Hokeiści GKS Katowice pokonali po wyrównanym spotkaniu JKH GKS Jastrzębie 2:0. Obie bramki w trzeciej odsłonie zdobył Grzegorz Pasiut a wszystkie 34 strzały rywala obronił Robin Rahm.
GKS Katowice wciąż liczy się w walce o miejsce w czołowej czwórce PHL po czwartej rundzie rozgrywek, tym większe znaczenie miał hitowy mecz z JKH GKS-em Jastrzębie. Rywalizacja zapowiadał się tym ciekawiej, że katowicki klub zdołał pokonać jastrzębian 2:1 w ostatniej konfrontacji po bramkach Patryka Krężołka, a do tego mimo wąskiej kadry zawodniczej pokonał w ważnym meczu Podhale Nowy Targ. Dobrą wiadomością był powrót do gry Jaakko Turtiainena po kontuzji pachwiny.
GKS nie zaczął tego meczu najlepiej. Już w pierwszych dwóch minutach kary otrzymali Krawczyk i Starzyński, przez co musieli gospodarze bardzo pilnować się w obronie. Rywale z Jastrzębia-Zdroju mimo wielu starań Iossafova i Urbanowicza nie zdołali pokonać Rahma, a GieKSa w późniejszej części tercji odgryzała się próbami Kolusza, Makkonena i Čimžara. Po pierwszych 20 minutach nie padła ani jedna bramka, ale spotkanie było intensywne i godne uwagi.
Druga tercja to obustronny pokaz reagowania w defensywie i szybkiego przechodzenia do szybkiego ataku. Choć GKS znowu zaczął od szybkiego osłabienia, poradził sobie w trudniejszej chwili i postawił się jastrzębianom. Najlepsza okazję do zmiany wyniku miał Kamil Paszek w 29. minucie, ale jego strzał minął poprzeczkę bramki Ondreja Raszki, podobnie jak próby Pasiuta, Lähdego i Rajamäkiego. W 25. minucie z lodu musiał zjechał kontuzjowany Miika Franssila, który po ciosie krążkiem w twarz zalał się krwią. Ta strata nie przeszkodziła GieKSie w kontynuowaniu odważnej gry i naciskaniu na przeciwnika.
Ostatnia część meczu rozpoczęła się spokojniej niż dwie poprzednie, jako ze obie ekipy były już przygotowane na swoje zamiary i szukały mozolnie szans na zmianę wyniku. Kiedy wydawało się, że zapowiada się dogrywka, Grzegorz Pasiut wykorzystał doskonale akcję sam na sam wypracowaną przez samego siebie, czym wprawił w ekstazę kibiców w Satelicie! Kapitan GieKSy poprawił wynik strzałem do bramki gości grających od 59. minuty bez bramkarza. To oznaczało szalenie ważny komplet punktów dla naszego klubu.
- Był to typowy mecz play-off. Dużo walki na bandach. Odpowiedzialna gra w obronie i wyczekiwanie na tą jedną sytuacje. Bramka zdobyta po kontrataku, strzał, zamieszanie i dobitka. Najbardziej cieszy gra bez straconej bramki i za to podziękowania dla całej drużyny - powiedział po meczu Grzegorz Pasiut, napastnik "GieKSy".
GKS Katowice - JKH GKS Jastrzębie 2:0 (0:0, 0:0, 2:0)
1:0 Grzegorz Pasiut - Nestori Lähde, Jussi Makkonen (50:48)
2:0 Grzegorz Pasiut (59:39, do pustej bramki)
Sędziowali: Paweł Kosidło, Paweł Meszyński (główni) - Mateusz Bucki, Wiktor Zień (liniowi)
Minuty karne: 10-6
Strzały: 32-34
Widzów: 806
GKS Katowice: Rahm (Kieler n/g) – Tomasik, Wajda; Krężołek, Pasiut, Kolusz – Salmi, Franssila; Čimžar, Makkonen, Rajamäki – Jaśkiewicz, Krawczyk (4); Lähde (4), Michalski, Starzyński (2) oraz Turtiainen, Mularczyk, Paszek.
JKH GKS: Raszka (Marek n/g) - Jass, Górny; Urbanowicz, Paś, Kasperlík - Jabornik, Auvinen; Wałęga (2), Virtanen, Iossafov - Gimiński, Michałowski; Wróbel, Jarosz (2), Ł. Nalewajka - Matusik, Radzieńciak; R. Nalewajka, Kulas, Pelaczyk.
Czytaj także: