Porażka "Pasów". Tyszanie wracają na fotel lidera

Hokeiści Comarch Cracovii przegrali z GKS Tychy 1:4 i spadli na drugie miejsce w tabeli. Tyszanie wrócili na fotel lidera i po raz czwarty w tym sezonie cieszyli się ze zwycięstwa przy Siedleckiego.
Tyszanie w przekroju całego spotkania okazali się zespołem bardziej dojrzałym i skuteczniejszym. Lepiej prezentowali się także w defensywie.
Podopieczni Jiříego Šejby na prowadzenie wyszli w 13. minucie po pięknym uderzeniu z linii niebieskiej Petra Kuboša, które odbiło się jeszcze od Patryka Noworyty i całkowicie zmyliło Rafała Radziszewskiego.
"Pasy" wyrównały już po minucie. Na listę strzelców wpisał się nowy nabytek klubu Tomáš Sýkora.
Tyszanie ponownie objęli prowadzenie na początku drugiej odsłony. Filip Komorski znakomicie dograł do wychodzącego na czystą pozycję Bartłomieja Jeziorskiego, który na raty pokonał Rafała Radziszewskiego.
Nie da się jednak ukryć, że najwięcej wątpliwości wzbudziła bramka na 3:1, autorstwa Jarosława Rzeszutki. Krążek znalazł się na siatce nad bramką, a walkę o niego stoczyli napastnik GKS-u Tychy i Krystian Dziubiński. Guma po odbiciu się od środkowego Cracovii znalazła się w siatce. Krakowianie od razu reklamowali, że ten gol został zdobyty w nieprawidłowy sposób, czyli wysoko uniesionym kijem. Sędzia Przemysław Kępa po konsultacji z asystentami wskazał na środek tafli.
Trzy minuty później, trójkolorowi zadali czwarty cios, wykorzystując przy tym okres gry w przewadze. Makrov z Kristkiem tak rozegrali krążek, że podłączający się do akcji Petr Kuboš musiał tylko odpowiednio uderzyć.
- Wiedzieliśmy, że Cracovia wzmocniła się i będzie groźna, ale byliśmy dobrze przygotowani do tego meczu. Udało się nam jako pierwszym zdobyć gola, w drugiej tercji znowu odskoczyliśmy od rywala. W tej tercji mieliśmy kilka słabszych momentów, ale nie daliśmy sobie wbić gola. Muszę pochwalić zespół za dojrzałą taktycznie grę - powiedział Jiří Šejba, trener trójkolorowych.
- My graliśmy, rywal czekał na nasze błędy i doczekał się. Traciliśmy bramki trochę w pechowych okolicznościach, ale tak w hokeju bywa. Walczyliśmy do końca, ale mieliśmy za mało atutów, by odwrócić losy meczu. Tychy wygrały zasłużenie. Nowi gracze Sykora i McPherson potrzebują jeszcze trochę czasu, by zgrać się z kolegami - zaznaczał Rudolf Roháček, opiekun "Pasów".
Comarch Cracovia - GKS Tychy 1:4 (1:1, 0:1, 0:2)
0:1 - Petr Kuboš - Josef Vítek, Jaroslav Kristek (12:35, 5/4),
1:1 - Tomáš Sýkora - Matúš Chovan, Rafał Dutka (13:58),
1:2 - Bartłomiej Jeziorski - Filip Komorski (21:32),
1:3 - Jarosław Rzeszutko - Mateusz Bryk (42:07),
1:4 - Petr Kuboš - Jaroslav Kristek, Andrei Makrov (45:05, 5/4).
Sędziowali: Przemysław Kępa (główny) - Robert Długi, Mateusz Niżnik (liniowi).
Minuty karne: 8-12.
Strzały: 22-23.
Widzów: ok. 2200.
Cracovia: Radziszewski - Noworyta, Rompkowski; Urbanowicz, Dziubiński, Kapica - Kruczek, Wajda; Domogała, Słaboń, Drzewiecki - Novajovský, Zib (4); Šinágl, McPherson, Kalus (2) - Dutka, Dąbkowski (2); Sýkora, Wróbel, Chovan.
Trener: Rudolf Roháček.
GKS: Žigárdy - Kuboš, Zaťko; Makrov, Kristek (2), Kolusz - Bryk, Kotlorz (2); Witecki, Semorád (2), Bepierszcz - Kolarz, Górny; Jeziorski, Komorski, Vitek (2) - Pociecha (2), Gazda; Woźnica, Rzeszutko, Bagiński (2).
Trener: Jiří Šejba.
Komentarze