś czasu nie ma żadnych władz. Wszyscy odeszli i stanowiska są wolne. Jest wiele obietnic, ale niestety nie możemy z nich wyżyć.
Obecnie istniejący klub w Jesenicach powstał w 2014 na gruzach poprzedniego klubu z wielkimi tradycjami HK Acroni, który upadł 2 lata wcześniej.
Obecny klub 4 razy zdobył mistrzostwo Słowenii, a przed dwoma laty wygrał Ligę Alpejską. W ubiegłym sezonie był w jej finale. Dziś funkcjonuje tylko dzięki doraźnej pomocy mniejszych partnerów, którzy pomagają zapewnić sprzęt i transport.
Nik Zupančič, który w poprzedniej drużynie z Jesenic grał i po raz kolejny jest w tym mieście trenerem, mówi, że tak trudnej sytuacji sobie nie przypomina. Porównuje ją do Nocnej Ligi Hokejowej, w której w Słowenii grają amatorzy i byli hokeiści, rozgrywający swoje mecze późnymi wieczorami i w nocy.
- Mieliśmy trudne sytuacje w latach 80. i 90., ale nigdy nie było tak na początku sezonu - mówi. - Mamy w tej chwili najniższy możliwy budżet. Mam na myśli to, że nie mamy żadnego. Mamy tyle pieniędzy co Nocna Liga Hokejowa. Nie wiem co mam powiedzieć, człowiekowi brakuje słów.
Szkoleniowiec, który jutro kończy 57 lat, przyznaje, że od kiedy przyszedł do drużyny z Jesenic w sierpniu, nie otrzymał żadnych pieniędzy.
- Bez absolutnie żadnych pieniędzy, tak jak teraz, jest bardzo trudno. Myślę, że wielu ludzi nie może zrozumieć, dlaczego ktoś miałby pracować nie dostając nic za to. Ja sam ostatnią wypłatę dostałem w grudniu [w Oświęcimiu - red.] Jestem trenerem hokeja, nie mam niczego innego, nie prowadzę firmy - mówi.
Drużyna z Jesenic gra nie tylko w Lidze Alpejskiej, ale także w rozgrywkach o mistrzostwo Słowenii. Gdy w zeszłym tygodniu miała się w nich zmierzyć w "wiecznych derbach" z Olimpiją Lublana, mecz przełożono ze względu na trudną sytuację finansową HDD.
- Podjęliśmy taką decyzję, by chronić zawodników. Mamy szacunek dla klubu, dla tradycji. W tej sytuacji przeprowadzenie derbów jest bez sensu - tłumaczył sekretarz generalny Hokejowego Związku Słowenii Dejan Kontrec. - Obie drużyny muszą mieć normalne warunki, żeby odbyły się prawdziwe hokejowe derby.
Ostatecznie jednak mecz dwóch największych drużyn w słoweńskim hokeju odbył się we wtorek. Występująca na co dzień w międzynarodowej ICE Hockey League Olimpija wygrała z zespołem Zupančiča 3:0.
Były szkoleniowiec Unii przyznaje, że jego zawodnicy sami chcą dalej przychodzić na treningi i grać, mimo że nie dostają pieniędzy. Ale taka sytuacja nie może trwać wiecznie.
- Jeśli coś się szybko nie zmieni, to ta historia nie skończy się dobrze. Jeśli normalny człowiek zważy wszystkie argumenty, to zdecydowanie więcej przemawia przeciwko kontynuowaniu sezonu w tej sytuacji. Kto będzie grał za darmo? To nie jest rekreacja - mówi w rozmowie z serwisem internetowym słoweńskiej telewizji publicznej MMC RTV SLO. - Mamy w październiku 12 meczów, a to bardzo dużo jak na te nakłady. Coś się musi szybko zmienić.
Słoweński trener przekonuje, że obejmując drużynę, liczył na to, iż sytuacja będzie wyglądała zupełnie inaczej.
- Podjąłem się tego wyzwania, gdy zadzwonili do mnie Anže Pogačar i Dejan Kontrec. Wtedy mówiło się, że przyjdą sponsorzy z dużym ekonomicznym zaangażowaniem. Miałem nadzieję na długofalowy projekt - mówi rozczarowany. - Zaczęliśmy trenować, a ja nie mam takiego charakteru, żeby teraz powiedzieć, że nie będę tego dalej robił. Ale oczywiście nie będzie tak już na zawsze.
To, co dzieje się w Jesenicach, nie jest jedynym problemem słoweńskiego hokeja klubowego. Co prawda Olimpija Lublana jest rewelacją ICE Hockey League i znajduje się na czele tabeli, ale z Ligi Alpejskiej już przed startem sezonu wycofał się - także z powodów finansowych - grający w niej przed rokiem zespół HK Celje.
- W tej chwili Olimpija jest jedynym klubem w Słowenii, który oddycha - mówi gorzko Zupančič.
- Musimy utrzymać klub przynajmniej na poziomie Ligi Alpejskiej. To jest niezbędne dla słoweńskiego hokeja - dodaje Kontrec.
Czytaj także: