Po zaciętym boju zakończonym dogrywką GKS Tychy pokonał wczoraj na wyjeździe Unię Oświęcim, przedłużając swoją serię kolejnych ligowych zwycięstw do piętnastu. Ważną rolę w tej wygranej odegrała defensywa tyszan, w której dobrze spisywał się doświadczony Peter Novajovský, najskuteczniejszy obok Bartłomieja Pociechy obrońca zespołu w tym sezonie.
HOKEJ.NET: Można chyba powiedzieć, że dzisiaj tyscy obrońcy napracowali się solidnie. Zgadzasz się z tą opinią?
Tak. To był bardzo ciężki mecz, szczególnie dla nas defensorów. Ale byliśmy na to przygotowani. Wiedzieliśmy, że Unia jest mocna u siebie. Grają agresywnie, nie odpuszczają, a do tego dobrze broni „Fiki” (Michal Fikrt – przyp.red.). Straciliśmy jeden punt, ale z drugiej strony trzeba się cieszyć z tego, że na tak trudnym terenie potrafiliśmy wywalczyć dwa „oczka”.
Ostatnia wasza porażka ligowa to mecz z 25 listopada ubiegłego roku, kiedy to przegraliście z Tauronem KH GKS Katowice 4:5 po dogrywce. Od tego czasu odnosicie same zwycięstwa, a licznik wskazuje już 15 kolejnych wygranych. Czy to oznacza, że osiągnęliście optymalną formę, czy jeszcze chcecie coś poprawić?
Forma zespołu może być zawsze lepsza. My jesteśmy mistrzami Polski, a to sprawia, że mamy jeden cel, a mianowicie wygrywać każdy mecz i być na pierwszym miejscu w tabeli. Kolejne zwycięstwa to niejako obowiązek mistrzowskiej drużyny.
Kalendarz meczów końcówki sezonu zasadniczego prezentuje się dla was naprawdę ciekawie. Sami wymagający rywale: JKH GKS Jastrzębie u siebie, Comarch Cracovia na wyjeździe, TatrySki Podhale u siebie i Tauron KH GKS Katowice na wyjeździe. W tabeli macie 5 punktów przewagi nad najgroźniejszym rywalem, który jednak rozegrał 3 spotkania mniej. Czujecie wagę tych nadchodzących pojedynków?
Czekają nas bardzo ciężkie mecze, Musimy podejść do nich maksymalnie skoncentrowani. Niestety po drodze straciliśmy kilka punktów. Na przykład z Toruniem, albo z Bytomiem, kiedy przegraliśmy u nich 2:4. Gdyby nie te potknięcia, byłoby teraz łatwiej. Niestety tak się stało, a to co możemy zrobić obecnie, to walczyć z całych sił i po prostu utrzymać to pierwsze miejsce.
Wiele wskazuje na to, że losy tytułu mistrza sezonu zasadniczego mogą rozstrzygnąć się w przyszły piątek w bezpośrednim starciu katowickiego i tyskiego GKS-u. Zgadzasz się z tym scenariuszem?
Bardzo możliwe, że właśnie tak będzie. Póki co, pierwsze miejsce należy do nas. Czekamy teraz na to, co zrobią Katowice. Jest jeszcze kilka spotkań, w których można zgubić punkty. Mogę zapewnić, że w następny piątek na pewno nie odstawimy kijów i damy z siebie wszystko, żeby wygrać. Pojedziemy maksymalnie skoncentrowani po to, żeby wykonać cel, którym jest utrzymanie naszej obecnej pozycji po sezonie zasadniczym.
Wy walczycie o mistrza sezonu zasadniczego, a kilka miejsc niżej trwa zacięty bój o zachowanie pozycji w pierwszej szóstce. Wiadomo, że w play-offach zaczniecie od spotkań z którąś z drużyn z kwalifikacji, w których wystartują ekipy z miejsc 7-10. Gdybyś miał przewidywać przebieg wydarzeń, to wolicie na przykład długie wyjazdy do Torunia, albo Gdańska, czy lepiej byłoby rywalizować z Oświęcimiem, do którego macie bardzo blisko?
Play-offy to zupełnie inna bajka niż faza zasadnicza. Ja mówię, że to tak jakby inny sezon. Nas nie interesuje z kim przyjdzie się zmierzyć. Traktujemy każdego przeciwnika tak samo i każdego szanujemy. Ktokolwiek by to nie był. Naszym zadaniem jest wygrywać mecz za meczem i być coraz bliżej momentu, w którym wręczone nam zostaną medale i puchar.
Dla ciebie to szczególny sezon. Po trzech latach gry w Cracovii pierwszy raz zmieniłeś barwy klubowe, przenosząc się do Tychów. Domyślam się, że pewnie towarzyszy ci szczególna mobilizacja, by dopisać do swojego dorobku jeszcze jeden tytuł mistrzowski, w kolejnym zespole, w którym masz sposobność grać w PHL.
Ja bym chciał dopisać do swojego dorobku jeszcze kilka tytułów mistrza Polski, nie tylko jeden. Niewiele brakowało, a miałbym już taki tytuł w tyskich barwach. Pan Wojciech Matczak (kierownik sekcji hokejowej w GKS Tychy – przyp.red.) dzwonił do mnie jeszcze podczas trwania poprzedniego sezonu, kiedy tylko skończyłem grę w Cracovii. Proponował mi dołączenie do GKS-u od razu, żeby pomóc Tychom jeszcze w tamtych play-offach. Ja się nie zgodziłem, ponieważ nie byłem w pełni zdrowia i powiedziałem, że nie będę podpisywał kontraktu, skoro jestem kontuzjowany i nie dam drużynie maksimum tego, co można ode mnie oczekiwać. Zdrowie zadecydowało zatem, że pierwszy tytuł mistrza Polski w barwach GKS-u dopiero przede mną.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Czytaj także: